Siedziałam w szkolnej ławce na lekcji geografii. Nauczycielka wyszła na
moment załatwić jakąś sprawę zostawiając klasę samą. Niemal od razu,
kiedy zamknęły się drzwi chłopaki zaczęli rzucać papierowymi samolotami,
które stanowiły dla nich niezmierną radość. Ja rysowałam sobie na końcu
zeszytu próbując ignorować szeptane plotki dziewczyn siedzących w
tylnych ławkach, ale mimowolnie słuchałam. W pewnym momencie usłyszałam
moje imię. Gwałtownie spojrzałam za siebie, by zobaczyć roześmiane
twarze. Zawstydzona spuściłam wzrok z powrotem na kartkę zapełnioną
rysunkami i bezkształtnymi bazgrołami. Ja - jak to ja - nie potrafiłam
usiedzieć na jednym miejscu dłużej niż to wymaga, więc wstałam i wyszłam
z klasy. Czułam na plecach palące spojrzenia. Jednej z dziewczyn - tej
z ''niższych sfer'', które były gnojone nawet bardziej niż ja, rzuciłam
szybkie wytłumaczenie o toalecie. Kiedy szłam w kierunku łazienek nie
mogłam się powstrzymać o rozmyślaniu nad nowymi znajomymi, których
poznam po przeprowadzce do innego miasta. Może znajdę kogoś, kto będzie
mógł zignorować całą nieśmiałość i dotrzeć do czułego wnętrza. O ile
takie mam. Po tym stwierdzeniu przystanęłam na moment. Co ja do cholery
myślę? Czułe wnętrze? Od kiedy zebrało ci się na romantyczne
stwierdzenia, pomyślałam ze śmiechem. Dotąd byłam tylko określana jako
irytujący przychlast i... W sumie na tyle ich było jedynie stać. Nagle
usłyszałam krzyk i odgłos szamotania, co niestety wybudziło mnie ze snu.
Przetarłam oczy i spojrzałam na przeciwległe do mojej pryczy posłanie
Nicolas'a. Gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej, ciężko
oddychając. Na jego twarzy widniał strach. Veronica - imię to nic mi nie
mówiło, prócz tego, że musiała to być ważna dla niego osoba skoro tak
reagował. Nico zaklął i położył się z powrotem na materacu. Jeszcze
przez chwilę patrzyłam na jego plecy, ale przerwany sen wkrótce się
odezwał.
Kiedy się obudziłam, Nicolas'a już nie było. Przetarłam zaspane oczy i
wstałam. Szybko zarzuciłam na siebie bluzę i poszłam coś zjeść. Podczas
spożywania posiłku trochę pogawędziłam z innymi członkami Grupy, ale
nigdzie nie zauważyłam czarnowłosego. Z braku czegoś do roboty
postanowiłam powłóczyć się po naszym sektorze. W dłoni trzymałam na
wszelki wypadek jeden z moich mieczy, bo mimo wyczyszczenia Sektoru A z
nieumarłych, wciąż przychodziły kolejne. Zastanawiałam się skąd one się
biorą, w końcu w więzieniu przebywała ograniczona liczba osób. Jak na
zawołanie jeden z nich wyszedł mi na przeciw. Na początku szedł powoli,
ale przyspieszył kiedy mnie zobaczył.Wyglądał niebywale paskudnie.
Kawałki skóry zwisały mu strzępami, a ze zgniłego brzucha z każdym
krokiem wypadały larwy. Przy okazji roznosił zapach gnijącego mięsa, do
czego nawet po takim czasie nie zdążyłam się przyzwyczaić. Po twarzy nie
sposób było poznać kim było TO za życia. Postanowiłam ostatecznie
zakończyć żywot nieumarłego, szybko okrążając go i wbijając mu ostrze w
tył kolana. Z jego gardła wydostał się warkot, ale nie na tyle głośny,
by przyciągnąć inne szwendacze. Gdy upadł na posadzkę nie sprawiło mi
żadnego kłopotu roztrzaskanie czaszki. Podwójnie uśmiercony przestał
rzucać się. Zostawiłam go na środku korytarza mając nadzieję, że ktoś
odwali za mnie brudną robotę i go sprzątnie, bo ja zdecydowanie nie
chciałam go dotykać. Już miałam odchodzić, kiedy zauważyłam karteczkę
przybitą małą strzałką do pleców szwendacza. Podniosłam ją i odczytałam
zawartą na niej informację. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to było
napisane starannym pismem imię. I to nie byle jakie, bo... moje.
Zaniepokojona obejrzałam się za siebie, po czym wróciłam do wiadomości.
Prócz tego widniało tam zdanie ''Wejście do sektora C. Teraz''. Na
odwrocie znajdował się podpis ''Przyjaciel'' oraz dodany uśmieszek.
Przez myśl przeszło mi, że ktoś z Grupy chce ze mnie zażartować, ale to
raczej było mało prawdopodobne. Postanowiłam wrócić do Sylvanas i
pokazać jej to, jednak w połowie drogi prawie wpadłam na Nicolas'a. Po
krótkim wytłumaczeniu gdzie byłam, dałam mu liścik. Zamyślony wpatrywał
się w pożółkłą stronę, po czym orzekł:
- Śledził cię ktoś?
Z wahaniem pokręciłam głową. Wprawdzie rozglądałam się, ale nie mogłam być tego pewna. ''Co robimy?'' pokazałam mu na migi.
- Lepiej to sprawdzić. - mruknął i dodał - Ale bądź ostrożna.
Uniosłam do czoła dwa palce i żartobliwie zasalutowałam. Kiwnął głową i
ruszyliśmy. Przez cały ten czas nie rozmawialiśmy, co trochę mnie
irytowało. Jako że jeszcze nie byliśmy blisko celu postanowiłam zapytać o
rzecz, którą dopiero co sobie przypomniałam. Klepnęłam go lekko w
ramię, by zwrócił na mnie uwagę i ułożyłam ze znaków migowych pytanie
''Kim jest Victorie?''. Zauważyłam jak zacisnął szczękę. Czyżby to nie
był dobry pomysł, by go o to pytać, pomyślałam. Utrzymałam jednak jego
spojrzenie, patrząc mu w oczy.
<Nicuś? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz