Zachowanie Ann... było takie pocieszne. Wydaje mi się, że to dobrze. Uśmiechnąłem się niemalże niewidocznie i zacząłem myśleć co odpowiedzieć na jej pytania. Widziałem, że Shura zabierała się, by to zrobić. Położyłem rękę na jej ramieniu i wskazałem na jednego ze sztywnych, który właśnie wyszedł zza rogu. Spojrzała na mnie, po czym przytaknęła głową. Powolnym krokiem ruszyła do niego, nim nas spostrzegł — padł. Zrównałem swoje tempo to kroku nastolatki. Nie było to łatwe zadanie, bo ona nie szła, nie biegła, a jakby podskakiwała. Dopiero, kiedy otworzyłem usta, jakby się uspokoiła i nieco zwolniła.
— Pójdziemy poszukać miejsca, gdzie będziemy bezpieczni. Nie duże, nie małe. Byłoby miło, gdybyśmy znaleźli jakieś zapasy, żywność. Niestety, na trzecie pytanie jest trudno odpowiedzieć. Wybacz. — Delikatnie ją pogłaskałem. — Bardzo boli?
— N... — zawahała się, — nie. Tylko na początku bolało, teraz jest już w porządku. — Nie byłbym tego taki pewien, głowa to głowa, a musiała nieźle nią przywalić. Palcami próbowałem rozdzielić pojedyncze włoski z jej kosmyku, który zsechł się wraz z krwią.
— Annabell, następnym razem, jak będziesz mieć kłopoty, nie ważne co by się stało, proś nas o pomoc. Razem zdziałamy więcej, rozumiesz? — Podeszła do nas Shura, która zaczęła mówić do Ann. Niebieskowłosa była z lekka zdezorientowana, tutaj ktoś ją głaska i 'bawi się' jej włosami, a tam zaraz ktoś przychodzi i zaczyna 'pouczać'. Starsza Siostrzyczka widząc jej reakcje zaczęła cichutko chichotać, dopiero później, kiedy i ja się do niej dołączyłem, śmiała się już nieco głośniej. W żarcie pogroziła jeszcze chwilę palcem. Ann również się nieco rozweseliła, po czym sama przeczesała palcami włosy.
— Przydałoby się umyć — powiedziała.
— Też tak myślę. - Shura zaczęła się doglądać. Spojrzała na Siostrzyczkę, a następnie na mnie. — Chociaż wam to się bardziej przyda, niżeli mi. Jesteście brudniejsi, wy ma — zacięła się na chwilę — małe-duże syfki!
— O tym marzyłem. Marzyłem, by zostać nazwany syfkiem. — Zachowałem przez chwilę powagę, po czym zacząłem się śmiać. Mimo ostatnich zdarzeń, (dzięki Ann) jest między nami nieco weselej. — Przytulcie brudasa. — Rozłożyłem ręce (niczym Jezus) i czekałem, aż dziewczęta się zbliżą. Kiedy były 'tuż tuż' przytuliłem je do siebie, a następnie ręką wskazałem na jeden z bocznych korytarzy. — Wydaje mi się, że kiedyś tu byłem. Z tego co pamiętam ten korytarz prowadził do pomieszczeń zaopatrzeniowych lub łazienek więziennych. Drugi... wydaje się, że był drogą do mostka łączącego przejścia do innego sektora. Nie chcę tam iść, prawdopodobnie będzie tam straszny natłok. Jeśli pójdziemy prosto, możemy natrafić na cele. Wątpię, by tam było teraz bezpiecznie.
Siostrzyczki dokładnie przysłuchały się temu co mówiłem. Zastanowiły się chwilę, po czym zaproponowały, by skręcić w prawy korytarz, ten od zaopatrzenia. Przytaknąłem głową, a następnie uniosłem broń nieco wyżej. Shura szła na przodzie i sprawdzała wszystkie drzwi, jakie minęliśmy. Annabell coś próbowała zrobić, nie jestem w stanie określić co dokładniej, ale nasze kroki jakoś dziwnie się nie roznosiły między ścianami budynku. Moim zadaniem było ubezpieczanie tyłów albo w razie 'W' zająć czymś wroga, by tamte mogły się spokojnie schować czy coś. Domyśleć się można, że druga opcja jest niemożliwa. Towarzyszki nie pozwoliłyby mi na to. To chyba skarb mieć taką drużynę, ale to może okazać się i zgubą. W końcu czasami trzeba coś, kogoś poświęcić? One chyba dobrze o tym wiedzą. Uśmiechnąłem się, kiedy przystanęliśmy na dłużej. Kiedy ognistowłosa kobieta wychyliła się raz jeszcze, odwzajemniła gest i machnęła ręką byśmy podeszli bliżej. Coś udało się znaleźć. Owszem, nie było tego dużo, nie było jakoś szczególnie dobrej jakości, ale zawsze coś.
— Bierzemy wszystko, tak? — zapytała Ann.
— Myślę, że grzechem byłoby to tak zostawić. Jeśli tego nie weźmiemy, to kto wie, czy ktoś jeszcze to znajdzie, co? — Zamyśliła się chwilę. — Co ty myślisz Carl?
— Weźmy wszystko, choć to co na pewno się nie przyda to zostawmy. Nie będziemy dorzucać sobie zbędnych ciężarów do dźwigania... Damy radę upchać w to co mamy?
Rozglądnęliśmy się wszyscy, w rogu leżała torba, wyglądała na zapakowaną. Podszedłem do niej i niepewny szturchnąłem ją butem. Raz, potem drugi, a potem coś się tam poruszyło. Zaczęło dziwnie charczeć. Za moimi plecami pojawiła się Młodsza Siostrzyczka, przechyliła głowę i pytająco na to spojrzała. W jej dłoniach pojawiły się uchwyt, zaraz po nim reszta plecaka.
— Będzie praktyczniejszy, a przy okazji posłuży za zastępstwo tej torby. Przydałoby się zabić tego szwendacza. Zacznij pakować z Shurą, zaraz wam pomogę.
'Przydeptałem' żywego trupa, a następnie zgodnie z obietnicą, zacząłem przebierać w tym co mogłoby się przydać. Biedni nie byliśmy, ale do bogatych daleko nam brakowało. W tym pokoju było dużo produktów mlecznych już dawno po terminie, więc wiadomo, że tego na pewni nie weźmiemy. Nie będziemy się tym truć. Z tego już nic nie będzie.
— Czuję gorąc, a wy?
— Może miałem rację i niedaleko znajdują się jakieś łazienki, czy coś. Skończymy tutaj i pójdziemy zobaczyć tam, dobrze? - zaproponowałem.
Obie zgodziły się ze mną i nagle przyspieszyły tempo. Nieco zdezorientowany byłem wolniejszy od nich. Zadziwiły mnie, że tak szybko mogą dostosować swą prędkość pracy. Po chwili zacząłem się śmiać pod nosem, jednak nie zwróciłem na siebie większej uwagi znajomych. Skończywszy podniosłem się z miejsca, a następnie pomogłem wstać do pionu Siostrzyczkom. Razem ruszyliśmy nieco dalej. Stanąłem przy drzwiach, które z rozmachem Shura otworzyła. Z pomieszczenia zaczęła się ulatniać jakby mgła, towarzyszyła jej fala ciepła. Kolejne zaskoczenie, powoli zaczęły wychodzić szwendacze, były jakby czyściejsze. Mała grupka, zaledwie licząca czterech osobników zmierzało w stronę kobiecinek. Nie zauważyły mnie, więc zacząłem pozbywać się ich od tyłu. Ann ze Starszą Siostrzyczką pozbyły się reszty.
— To łazienka lub przeciek rur, a ktoś gdzieś potrzebuje ciepłej wody, znaczy tak myślę — rzuciłem krótko.
Powoli weszliśmy wszyscy do środka. Widoczność była... nikła, więc trzymaliśmy się blisko, stykaliśmy się plecami. Każdy w rękach trzymał jakąś broń. Shura zaznaczyła ważność bezpieczeństwa, miałem wrażenie jakby chciała wszystkich ochronić sama. Nie jestem pewien, ale uważam tak przez to co teraz towarzyszy mojemu serduszku. Pewne ciepełko, które zachęca, by łatwowiernie podążać za kobietą. Zaufać jej bezgranicznie, choć to może być również aura pewności siebie, w końcu jeszcze niedawno chyba coś piła.
Siostrzyczki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz