sobota, 5 marca 2016

Od Rade C.D Nicolas'a

Siedziałam w szkolnej ławce na lekcji geografii. Nauczycielka wyszła na moment załatwić jakąś sprawę zostawiając klasę samą. Niemal od razu, kiedy zamknęły się drzwi chłopaki zaczęli rzucać papierowymi samolotami, które stanowiły dla nich niezmierną radość. Ja rysowałam sobie na końcu zeszytu próbując ignorować szeptane plotki dziewczyn siedzących w tylnych ławkach, ale mimowolnie słuchałam. W pewnym momencie usłyszałam moje imię. Gwałtownie spojrzałam za siebie, by zobaczyć roześmiane twarze. Zawstydzona spuściłam wzrok z powrotem na kartkę zapełnioną rysunkami i bezkształtnymi bazgrołami. Ja - jak to ja - nie potrafiłam usiedzieć na jednym miejscu dłużej niż to wymaga, więc wstałam i wyszłam z klasy. Czułam na plecach palące spojrzenia. Jednej z dziewczyn - tej z ''niższych sfer'', które były gnojone nawet bardziej niż ja, rzuciłam szybkie wytłumaczenie o toalecie. Kiedy szłam w kierunku łazienek nie mogłam się powstrzymać o rozmyślaniu nad nowymi znajomymi, których poznam po przeprowadzce do innego miasta. Może znajdę kogoś, kto będzie mógł zignorować całą nieśmiałość i dotrzeć do czułego wnętrza. O ile takie mam. Po tym stwierdzeniu przystanęłam na moment. Co ja do cholery myślę? Czułe wnętrze? Od kiedy zebrało ci się na romantyczne stwierdzenia, pomyślałam ze śmiechem. Dotąd byłam tylko określana jako irytujący przychlast i... W sumie na tyle ich było jedynie stać. Nagle usłyszałam krzyk i odgłos szamotania, co niestety wybudziło mnie ze snu. Przetarłam oczy i spojrzałam na przeciwległe do mojej pryczy posłanie Nicolas'a. Gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej, ciężko oddychając. Na jego twarzy widniał strach. Veronica - imię to nic mi nie mówiło, prócz tego, że musiała to być ważna dla niego osoba skoro tak reagował. Nico zaklął i położył się z powrotem na materacu. Jeszcze przez chwilę patrzyłam na jego plecy, ale przerwany sen wkrótce się odezwał.


Kiedy się obudziłam, Nicolas'a już nie było. Przetarłam zaspane oczy i wstałam. Szybko zarzuciłam na siebie bluzę i poszłam coś zjeść. Podczas spożywania posiłku trochę pogawędziłam z innymi członkami Grupy, ale nigdzie nie zauważyłam czarnowłosego. Z braku czegoś do roboty postanowiłam powłóczyć się po naszym sektorze. W dłoni trzymałam na wszelki wypadek jeden z moich mieczy, bo mimo wyczyszczenia Sektoru A z nieumarłych, wciąż przychodziły kolejne. Zastanawiałam się skąd one się biorą, w końcu w więzieniu przebywała ograniczona liczba osób. Jak na zawołanie jeden z nich wyszedł mi na przeciw. Na początku szedł powoli, ale przyspieszył kiedy mnie zobaczył.Wyglądał niebywale paskudnie. Kawałki skóry zwisały mu strzępami, a ze zgniłego brzucha z każdym krokiem wypadały larwy. Przy okazji roznosił zapach gnijącego mięsa, do czego nawet po takim czasie nie zdążyłam się przyzwyczaić. Po twarzy nie sposób było poznać kim było TO za życia. Postanowiłam ostatecznie zakończyć żywot nieumarłego, szybko okrążając go i wbijając mu ostrze w tył kolana. Z jego gardła wydostał się warkot, ale nie na tyle głośny, by przyciągnąć inne szwendacze. Gdy upadł na posadzkę nie sprawiło mi żadnego kłopotu roztrzaskanie czaszki. Podwójnie uśmiercony przestał rzucać się. Zostawiłam go na środku korytarza mając nadzieję, że ktoś odwali za mnie brudną robotę i go sprzątnie, bo ja zdecydowanie nie chciałam go dotykać. Już miałam odchodzić, kiedy zauważyłam karteczkę przybitą małą strzałką do pleców szwendacza. Podniosłam ją i odczytałam zawartą na niej informację. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to było napisane starannym pismem imię. I to nie byle jakie, bo... moje. Zaniepokojona obejrzałam się za siebie, po czym wróciłam do wiadomości. Prócz tego widniało tam zdanie ''Wejście do sektora C. Teraz''. Na odwrocie znajdował się podpis ''Przyjaciel'' oraz dodany uśmieszek. Przez myśl przeszło mi, że ktoś z Grupy chce ze mnie zażartować, ale to raczej było mało prawdopodobne. Postanowiłam wrócić do Sylvanas i pokazać jej to, jednak w połowie drogi prawie wpadłam na Nicolas'a. Po krótkim wytłumaczeniu gdzie byłam, dałam mu liścik. Zamyślony wpatrywał się w pożółkłą stronę, po czym orzekł:
- Śledził cię ktoś?
Z wahaniem pokręciłam głową. Wprawdzie rozglądałam się, ale nie mogłam być tego pewna. ''Co robimy?'' pokazałam mu na migi.
- Lepiej to sprawdzić. - mruknął i dodał - Ale bądź ostrożna.
Uniosłam do czoła dwa palce i żartobliwie zasalutowałam. Kiwnął głową i ruszyliśmy. Przez cały ten czas nie rozmawialiśmy, co trochę mnie irytowało. Jako że jeszcze nie byliśmy blisko celu postanowiłam zapytać o rzecz, którą dopiero co sobie przypomniałam. Klepnęłam go lekko w ramię, by zwrócił na mnie uwagę i ułożyłam ze znaków migowych pytanie ''Kim jest Victorie?''. Zauważyłam jak zacisnął szczękę. Czyżby to nie był dobry pomysł, by go o to pytać, pomyślałam. Utrzymałam jednak jego spojrzenie, patrząc mu w oczy.
<Nicuś? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz