"Nasz kochany rząd wprowadziłby stan wyjątkowy, uruchomił wojewodów i
sztaby kryzysowe oraz centra koordynacji na zasadzie zwalczania
epidemii. Tylko, że...
Każde duże skupisko ludzi, to wylęgarnia
zombie. Każde miasto staje się potencjalnym siedliskiem zarazy. Trzeba
by izolować miasta. Wojsko stara się ewakuować wszystkich zdrowych cywili."
Przechodząc
z dwoma strażnikami obok ich głównej kwatery usłyszał pierwszy raz to
co dzieje się na świecie, spojrzał zszokowany przez szybę wpatrując się w
telewizor, tak samo postąpili Ci co go prowadzili. Widział nagranie jak
człowiek rzuca się na drugiego. Przecież to niemożliwe... filmy o
zombii zawsze były jego ulubionymi, ale takie coś nie miało prawa się
stać. Filmowego zombie interesuje tylko jedno, dopaść żywego człowieka i
zjeść
jego mózg, czy jakikolwiek narząd. Zabity w tak drastyczny sposób
człowiek też staje się zombie
i rusza na łowy. Filmowe zombie mnożą się w postępie geometrycznym, jak
wirusy najbardziej śmiercionośnych chorób. Według ustaleń tych badaczy,
gdyby doszło do inwazji zombie, to ludzkość by stanęła na krawędzi
zagłady.Chłopak wszystko analizował sobie w głowie, jednak nie potrafił
do końca trzeźwo myśleć, czuł strach, ale przez tą mieszaninę emocji
przebiła się ulga że te stwory się tutaj nie dostaną, to przecież
największe i najlepiej strzeżone więzienie na świecie. Chłopak ponownie
skupił się na magicznym pudełku który jest jedynym źródłem informacji z
zewnątrz. Widział wojsko, próbujące ratować miasta. Z drugiej strony
ewakuacja całego miasta trwa za długo. Odizolowanie i
ewakuacja "zakażonej" dzielnicy to operacja nie do wykonania w krótkim
czasie potrzebnym do ograniczenia ogniska zarazy. A trzeba uruchomić
wszystkie służby medyczne do identyfikacji zainfekowanych. Wyobrażacie
sobie histerię i panikę w szpitalu, gdzie trafia człowiek w trakcie
przemiany? Luxio czuł, że postępował tak jak jest w filmach, ale ich
także nie powinno się ślepo słuchać, w każdym pojawiają się inne,
próbował dostrzec najmniejsze szczegóły na wszelki wypadek i mu się
udało. Jeden z żołnierzy strzelił przemienionemu człowiekowi w głowę, a
ten już się nie podniósł, już wie jak je zabić, chociaż tyle. Nagle
obraz zaczął być niewyraźny i słychać było szumy. Jeden ze strażników
wstał jak najszybciej machając na prawo i lewo anteną. Poczuł uderzenie w
tył głowy.
- Ruszaj się - Usłyszał w głosie strażnika przerażenie.
Jego
cela była w Sektorze dalej, dużo tędy już go prowadzili irytowało ich
to jak im mądrze odpowiadał na pytania, był uczonym. No tak co ktoś
inteligentny robi w więzieniu. W jego wypadku posiadanie mocy było
przekleństwem straciłem wszystko na co zapracowałem. Ale szybko
zrozumiał, że teraz może mu to uratować życie. Wrócił myślami do
"apokalipsy" Blokady ulic, zamknięcie dworców kolejowych, autobusowych,
lotnisk daje w
efekcie masową panikę ludzi, którzy chcą znaleźć się jak najdalej od
zagrożenia.. Grzeczne prośby o pozostanie w domu nie zdadzą się na nic.
Masowy exodus z miast prowadzi do paraliżu komunikacyjnego i wywleczenia
zarazy na prowincję poza wszelką kontrolą.
Chciał nie chciał trzeba
wprowadzić stan wojenny. Skądś to znamy, ale tym razem zombie nie niosą
transparentów solidarności. Wcześniej czy później wojsko zacznie
strzelać do ludzi. Zaufanie do państwa, o ile takie jeszcze istniało,
trafia szlag.
Poza wojskiem, policją, służbami porządkowymi, strażą
graniczną, sokistami, ochroniarzami prawie nikt nie jest przygotowany do
zwalczania zombich, nie ma czym oprócz środków improwizowanych.
Kwestia wiary, religii i kościoła tylko komplikuje sprawę, bo im większe skupisko ludzi, tym więcej potencjalnych zombie.
Każda
instytucja państwowa, samorządowa, społeczna, każda jednostka
organizacyjna przestaje istnieć. Przetrwają odizolowane grupki
wegetujące do wyczerpania zapasów.
Wiedział, że może analizować
sytuacje jeszcze spory czas, gdyż do jego celi była nie krótka droga.
Jednak usłyszał okropne wrzaski. Spojrzałem przed siebie, na końcu
korytarza w plamie czołgał się mężczyzna w niebieskim stroju strażnika.
-
U-u-uciekaj... - Nie dokończył gdy nagle skoczył na niego inny
mężczyzna w tym samym stroju nasiąkniętym krwią. Chłopak poczuł jak jego
ciało drży, a drobinki potu spływają po czole. Stwór wstał i zaczął
patrzeć się w naszą stronę. Kurwa.. Kurwa.. Kurwa.. Luxio czuł że tutaj
zginie, ale nie chciał tego, zobaczył jak strażnicy wyjmują pistolety
drżącymi rękoma.
- Stój! Nie zbliżaj się! - Wrzasnął jeden z nich i w tamtym momencie to coś ruszyło na nas biegiem
No
strzelajcie do kurwy nędzy! Poczuł jak nogi uginają się pod nim. W
końcu usłyszał strzał, niestety koło jego ucha, upadł na ziemię a
wszystko było rozmazane i ten okropny pisk w uszach. Słyszał krzyki coś
przebiegło nad nim. Nie wiedział co się dzieje. Zaczął się szarpać w
nadziei, że znajdujące się kajdanki na jego rękach ustąpią ale nic to
nie dało. Próbował uspokoić przyspieszony oddech i serce które prawie
wyszło z klatki piersiowej, przed jego oczami pojawiły się wszystkie
wspaniałe chwile z życia. Mam zginąć tutaj? W taki sposób? Poczuł
ogromny ciężar na sobie, czyjeś ciało go przygniotło, od razu jego
orientacja w napływie strachu się poprawiła. Poczuł jak kropelki krwi
kapią na jego policzek. Przerażonymi oczami patrzył na ciało
funkcjonariusza z dziurą w głowie znajdującą się centralnie przed jego
twarzą. Jego skóra była popękana i stara, a krew zakrzepła. Przecież to
niemożliwe przecież dosłownie sekundę temu zginął. Rozejrzał się nerwowo
dokoła, słyszał wielokrotne strzały i co chwile koło niego upadały
kolejne ciała, które po chwili wstawały. Nie widziały go.. jakim cudem?
Przypatrywał im się uważnie. Nie atakują swoich rzucają się tylko na
funkcjonariuszy. W dodatku były okropnie szybkie, nie minęło kilka minut
a stwory przedostały się przez mur uzbrojonych ochroniarzy. Leżał tak
cały czas wpatrując się w sufit, nie mógł uwierzyć, ze to się dzieje,
musi się jak najszybciej stąd wydostać. Myślał nad tym co by
najprawdopodobniej postąpili wojskowi, natychmiast zamknęliby i
uszczelnili granice patrolowane z lądu, wody i
powietrza. Deklarują pomoc medyczną i humanitarną, wsparcie ratownicze i
wojskowe, które nadchodzi w znikomej ilości niesione tylko przez
ochotników. Żesz kurwa, poczuł łzy w oczach, jak to gówno tak szybko się
tutaj dostało? Przecież to wybuchło cztery państwa dalej... Nagle
zauważył, że już jakiś czas jest cisza. Chłopak wydostał się powoli spod
ciała. Rozejrzał się gwałtownie i stwierdzając że nie ma tutaj
zagrożenia podniósł broń sprawdzając jej magazynek, pusty... Dokoła było
mnóstwo zużytych naboi. Nosz... zacisnął pięści i przejrzał kilka
pistoletów miał szczęście, gdyż natrafił na dwa naboje. Najwyżej jeden
będzie dla niego. Dopiero teraz zauważył, że kajdanki które go więziły
były wręcz połamane. Czyżby jakieś nadprzyrodzone moce się w nim
budziły? To raczej nie czas na żarty... Ruszył powolnym krokiem przed
siebie, obrał kierunek swojej celi bo tylko tamte tereny znał.
Wbił
sztylet w ścianę pociągając go mocno w skos tworząc kolejną kreskę. Ile
to już? Spojrzał na ścianę pokrytą zarysowaniami, a każde oznaczało
jeden dzień. Ponad 2 lata... Najprawdopodobniej w kraju panuje zdrowa
paranoja, żadnego zaufania do drugiego człowieka,
wzajemna wrogość. Z trudem powstają małe wspólnoty ocalonych. Muszą
szukać odizolowanych, samowystarczalnych miejsc z ograniczonymi drogami
dostępu. I tak wracamy do plemiennego średniowiecza. Każda zdolna
przetrwać grupa musi "oczyszczać" teren wokół siebie. Oparł czoło o
szarą ścianę, samotność jest w tym wszystkim najgorsza, co prawda tak
najłatwiej jest przeżyć, chociaż grupa też ma swoje plusy. Przejechał
ręką po karku gdzie była wszczepiona maska, nadal się do tego nie
przyzwyczaił, czuł pewien dyskomfort mimo iż sam to wymyślił. Przyłożył
dłoń do ust i wydał z siebie głuchy dźwięk zmęczenia, poczuł jak jego
oczy powoli się zamykają. Kiedy przyszedł czas by je otworzyć zobaczył
przed sobą czyjąś sylwetkę, podskoczył zdziwiony, ale się nie odezwał,
jak zawsze był małomówny, nawet nie wiedział sam czy osobnik go
interesuje, po prostu chciał by jak najszybciej odszedł. Stworzenie niczym cień wymknęło się z jego celi. Wiedział, że nie powinien. Wiedział, że może to być pułapka, lub też nowy gatunek jednego z tych stworów. Nic by go nie zdziwiło po ponad 2 latach w tym miejscu. Sam zaczął tracić możliwość trzeźwego myślenia. Jednak ruszył za tym co ujrzał. Nie mógł nawet nazwać tego "czymś". Jego krok stawał się coraz szybszy, przeradzając się w bieg. Serce waliło mu jak młotem, utrudniając przy tym oddech. Maska niewiele w takiej sytuacji pomagała, za to utrudniała widoczność. Co doprowadziło do zderzenia się z czymś. Próbując zorientować się, gdzie znajduje się po upadku wstał z lekkim zachwianiem. Za nim stała kobieta, tym razem był pewien, jednak nie była tym samym czego szukał. Miała inną aurę. Wyjął sprawnie sztylet, ustawiając się w formie bojowej.
- Nie chce walczyć - Zaprotestowała kobieta, jednak również wyjęła broń, na którą wskazał.
Chyba nie wie co mówi, skoro nie chce walczyć, czemu trzyma w dłoni sztylety. Luxio przekręcił głowę, wycofując się powoli w oznace, że także, nie ma zamiaru doprowadzić do rozlewu krwi.
- Nie umiesz mówić? - Warknęła jednak wrogo kobieta, na co zacisnął pięść na swojej broni, mając w pogotowiu drugą rękę, która upewniała się czy bomby dymne są na swoim miejscu.
Zapadła cisza, ich wzrok spotkał się i mierzył przez parę dobrych minut. Od tego zajęcia odciągnęło go jak i napotkaną kobietę odgłos zombi. Wymienili się jeszcze spojrzeniami i ruszyli biegiem u swego boku, nie mieli co teraz rozmyślać czy sobie ufać. Nagle kobieta potknęła się i upadła na ziemię. Luxio zatrzymał się patrząc na nadbiegające stworzenia. Zawahał się. Wiedział, że jej nie może już pomóc, nie da rady jej pomóc, podniesienie dziewczyny w tak szybkim tempie było niemożliwe.. Zaczął biec i mijając dziewczynę wbił swój sztylet w głowę umarlaka, tak samo postąpił z kolejnym. A trzeci dostał uderzony z buta na który znajdował się kolejny sztylet, przecinający go wzdłuż ciała.Kiedy bez problemu pozbył się jeszcze trzech, podszedł do zszokowanej kobiety wyciągając w jej kierunku rękę. Nie oczekiwał wdzięczności, w końcu nie bez powodu cień go do niej doprowadził. Przez te zawahanie kobiety, miał okazje się jej przyjrzeć. Posiadała bladą cerę, która jest tu powszechnie spotykana z powodu braku dostępu do słońca. Bardziej przykuwały uwagę jej jasno szare oczy, które zrobiły na nim wrażenie. Przez maskę nikt nie mógł odczytać jego emocji, więc mógł zachwycać się do woli, na co sobie niestety nie pozwolił, przez zaistniałą sytuację.
<Rais, jak coś Luxio nic nie mówi jedynie skinie głową.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz