- Dlaczego mnie nie obudziłaś? - Uśmiechnąłem się do niej, a następnie
przetarłem oczy. Teraz dokładniej widziałem czerwoną buzię dziewczyny.
Chwilę się zastanowiłem, po czym położyłem rękę na jej główkę,
pogłaskałem Blusji.- To tylko policzek, poza tym jestem jedynie Carl'em,
braciszkiem Carl'em. Nie myśl o mnie inaczej, będzie wtedy niezręcznie.
Cofnąłem do siebie swą dłoń. Nie chciałem, by czerwonowłosa czuła się
źle w moim towarzystwie po tym incydencie. Lepiej będzie o tym
zapomnieć, w końcu to nie ma czasu na to by się tym przejmować, tak
myślę. Z resztą... Raz jeszcze się uśmiechnąłem do niej. Postanowiłem
przystać na jej wcześniejszą propozycję. Wypadałoby jednak troszku sobie
pospać, mam pewne plany co do jutra. Poklepałem ją po ramieniu, a
następnie usiadłem gdzieś w kącie. Nie miałem powodu, by nie ufać
dziewczynie. Jak na razie krzywdy mi nie zrobiła, więc nie widzę by
zrywać noc na nieufne podglądanie, czy czegoś złego nie planuje.
Oczywiście gdyby nie dawała sobie rady, jeśli któryś z "potworków" się
przypałęta, mogła przecież nas obudzić. Raczej tak straszni to nie
jesteśmy. Oparłem się o ścianę i rzuciłem ostatni raz okiem na Blusji,
zasnąłem.
Dookoła rozległ się charakterystyczny dźwięk to upadku ciała na twardy
grunt. Po raz kolejny wstałem, a kiedy otworzyłem oczy ujrzałem sylwetkę
pewnej osoby, która "sprząta" zwłoki. Kiedy zobaczyła, że się
obudziłem, powiedziała, żebym się tym nie przejmował. Tylko jeden się
przypałętał, poza tym nie był jakoś specjalnie "dobry" przez co był
łatwy do zabicia. Problem był taki, że nie chciał się dać zabić po
cichu. Trudno, kto się miał wyspać, już to zrobił. Wkrótce po mnie
obudziła się reszta. Czerwonowłosa jedynie dokończyła swoją robotę i nie
dała po sobie nic znać, tak jakby nagle zaczęła być sama. Nie
przejmując się tym podszedłem do jakiegoś małego stolika, gdzie leżały
nasze zapasy. Nie prezentowały się zbyt dobrze, ale to zawsze lepsze coś
niż nic. Zaraz obok mnie stanęła zaciekawiona siostrzyczka Laurie.
Oparła się o moje ramię i zapytała co robię, co planuję. Posłałem jej
łagodny uśmiech i pogładził dziewczynę po głowie. Zaczął przedstawiać
swoje mini przemyślenia i plany:
- Budynek jest naprawdę duży, gdzieś można jeszcze znaleźć pomieszczenia
pseudo-medyczne. Wątpię, by nic się takiego nie znalazło. Musieli
zaopatrywać więzienie w jakieś leki. Nawet biorąc pod uwagę czas, który
już minął, nie powinno być tak źle. Niektóre medykamenty mogą w końcu
zawsze się przysłużyć, a wszystko na pewno nie zostało opróżnione. Poza
tym warto byłoby zgromadzić jakieś zapasy żywności.
- A broń? - zapytała jedna.
- Ona jak na razie nie jest zbyt ważna. Dopóki trzymam się i żyję można
skupić się na czymś ważniejszym. Nie przejmujcie się tym, chyba, że
będziecie jej potrzebować, wtedy powiedźcie o tym, dobrze? - Spojrzałem
na nie wszystkie. Przytaknęły głowami. Od razu zrozumiały, że chciałbym
czegoś poszukać. Teraz wystarczy pomyśleć jak to zrobić. Przyłożyłem
dłoń do ust, zacząłem rozmyślać. Dobrze by było, gdyby ktoś został i
pilnował naszego "dobytku". - Nie pójdziemy wszyscy, chciałbym wziąć ze
sobą Lucę. Blusji i Laurie, zostańcie tutaj. Przyjrzyjcie się dokładniej
temu miejscu.
Przystały na tą propozycję, chociaż w sumie nie miały wyboru. Nie
chciałbym wyjść na jakiegoś tyrana, ale raczej innej odpowiedzi bym nie
przyjął. Ruszać będzie dopiero za chwilę, trzeba się jakoś przygotować.
Musimy jeszcze wiedzieć jak postąpić, gdyby coś poszło nie tak.
Doszliśmy razem do wspólnego rozwiązania, gdyby coś się stało, będziemy w
jakiś sposób określać drogę, którą przeszliśmy.
- Lucienne - zwróciłem się do różowowłosej, - weź tę latarkę. - Podałem jej przedmiot. - Byłabyś w stanie je zasilać, prawda?
Luca? Blusji? Laurie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz