Całkowicie odchodzę z bloga, pozostawiając go w rękach dwóch osób, które również dostały admina, mam nadzieję, że go poprowadzą dobrze, i dalej będzie istnieć. Powód tak nagłej zmiany decyzji? Pewne fakty :)
Wszystkim życzę weny, spokojnych wakacji i tego, żebyśmy się jeszcze kiedyś spotkali, bo każdy z kim miałam okazję pisać na prawdę umie to robić
Taiga
Battle for the fate
Battle for the fate
piątek, 1 lipca 2016
środa, 29 czerwca 2016
Kilka słów
Cześć wszystkim, pewnie większość z was mnie kojarzy czy też zna, żeby nie było wątpliwości mówi(a raczej pisze) Taiga. Pewnie, dla każdego z was, decyzja o tym, że blog zostaje zamknięty była szokiem, tak samo jak i dla mnie. Wiąże z tym miejscem na prawdę wiele wspomnień i bardzo dobrych chwil. Nie winie żadnej z administratorek, które bardzo dobrze wykonywały swoją pracę i z pewnością ciężko będzie je zastąpić. Żadnej nie obwiniam i proszę was wszystkich o to samo, po prostu uszanujmy ich decyzję. Wracając do sedna, chce aby blog nadal istniał, żebyśmy mogli nadal rozbudowywać fabułę, stawiać sobie nowe wyzwania, cieszyć się ze zwykłego pisania wraz z innymi. Mogę nie być dobrą administratorką, mogę popełniać błędy, jednak mimo to, chce chociaż spróbować. Chętnie przyjmę pomoc i od innych, wysłucham również co was męczy, jakich zmian byście pragnęli, aby lepiej wam się żyło i co najważniejsze, chce aby każdy kto należy do bloga, napisał czy na nim zostaje czy niestety ale odchodzi. O wiadomości proszę na howrse, możecie mnie łatwo znaleźć pod nickiem Taiga
To wszystko co chyba miałam do powiedzenia, pozdrawiam i życzę miłego dnia.
To wszystko co chyba miałam do powiedzenia, pozdrawiam i życzę miłego dnia.
Może by się pożegnać, zamiast zniknąć bez słowa?
Na wstępie powiem: jeśli nie masz ochoty tego czytać albo się nie interesujesz, po prostu przewiń ten post i nie zwracaj na niego uwagi. Chciałabym was uświadomić, że (jeśli w ogóle ktoś wie, że jestem drugą administratorką) nie będę dłużej uczestniczyć w blogu. Hm, pewnie niektórzy zastanawiają się dlaczego to w ogóle piszę... Otóż, spędziłam tu różne, naprawdę najróżniejsze chwile i wspominam je w większym stopniu pozytywnie, co się przez to rozumie - nie chcę tak po prostu odejść bez słowa, choć zdaje sobie sprawę z tego, że połowie i tak nie zrobi to większej różnicy. Niestety na blogu nie czuję się już dobrze, więc po co to ciągnąć... w każdym razie ja już nic tu nie dodaję, nie daję znaku życia, jedynie wrzucam postacie do zakładek (zanim odejdę, wszyscy tam będą, słowo). No cóż, zachowujcie się jakby nigdy mnie nie było, moje postacie sobie umrą, uciekną czy coś... No właśnie, nieodpowiedzialnie jest zostawiać swoje twory podczas trwania fabuły, mimo wszystko muszę to zrobić. Na pewno sobie poradzicie, macie członków i administratorkę. Gdy zdaje sobie sprawę z tego, kto mniej więcej nie zerwie ze mną kontaktu, jestem szczęśliwa, ale gdy myślę o tym, że po tym zajściu perfidnie ktoś napiszę "Kinga odeszła do Tavv" (bo pewnie niektórzy wiedzą, że odnawiam z nią Rimear) to na Boga: niech przemyśli to jeszcze raz i wyciągnie własne wnioski zebrane z własnych obserwacji, a nie "usłyszałam, że ona jest zła, bo ktoś mi tak powiedział" (a jej nie znasz). Rozumiem, że nie każdy ją lubi, a niektórzy to już w ogóle nastawieni wrogo, bojowo i inne synonimy tego słowa... Każdy ma wady i Paulina nie jest wyjątkiem, spokojnie. Możecie po prostu nie drążyć tematu i się wyminąć albo rozwiązać spór, by przypadkiem bezsensownie nie wszczynać kłótni i hejtować; to sprawi, że ludzie będą was postrzegać bardziej dojrzale... Poważnie, darcie kotów do niczego nie prowadzi i niejednokrotnie sama się o tym przekonałam. Ale jeśli masz o niej takie zdanie, bo ktoś cię o tym poinformował... to nie jest w porządku, warto mieć bowiem własne zdanie, za to powinno się ludzi szanować. Bądźmy sprawiedliwi wobec siebie... Polecam po prostu sobie porozmawiać, ponieważ pozory mogą bardzo mylić. No i warto wspomnieć, a także uprzedzić: nie odchodzę z powodu Tavv! To moja decyzja i nie chciałabym widzieć zdań, że ją bronię... ponieważ ja bronie swoich racji, mimo że to może inaczej wyglądać. Czuję się tu nieswojo, tak jak w pewnej przyjaźni - niestety, są to moje własne, osobiste odczucia, niczym ani nikim innym nie poparte. Jeśli teraz sądzicie, że opowiadam o powyższym na ślepo to nie - ogólnie wszystko co napisałam, cóż... że tak powiem jest przeze mnie "przekartkowane". Dziękuję za wspólne chwile.
Blog
Niestety zostaje on zamknięty. Jestem wam winna wyjaśnienia, lecz są to sprawy prywatne. Bardzo przepraszam, cieszę się, że mogłam was spotkać. Może jeszcze się spotkamy na jakimś blogu, wspólnie pisząc. :)
~ Sylvanas.
Oczywiście jeśli chcą być tu jacyś nowi admini, piszcie śmiało.
~ Sylvanas.
Oczywiście jeśli chcą być tu jacyś nowi admini, piszcie śmiało.
Rosalie
"Nie jestem s z a l o n a, po prostu moja rzeczywistość jest inna od Twojej"
| L o g i n|
| L o g i n|
╬Hefrysia╬
| E - m a i l|
╬✗╬
| R a n g a|
╬0p.╬
| N u m e r|
╬H901╬
| S e k t o r|
╬H╬
| I m i e ✗ N a z w i s k o|
╬Rosalie╬
╬Rosalie╬
| P s e u d o n i m|
╬Rose╬
| P ł e ć|
| P ł e ć|
╬Kobieta╬
|W i e k | | D a t a U r o d z e n i a |
╬14 luty/19 lat╬
| Z n a k Z o d i a k u |
╬Wodnik╬
| O r i e n t a c j a|
╬Heteroseksualna╬
| K a r a|
╬Posiadanie mocy/3 lata╬
|C h a r a k t e r|
╬Rose to niezwykle wrażliwa osoba, która ma swój świat i swoje kredki.
Zamknięcie w
więzieniu, a później epidemia mają na nią bardzo
niekorzystny wpływ, jej umysł wciąż walczy
ze świadomością położenia, w
jakim się znajduje. Często ucieka w wyimaginowaną
rzeczywistość,
wyobraźnia stała się jej drugim domem, przez co często wpada w tarapaty -
zakrzywiony obraz nie pozwala na zdrową ocenę sytuacji. Można
powiedzieć, że po części
zwariowała, czasami zachowuje się zupełnie
sprzecznie niż wymaga tego sytuacja. Nie umie
przejść obojętnie wobec
cudzej krzywdy, w kryzysowych przypadkach, gdy coś komuś zagraża
jest w
stanie się "ogarnąć" i podjąć konkretne działania, jednak to na prawdę
rzadkość. Żywe
trupy budzą w niej odrazę, która wywołuje u niej wyrzuty
sumienia, po części wciąż widzi ludzi
w tych potworach. Towarzystwo daje
jej poczucie bezpieczeństwa, samotność to jeden z jej
największych
wrogów, który pogarsza jej stan psychiczny. Na wolności lubiła się
wygłupiać,
żartować i się bawić, teraz jest to nieco stłumione przez
przytłoczenie otoczeniem. Jest dosyć
ziecinna, choć uwielbia długie
rozmowy. Akceptacja towarzyszy powinna uspokoić jej dzikie
wyskoki typu
próba zaprzyjaźnienia się z zombie, brak zrozumienia może dać odwrotny
efekt. ╬
|W y g l ą d|
╬Rosalie jest drobną, acz wysoką osóbką o filigranowym typie urody. Jest
bardzo szczupła, a
nawet nieco wychudzona. Ma delikatną, jasną cerę,
całą sobą przypomina kruchą, porcelanową
lalkę lub aniołki z obrazów.
Jej niewielką buzię okala burza bujnych, kasztanowych włosów,
sięgających aż do końca pleców. Charakterystyczną cechą dziewczyny są
ogromne, błękitne
oczy niczym u małego dziecka, otoczonych gęstymi
rzęsami, oraz pełne, jasnoróżowe usta. ╬
|Z n a k i S z c z e g ó l n e|
✗
|M o c|
╬Miraż╬
|U m i e j ę t n o ś c i|
╬Miraż╬
|U m i e j ę t n o ś c i|
➥Tworzenie bardzo realistycznych iluzji, działających na wszystkie zmysły
(np.
dotykając wyimaginowanego ognia można "czuć" ból poparzenia, ale
efekt działa tylko
na umysł, więc na ciele nie pozostają żadne ślady)╬
➥"Przenoszenie się" do własnego świata, np. gdy zamyka oczy może jej się
wdawać, że
jest zupełnie gdzie indziej, jednak dzieje się to tylko w
wyobraźni╬
➥Pozorna zmiana wyglądu swojego i otoczenia╬
|W y p o s a ż e n i e|
╬Średniej wielkości sakiewka, wypełniona najróżniejszymi rzeczami od
skrawków materiałów, przez niekompletne sztućce, kawałki lustra, na
kolorowych klamerkach kończąc. W większości to rzeczy bezużyteczne,
jednak dla Rose to prawdziwe skarby. No, ma też starego, wyliniałego
szczura.╬
|C i e k a w o s t k i|
➥Nie do końca zrównoważona psycicznie╬
➥Kolekcjonuje losowe przedmioty, które zdarzy jej się znaleźć. ╬
➥Często gada ze swoim szczurem, lub "słyszy głosy"╬
➥Jej zwierzak ma na imię Abraham╬
➥Kolekcjonuje losowe przedmioty, które zdarzy jej się znaleźć. ╬
➥Często gada ze swoim szczurem, lub "słyszy głosy"╬
➥Jej zwierzak ma na imię Abraham╬
|O c e n a|
Pochwały/Skargi: 100/0
|G ł o s|
╬✗╬
Od Taigi C.D Siegraina
Znowu mam siedzieć i się nie ruszać, przykro mi, ale nie jestem do tego
stworzona. Może jakbym miała chociaż dobrą książkę do poczytania, czy
chociażby zwykłą krzyżówkę, która zajęłaby mnie chociaż za dziesięć
minut, ale tutaj nic takiego nie ma. Najlepsze w tym wszystkim jest to,
że ta noga nawet mnie nie boli, mam wrażenie, że jest to zwykłe
draśnięcie, czy też przetarcie. Miałam ochotę znowu pograć z nim w
pokera, przecież nie może mieć cały czas szczęścia... A może chował tak
na prawdę gdzieś pod rękawem karty, dlatego cały czas to ja musiałam
pozbywać się swoich ubrań, cóż nie pomyślałam o tym w tamtej chwili
- Wiem, że nie jesteś w niego za dobra, dlatego mam inny pomysł. Co powiesz na masaż? - Na te słowa na mojej twarzy uśmiech pojawił się sam. Bez słowa położyłam się na brzuchu ściągając wszystko co zbędne, aby mógł mnie masować. Usłyszałam jedynie jego śmiech, a zaraz po tym poczułam dotyk na swoich plecach. Miał chłodne, ale delikatne dłonie, co dawały dużą ulgę. Już po pierwszych ruchach, mogłam śmiało powiedzieć, że odleciałam. Zamknęłam oczy i oddawałam mu się w całości. Tak, zdecydowanie potrzebowałam masażu
- Wiesz, że Twoim błędem było pokazanie mi, jak dobrze umiesz to robić - Wymruczałam
- Niby dlaczego? - Wilgnymi wargami dotknął skóry na karku
- Będę Cię do tego częściej wykorzystywać. Zdecydowanie częściej - Przeciągałam ostatnie litery z cichym pomrukiem - Chociaż to nie zmienia faktu, że tak czy owak pójdziemy ponownie do Twojego doktorka po papiery i jego dziennik
- Nie musimy tam wracać, mówiłem Ci już o tym. Teraz to Ty musisz odpocząć, a Twoja rana musi się zrosnąć - Westchnął. Otworzyłam oczy, niezadowolona z jego słów. Szybko przewróciłam się tak, że byłam do niego przodem, a on dalej siedział, a raczej jedynie opierał się o moje nogi
- Odpocząć, wszyscy jedynie gadacie o tym odpoczynku. Ileż można, mówię wszystkim, że czuje się wyśmienicie to mnie nie słuchacie. Sytuacja jest bardzo poważna, może jeśli przeczytasz to co tak bardzo pragniesz koszmary ustaną. Poza tym, tutaj może być Twój brat, wypadałoby go znaleźć - Przyłożyłam palec do ust zastanawiając się chwilę - I skoro minęły dwa lata, to może on jest już martwy! - Powiedziałam nagle zadowolona
- Nie wiem i nie chce wiedzieć. Nie sprawdzimy tego, a nawet jeśli ktoś miałby to sprawdzić, to pójdę tam sam - Postanowił siadając pod ścianą, aby nie obciążać moich nóg
- Ostatnio, gdyby nie ja, to może nawet byś tego nie przeżył - Znowu nadęłam policzki niezadowolona. Nie chciałam żeby poszedł tam sam, martwiłam się o niego. Taka podróż, to kilka godzin, dodatkowo spotkanie z różnymi stworami i może z walniętym doktorkiem, który jest trochę potężny i nie łatwo go pokonać. Musiałam go przekonać, żeby iść tam razem, albo nie, musiał mi obiecać, że nie pójdzie tam beze mnie.
- To było ostatnio, trochę się nauczyłem przez ten czas wiesz? - Podniósł jedną brew do góry z lekkim uśmiechem. - Nie masz się o co martwić, postaram się to załatwić szybko
- Dobra powiem to inaczej, albo idziesz ze mną, albo strzele takiego focha, jakiego świat nie widział. Jednak, jeśli mi obiecasz, że mi powiesz kiedy zamierzasz iść i beze mnie się nie ruszysz, to mogę Ci zapewnić, że nie będziesz tego żałować - Podniosłam się na nogach, kierując swój wzrok na niego, uśmiechając się przy tym zadziornie
- Możesz nie wykorzystywać swoich walorów - Złapał mnie w tali, gdy byłam już wystarczająco blisko niego
- Nie wiem o co Ci chodzi - Wyszeptałam mu do ucha - To prosty układ idę z Tobą jesteś milusia, nie idę jestem wredną zimną su.ką. Wybór należy do Ciebie skarbie - Pocałowałam go w skroń. Widziałam, że takie zabawy go denerwują. Widziałam to w jego oczach, czułam nawet przez to jak mnie dotykał. Patrzyłam mu prosto w oczy z uśmiechem, czekając na odpowiedź, nie robiłam tego złośliwie, martwiłam się o niego. Jeśli coś by mu się stało, a mnie nie byłoby obok, to nie byłabym w stanie sobie tego wybaczyć. Wolę zginąć obok niego, w walce z nim, wiedząc, że robiłam wszystko, abyśmy oboje żyli, niż jakbym miała się zadręczać przez całe życie, dlaczego to spotkało właśnie jego i dlaczego ja nie umiałam zareagować.
- Nie umiesz taka być, nie dla mnie - Powiedział to tak pewnie, że aż sama byłam zaskoczona. Jednym ruchem powalił mnie na łóżko, trzymając przy tym za nogę, na której znajdował się bandaż. - No powiedz, umiałabyś mi powiedzieć "nie", kiedy byłbym tak blisko - Ciepłe powietrze które wydychał przez lekko rozszerzone usta, padały prosto na moje wargi, dzięki czemu przez całe ciało przechodziły mnie dreszcze
- Jeśli mnie tutaj zostawisz i pójdziesz sam, to owszem, będę umiała Ci tak powiedzieć - Wyszeptałam, nie zmieniając pozycji - Chyba wiesz, że należę do tych upartych - Podniosłam kącik ust. O tym, że na pewno nie byłoby mi łatwo mu odmówić, a tym bardziej udawać, że chce być dla niego zimna, nie przyszłoby mi tak łatwo, jeśli w ogóle dałabym radę, o tym nie musi wiedzieć. W końcu nawet jeśli wyjdzie to zauważę, jego zniknięcie i zapewne jak się domyśla, ruszyłabym za nim.
Siegrain?
- Wiem, że nie jesteś w niego za dobra, dlatego mam inny pomysł. Co powiesz na masaż? - Na te słowa na mojej twarzy uśmiech pojawił się sam. Bez słowa położyłam się na brzuchu ściągając wszystko co zbędne, aby mógł mnie masować. Usłyszałam jedynie jego śmiech, a zaraz po tym poczułam dotyk na swoich plecach. Miał chłodne, ale delikatne dłonie, co dawały dużą ulgę. Już po pierwszych ruchach, mogłam śmiało powiedzieć, że odleciałam. Zamknęłam oczy i oddawałam mu się w całości. Tak, zdecydowanie potrzebowałam masażu
- Wiesz, że Twoim błędem było pokazanie mi, jak dobrze umiesz to robić - Wymruczałam
- Niby dlaczego? - Wilgnymi wargami dotknął skóry na karku
- Będę Cię do tego częściej wykorzystywać. Zdecydowanie częściej - Przeciągałam ostatnie litery z cichym pomrukiem - Chociaż to nie zmienia faktu, że tak czy owak pójdziemy ponownie do Twojego doktorka po papiery i jego dziennik
- Nie musimy tam wracać, mówiłem Ci już o tym. Teraz to Ty musisz odpocząć, a Twoja rana musi się zrosnąć - Westchnął. Otworzyłam oczy, niezadowolona z jego słów. Szybko przewróciłam się tak, że byłam do niego przodem, a on dalej siedział, a raczej jedynie opierał się o moje nogi
- Odpocząć, wszyscy jedynie gadacie o tym odpoczynku. Ileż można, mówię wszystkim, że czuje się wyśmienicie to mnie nie słuchacie. Sytuacja jest bardzo poważna, może jeśli przeczytasz to co tak bardzo pragniesz koszmary ustaną. Poza tym, tutaj może być Twój brat, wypadałoby go znaleźć - Przyłożyłam palec do ust zastanawiając się chwilę - I skoro minęły dwa lata, to może on jest już martwy! - Powiedziałam nagle zadowolona
- Nie wiem i nie chce wiedzieć. Nie sprawdzimy tego, a nawet jeśli ktoś miałby to sprawdzić, to pójdę tam sam - Postanowił siadając pod ścianą, aby nie obciążać moich nóg
- Ostatnio, gdyby nie ja, to może nawet byś tego nie przeżył - Znowu nadęłam policzki niezadowolona. Nie chciałam żeby poszedł tam sam, martwiłam się o niego. Taka podróż, to kilka godzin, dodatkowo spotkanie z różnymi stworami i może z walniętym doktorkiem, który jest trochę potężny i nie łatwo go pokonać. Musiałam go przekonać, żeby iść tam razem, albo nie, musiał mi obiecać, że nie pójdzie tam beze mnie.
- To było ostatnio, trochę się nauczyłem przez ten czas wiesz? - Podniósł jedną brew do góry z lekkim uśmiechem. - Nie masz się o co martwić, postaram się to załatwić szybko
- Dobra powiem to inaczej, albo idziesz ze mną, albo strzele takiego focha, jakiego świat nie widział. Jednak, jeśli mi obiecasz, że mi powiesz kiedy zamierzasz iść i beze mnie się nie ruszysz, to mogę Ci zapewnić, że nie będziesz tego żałować - Podniosłam się na nogach, kierując swój wzrok na niego, uśmiechając się przy tym zadziornie
- Możesz nie wykorzystywać swoich walorów - Złapał mnie w tali, gdy byłam już wystarczająco blisko niego
- Nie wiem o co Ci chodzi - Wyszeptałam mu do ucha - To prosty układ idę z Tobą jesteś milusia, nie idę jestem wredną zimną su.ką. Wybór należy do Ciebie skarbie - Pocałowałam go w skroń. Widziałam, że takie zabawy go denerwują. Widziałam to w jego oczach, czułam nawet przez to jak mnie dotykał. Patrzyłam mu prosto w oczy z uśmiechem, czekając na odpowiedź, nie robiłam tego złośliwie, martwiłam się o niego. Jeśli coś by mu się stało, a mnie nie byłoby obok, to nie byłabym w stanie sobie tego wybaczyć. Wolę zginąć obok niego, w walce z nim, wiedząc, że robiłam wszystko, abyśmy oboje żyli, niż jakbym miała się zadręczać przez całe życie, dlaczego to spotkało właśnie jego i dlaczego ja nie umiałam zareagować.
- Nie umiesz taka być, nie dla mnie - Powiedział to tak pewnie, że aż sama byłam zaskoczona. Jednym ruchem powalił mnie na łóżko, trzymając przy tym za nogę, na której znajdował się bandaż. - No powiedz, umiałabyś mi powiedzieć "nie", kiedy byłbym tak blisko - Ciepłe powietrze które wydychał przez lekko rozszerzone usta, padały prosto na moje wargi, dzięki czemu przez całe ciało przechodziły mnie dreszcze
- Jeśli mnie tutaj zostawisz i pójdziesz sam, to owszem, będę umiała Ci tak powiedzieć - Wyszeptałam, nie zmieniając pozycji - Chyba wiesz, że należę do tych upartych - Podniosłam kącik ust. O tym, że na pewno nie byłoby mi łatwo mu odmówić, a tym bardziej udawać, że chce być dla niego zimna, nie przyszłoby mi tak łatwo, jeśli w ogóle dałabym radę, o tym nie musi wiedzieć. W końcu nawet jeśli wyjdzie to zauważę, jego zniknięcie i zapewne jak się domyśla, ruszyłabym za nim.
Siegrain?
wtorek, 28 czerwca 2016
Od Taigi C.D Sylvanas
- Znalazłaś chociaż wyjście? -Podniosłam ton głosu, nieco zirytowana.
Mogłam zrozumieć, że nie chce nas niczym martwić, że może widziała
stwory, których my nie powinniśmy widzieć, jednak mimo wszystko, powinna
nam powiedzieć cokolwiek. Każdy z jej powrotem wiązał pewne nadzieję,
na to, że wkrótce wszyscy stąd wyjdziemy. Staniemy na ziemi, zwykłej,
normalnej ziemi, a słońce dotknie nasze twarze. Zapewne nie byłoby osoby
tutaj, która by o tym nie marzyła
- Tak - Wydusiła marszcząc brwi. Na te słowa zdębiałam, przez miesiąc nikomu o tym nie mówiła, każdy żył w niepewności, podczas gdy ona na prawdę to zrobiła. Odnalazła wyjście, już chciałam zadać kolejne pytanie. Dowiedzieć się dlaczego tak długo to przed nami ukrywała, lecz nie musiałam nawet zadawać pytania - Potrzebujemy więcej osób, żeby tam iść i przejść. Nawet 5 najsilniejszych osób sobie z tym nie poradzą - Wyznała odwracając wzrok. Bez słowa podeszłam do niej, aby położyć swoją rękę na jej ramieniu
- Ja rozumiem, tylko zrozum też nas, każdy zaczynał się nieco denerwować - Westchnęłam, podnosząc delikatnie kącik ust. Z jednej strony poczułam ulgę, możliwość wydostania się stąd jest ogromnym pocieszeniem, z drugiej jednak, nieco przeraziły mnie jej słowa, że nawet pięciu najsilniejszych może nie być w stanie pozabijać tego co tam jest - Skoro tak wygląda sytuacja, musimy się lepiej przygotować.
- Znacznie lepiej...
- Pamiętaj, że możesz na nas liczyć - Pozwoliłam jej odejść w spokoju i sama wróciłam do swojej celi. Radość coraz bardziej zmieniała się w niepokój, nie mogłam przestać myśleć o tym, co może być przeszkodą do drzwi prowadzących na wolność. Nie raz wyobrażałam sobie, jak przechodzę przez prób i wdycham świeże powietrze, nie zawsze w mojej głowie rodzą się takie szczęśliwe wizję. Nie raz wyobrażam sobie, że wszystko zostało zniszczone, że nic już nie można odratować. Wszystkie zwierzęta się przemieniły, a na ulicach nie można spotkać nikogo innego jak zombie. Taki obraz widziałam już w swoich snach, widziałam również siebie jak stoję na krańcu dachu, gotowa do skoku w grupę umarlaków.
- Taiga - Poczułam jak ktoś usilnie dźga mnie palcem w ramię, dopiero teraz obejrzałam się w bok, aby spojrzeć na twarz Nagito
- Coś się stało? - Przekręciłam głowę z pytającym spojrzeniem, nie rozumiejąc jego miny. W sumie nigdy nic nie mogłam z niej wyczytać
- Słychać Cię było na całym korytarzu. Dlaczego krzyczałaś? - Słuchając go miałam wrażenie, że podczas całej naszej rozmowy był w zupełnie innym świecie do którego dotarło jedynie to zdanie, podczas którego podniosłam głos
- Trochę się zdenerwowałam to fakt, ale pamiętasz jak kiedyś pytałeś jak wygląda słońce? Ja już sama zapominam jak ono wygląda. Nie potrafię sobie przypomnieć jak pachnie trawa, czy jakie to uczucie, gdy piasek sypie Ci się pomiędzy palcami. Po prostu o tym zapominam - Położyłam się na łóżku, wlepiając swój wzrok w sufit. Po chwili przetarłam twarz dłońmi. Pomimo iż siedzieliśmy w ciszy, to wiedziałam, że on wciąż siedzi obok mnie. Poczułam jak palcami dotyka czegoś przy moim pasie, dopiero jak podniosłam wzrok,zauważyłam, że trzyma małego pluszaka
- Cały czas nosisz go przy sobie... - Powiedział to bardziej do siebie niż do mnie, przez co nawet nie wiedziałam, czy to stwierdzenie, czy też pytanie
- Taki mój amulet - Podniosłam się do siadu, uśmiechając przy tym. Siedzieliśmy tak jeszcze kilka minut, głównie wspominając jak to musiał mi go zszywać ponieważ go do tego zmusiłam. Znowu na jego twarzy dostrzegłam delikatny uśmiech. Słysząc pukanie odruchowo podniosłam wzrok do góry. U progu stała Sylvanas, która widząc nasze spojrzenia weszła głębiej
- Ponoć miałaś wypadek na zewnątrz, dowiedziałam się przed chwilą. Byłaś u Hany?
- Miałaś wypadek? - Nagito zmarszczył brwi, zanim zdążyłam odpowiedzieć. Teraz oboje patrzyli na mnie jakbym co najmniej zjadła wszystkie zapasy z magazynu
- Spokojnie, byłam u Hany, wszystko jest ok. Niewielki odłamek metalu został w mojej nodze i musiała go usunąć, żadnego innego zagrożenie nie ma - Wyjaśniłam starając się zachować jak najbardziej normalny wyraz twarzy.
- Musisz bardziej uważać, jak my wszystko. Łatwo o infekcję, wiemy, że można się zarazić przez ugryzienie, nie wiadomo jeszcze co ze śliną i krwią... Chociaż krwi jestem pewna - Skrzyżowała ręce opierając się o ścianę i zastanawiając nad czymś
- Pewnie, jeśli ślina dostanie się do otwartej rany to też dojdzie do zakażenia - Stwierdził chłopak, wypuszczając z palców maskotkę
- Każdy po patrolu powinien być dokładnie przejrzany - Odezwałam się nagle - Ja w pierwszej chwili nawet nic nie poczułam, jeśli u kogoś innego przy walce stanie się mała rana i dojdzie do zakażenia to może nawet nie będzie o tym wiedzieć - Spojrzałam na nich z poważną miną.
- Nagito chodź proszę ze mną, weźmiesz miskę dla Tai
- Dajcie spokój chodzić mogę - Burknęłam
- Leż - Odpowiedzieli dosłownie w tym samym czasie. Nie wierzę, nie dosyć, że Sieg, każe mi się nie ruszać, to jeszcze oni. Jak tak dalej pójdzie to moja cela będzie najczęstszym miejscem jakie zwiedzam.
Sylv, Nagito?
- Tak - Wydusiła marszcząc brwi. Na te słowa zdębiałam, przez miesiąc nikomu o tym nie mówiła, każdy żył w niepewności, podczas gdy ona na prawdę to zrobiła. Odnalazła wyjście, już chciałam zadać kolejne pytanie. Dowiedzieć się dlaczego tak długo to przed nami ukrywała, lecz nie musiałam nawet zadawać pytania - Potrzebujemy więcej osób, żeby tam iść i przejść. Nawet 5 najsilniejszych osób sobie z tym nie poradzą - Wyznała odwracając wzrok. Bez słowa podeszłam do niej, aby położyć swoją rękę na jej ramieniu
- Ja rozumiem, tylko zrozum też nas, każdy zaczynał się nieco denerwować - Westchnęłam, podnosząc delikatnie kącik ust. Z jednej strony poczułam ulgę, możliwość wydostania się stąd jest ogromnym pocieszeniem, z drugiej jednak, nieco przeraziły mnie jej słowa, że nawet pięciu najsilniejszych może nie być w stanie pozabijać tego co tam jest - Skoro tak wygląda sytuacja, musimy się lepiej przygotować.
- Znacznie lepiej...
- Pamiętaj, że możesz na nas liczyć - Pozwoliłam jej odejść w spokoju i sama wróciłam do swojej celi. Radość coraz bardziej zmieniała się w niepokój, nie mogłam przestać myśleć o tym, co może być przeszkodą do drzwi prowadzących na wolność. Nie raz wyobrażałam sobie, jak przechodzę przez prób i wdycham świeże powietrze, nie zawsze w mojej głowie rodzą się takie szczęśliwe wizję. Nie raz wyobrażam sobie, że wszystko zostało zniszczone, że nic już nie można odratować. Wszystkie zwierzęta się przemieniły, a na ulicach nie można spotkać nikogo innego jak zombie. Taki obraz widziałam już w swoich snach, widziałam również siebie jak stoję na krańcu dachu, gotowa do skoku w grupę umarlaków.
- Taiga - Poczułam jak ktoś usilnie dźga mnie palcem w ramię, dopiero teraz obejrzałam się w bok, aby spojrzeć na twarz Nagito
- Coś się stało? - Przekręciłam głowę z pytającym spojrzeniem, nie rozumiejąc jego miny. W sumie nigdy nic nie mogłam z niej wyczytać
- Słychać Cię było na całym korytarzu. Dlaczego krzyczałaś? - Słuchając go miałam wrażenie, że podczas całej naszej rozmowy był w zupełnie innym świecie do którego dotarło jedynie to zdanie, podczas którego podniosłam głos
- Trochę się zdenerwowałam to fakt, ale pamiętasz jak kiedyś pytałeś jak wygląda słońce? Ja już sama zapominam jak ono wygląda. Nie potrafię sobie przypomnieć jak pachnie trawa, czy jakie to uczucie, gdy piasek sypie Ci się pomiędzy palcami. Po prostu o tym zapominam - Położyłam się na łóżku, wlepiając swój wzrok w sufit. Po chwili przetarłam twarz dłońmi. Pomimo iż siedzieliśmy w ciszy, to wiedziałam, że on wciąż siedzi obok mnie. Poczułam jak palcami dotyka czegoś przy moim pasie, dopiero jak podniosłam wzrok,zauważyłam, że trzyma małego pluszaka
- Cały czas nosisz go przy sobie... - Powiedział to bardziej do siebie niż do mnie, przez co nawet nie wiedziałam, czy to stwierdzenie, czy też pytanie
- Taki mój amulet - Podniosłam się do siadu, uśmiechając przy tym. Siedzieliśmy tak jeszcze kilka minut, głównie wspominając jak to musiał mi go zszywać ponieważ go do tego zmusiłam. Znowu na jego twarzy dostrzegłam delikatny uśmiech. Słysząc pukanie odruchowo podniosłam wzrok do góry. U progu stała Sylvanas, która widząc nasze spojrzenia weszła głębiej
- Ponoć miałaś wypadek na zewnątrz, dowiedziałam się przed chwilą. Byłaś u Hany?
- Miałaś wypadek? - Nagito zmarszczył brwi, zanim zdążyłam odpowiedzieć. Teraz oboje patrzyli na mnie jakbym co najmniej zjadła wszystkie zapasy z magazynu
- Spokojnie, byłam u Hany, wszystko jest ok. Niewielki odłamek metalu został w mojej nodze i musiała go usunąć, żadnego innego zagrożenie nie ma - Wyjaśniłam starając się zachować jak najbardziej normalny wyraz twarzy.
- Musisz bardziej uważać, jak my wszystko. Łatwo o infekcję, wiemy, że można się zarazić przez ugryzienie, nie wiadomo jeszcze co ze śliną i krwią... Chociaż krwi jestem pewna - Skrzyżowała ręce opierając się o ścianę i zastanawiając nad czymś
- Pewnie, jeśli ślina dostanie się do otwartej rany to też dojdzie do zakażenia - Stwierdził chłopak, wypuszczając z palców maskotkę
- Każdy po patrolu powinien być dokładnie przejrzany - Odezwałam się nagle - Ja w pierwszej chwili nawet nic nie poczułam, jeśli u kogoś innego przy walce stanie się mała rana i dojdzie do zakażenia to może nawet nie będzie o tym wiedzieć - Spojrzałam na nich z poważną miną.
- Nagito chodź proszę ze mną, weźmiesz miskę dla Tai
- Dajcie spokój chodzić mogę - Burknęłam
- Leż - Odpowiedzieli dosłownie w tym samym czasie. Nie wierzę, nie dosyć, że Sieg, każe mi się nie ruszać, to jeszcze oni. Jak tak dalej pójdzie to moja cela będzie najczęstszym miejscem jakie zwiedzam.
Sylv, Nagito?
Subskrybuj:
Posty (Atom)