Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Co się właściwie stało? Gdy
sobie przypomniałam wyszeptałam do swoich towarzyszy siedzących obok:
-Przepraszam...-Gdy tylko do chłopaka dotarło że się wybudziłam
przytulił mnie do siebie, po chwili do przytulasa dołączona została
Shura, która chciała się jak najszybciej wyswobodzić. Przeszkodził jej w
tym jednak huk dochodzący za ściany. Płomienno włosa dziewczyna
przyłożyła palec do ust szepcząc:
-Ciii-Kiwnęłam delikatnie głową na znak że rozumiem przekaz. Wtuliłam
się bardziej w moich towarzyszy czekając aż niebezpieczeństwo zniknie.
Po paru długich minutach nerwowego wyczekiwania byliśmy pewni że
tajemniczy stwór już nam nie zagraża. Poczuwszy ulgę poczułam smutek
który mi towarzyszył. Nim zdążyłam się powstrzymać rozryczałam się na
amen. Wstrząsnął mną żałosny szloch. Zdezorientowana dziewczyna
spytała:
-Co się stało?
-To przeze mnie Vincent porwał Daykiego-Wydusiłam ocierając kropelki
wody spływające ciurkiem po moich policzkach. Carl pogłaskał mnie
delikatnie po głowie omijając zabandażowane miejsce. Gdy nie co się
uspokoiłam dodałam:
-Przepraszam was za to. Niestety Rose nie chciała mi pomóc. Sama nie
wiem dlaczego jakby usnęła. Nie dałam rady Vincentowi chociaż
próbowałam. Użył swojej mocy by mnie obezwładnić i...i -Znów się
rozpłakałam gdy wyobraziłam sobie co zagraża przeze mnie Daykiemu. Shura
chwyciła moją twarz w dłonie zmuszając przy tym bym spojrzała w jej
oczy. Kciukami dziewczyna otarła łzy, które znów zagościły na moich
policzkach. Gdy Shu ujrzała że się nie co uspokoiłam oznajmiła z lekkim
uśmiechem:
-Zrobiłaś to co mogłaś zrobić. Nikt nie oczekuje być robiła coś nie
możliwego.-Pociągnęłam nosem słuchając dziewczyny. Carl z uśmiech
wręczył mi wyczarowaną przez siebie chusteczkę. Po paru minutach
doprowadziłam się do porządku. Chłopak pogłaskał mnie po głowie
oznajmiając:
-O wiele lepiej-Uśmiechnęłam się lekko. Sądziłam że będą na mnie źli,
ale jest wręcz przeciwnie. Oni się o mnie martwili dowodem tego było
chociażby to że nie zostawili mnie nie przytomnej podczas tej
przeprowadzki. Przez to jeszcze bardziej czułam się winna utraty ich
towarzysza. Było mi smutno że nie udało mi się uratować Dayki. Obiecałam
sobie natomiast że gdy jeszcze raz ujrzę Vincenta na oczy, spuszczę
Rose ze smyczy by zrobiła z niego krwawą miazgę. A właśnie! Zamknęłam
oczy i spytałam pełna wrogości w myślach:
-Dlaczego mi nie pomogłaś?!
-Mówiłaś że nie mam krzywdzić NIKOGO z twojej grupy.-Jęknęłam zirytowana
jej ignorancją. Otworzywszy oczy spojrzałam na Shu i Carla, którzy
szykowali się do dalszej drogi. Ciekawe gdzie idziemy? By im trochę
pomóc wzięłam trochę bagaży. Gdy upewniliśmy się że wszystko wzięliśmy
ruszyliśmy korytarzami. By ułatwić nam marsz przez to pobojowisko
panujące na korytarzach spowolniłam ruch cząsteczek powietrza by
uniemożliwić transport niepożądanych szelestów czy stukania, podeszwy o
betonową podłogę ,do uszu przeciwnika. Spojrzałam na Carla idącego obok
mnie, wyglądał na przygnębionego tak samo jak Shura. Niestety potrzeba
czasu by przyzwyczaić się do straty. Chociaż było to dla mnie trudne
postanowiłam znów wrócić do beztroskiego zachowania. Uśmiechnęłam się do
swoich nowo zdobytych przyjaciół zasypując ich gradem pytań nie dając
im przy tym możliwości na odpowiedź:
-Gdzie idziemy?
-Tam gd...
-Co spotkamy u celu?
-Sama ni...
-Daleko jeszcze?
(Shu? Carl?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz