środa, 2 marca 2016

Od Annabell C.D Carl'a

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Co się właściwie stało? Gdy sobie przypomniałam wyszeptałam do swoich towarzyszy siedzących obok:
-Przepraszam...-Gdy tylko do chłopaka dotarło że się wybudziłam przytulił mnie do siebie, po chwili do przytulasa dołączona została Shura, która chciała się jak najszybciej wyswobodzić. Przeszkodził jej w tym jednak huk dochodzący za ściany. Płomienno włosa dziewczyna przyłożyła palec do ust szepcząc:
-Ciii-Kiwnęłam delikatnie głową na znak że rozumiem przekaz. Wtuliłam się bardziej w moich towarzyszy czekając aż niebezpieczeństwo zniknie. Po paru długich minutach nerwowego wyczekiwania byliśmy pewni że tajemniczy stwór już nam nie zagraża. Poczuwszy ulgę poczułam smutek który mi towarzyszył. Nim zdążyłam się powstrzymać rozryczałam się na amen. Wstrząsnął mną żałosny szloch. Zdezorientowana dziewczyna spytała:
-Co się stało?
-To przeze mnie Vincent porwał Daykiego-Wydusiłam ocierając kropelki wody spływające ciurkiem po moich policzkach. Carl pogłaskał mnie delikatnie po głowie omijając zabandażowane miejsce. Gdy nie co się uspokoiłam dodałam:
-Przepraszam was za to. Niestety Rose nie chciała mi pomóc. Sama nie wiem dlaczego jakby usnęła. Nie dałam rady Vincentowi chociaż próbowałam. Użył swojej mocy by mnie obezwładnić i...i -Znów się rozpłakałam gdy wyobraziłam sobie co zagraża przeze mnie Daykiemu. Shura chwyciła moją twarz w dłonie zmuszając przy tym bym spojrzała w jej oczy. Kciukami dziewczyna otarła łzy, które znów zagościły na moich policzkach. Gdy Shu ujrzała że się nie co uspokoiłam oznajmiła z lekkim uśmiechem:
-Zrobiłaś to co mogłaś zrobić. Nikt nie oczekuje być robiła coś nie możliwego.-Pociągnęłam nosem słuchając dziewczyny. Carl z uśmiech wręczył mi wyczarowaną przez siebie chusteczkę. Po paru minutach doprowadziłam się do porządku. Chłopak pogłaskał mnie po głowie oznajmiając:
-O wiele lepiej-Uśmiechnęłam się lekko. Sądziłam że będą na mnie źli, ale jest wręcz przeciwnie. Oni się o mnie martwili dowodem tego było chociażby to że nie zostawili mnie nie przytomnej podczas tej przeprowadzki. Przez to jeszcze bardziej czułam się winna utraty ich towarzysza. Było mi smutno że nie udało mi się uratować Dayki. Obiecałam sobie natomiast że gdy jeszcze raz ujrzę Vincenta na oczy, spuszczę Rose ze smyczy by zrobiła z niego krwawą miazgę. A właśnie! Zamknęłam oczy i spytałam pełna wrogości w myślach:
-Dlaczego mi nie pomogłaś?!
-Mówiłaś że nie mam krzywdzić NIKOGO z twojej grupy.-Jęknęłam zirytowana jej ignorancją. Otworzywszy oczy spojrzałam na Shu i Carla, którzy szykowali się do dalszej drogi. Ciekawe gdzie idziemy? By im trochę pomóc wzięłam trochę bagaży. Gdy upewniliśmy się że wszystko wzięliśmy ruszyliśmy korytarzami. By ułatwić nam marsz przez to pobojowisko panujące na korytarzach spowolniłam ruch cząsteczek powietrza by uniemożliwić transport niepożądanych szelestów czy stukania, podeszwy o betonową podłogę ,do uszu przeciwnika. Spojrzałam na Carla idącego obok mnie, wyglądał na przygnębionego tak samo jak Shura. Niestety potrzeba czasu by przyzwyczaić się do straty. Chociaż było to dla mnie trudne postanowiłam znów wrócić do beztroskiego zachowania. Uśmiechnęłam się do swoich nowo zdobytych przyjaciół zasypując ich gradem pytań nie dając im przy tym możliwości na odpowiedź:
-Gdzie idziemy?
-Tam gd...
-Co spotkamy u celu?
-Sama ni...
-Daleko jeszcze?

(Shu? Carl?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz