niedziela, 15 listopada 2015

Od Nicolasa C.D Rade

- Daniel, już od dawna go nie ma.
- Pewnie nie żyje. - parsknąłem pod nosem, podnosząc kącik ust i przeglądając książki znajdujące się na stole. Trochę mnie to martwiło ale co mogłem poradzić. - Gdyby był mądrzejszy nigdy by tu nie trafił.
- I pewnie już by nie żył.
- Nie. Na zewnątrz, bardziej by sobie poradził.
- Ehh.. Więc niezbyt Cię to interesuję, tak ?
- Yop. - zamknąłem książkę i spojrzałem na blondynkę. - Pożyczam. - mruknąłem przeglądając resztę okładek książek na stole. - To wszystko ?
- Tak.
- Cześć. - machnąłem ręką i wyszedłem.
Wróciłem do celi. Rade leżała zwinięta w kłębek.
Przyznam że wyglądała dość uroczo. Podniosłem ją delikatnie i położyłem na materacu, przykrywając kocem.
Położyłem się na swoim miejscu, przymykając oczy.

- To było jakieś 2 miesiące temu, gdy wracałam z drugiego końca kraju do rodzinnego domu pociągiem. Warto dodać, że niedawno zaczęłam się interesować kolorowankami dla dorosłych na odstresowanie. Zaraz po tym jak wsiadłam, zaczęłam szukać przedziału dla siebie. Były dość zapełnione, więc miałam do wyboru dwa wagony. W jednym z nich były małe rozwrzeszczane dzieci, natomiast w drugim dość tajemniczy mężczyzna. Bez zastanowienia weszłam do tego drugiego i nie zwracając uwagi na nic innego, wyciągnęłam kredki i owe kolorowanki. Tak sobie kolorowałam już jakieś 5 minut, mężczyzna uważnie się przypatrywał, jednak po chwili nie wytrzymał i powiedział grubym głosem "Ej laska! Wyszłaś za linię!"
Zaśmiałem się kiedy cytowała słowa.
- Hehe Brzmi znajomo ?
Brzmiało.
- Wtedy Cię poznałem.
Uśmiechała się do mnie, dotykając mój policzek.
*Głośny ryk.*
Odwróciłem głowę w stronę drzwi, ale ryk ucichł. Spojrzałem na Veronice. Chciałem krzyczeć. Była… była… była.. trupem ! Żywym trupem !
VERONICA ! - krzyczałem… nie.. chciałem krzyczeć, lecz nie mogłem !
Veronica … przestań.. proszę ! PRZESTAŃ !
Trzymałem ją za głowę nie pozwalając jej mnie ugryźć ani się wyrwać.
Warczała mi przed twarzą, próbując mnie ugryźć.
Ve… - nie mogłem złapać oddechu, a ręce odmawiały mi posłuszeństwa. - Ve… Ve..
- Veronica ! - gwałtownie wstałem i wróciłem do świata, gdzie było moje ciało. Byłem spocony, a na mojej twarzy grasował lekki strach. - Chole.ra. - warknąłem kładąc się jeszcze raz na posłaniu, obracając się na bok w stronę ściany.
Zabije was sk*rwysyny. Zabije.. - nie mogłem zasnąć. Zamknąłem oczy i słuchałem..

<Rade?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz