niedziela, 20 września 2015

Od Hiro


Gwałtownie otwieram oczy usłyszawszy upadający na ziemię metalowy pręt. Podnoszę się o pozycji siedzącej. W mojej celi 3 na 3 panuje wieczny półmrok, do którego jednak już się przyzwyczaiłam, po spędzeniu w niej dwóch tygodni. Nieszczęśliwie 15 dni wcześniej zamknęłam drzwi od celi po udanym polowaniu, a jak się później okazało, były to stare wrota i postanowiły właśnie w tamtym momencie zatrzasnąć się na amen. Tak więc siedzę w sześcianie 3 na 3 na 3 metry od 21653 minut pijąc brudną i zatęchłą wodę ze znajdującego się w celi kranu i żywiąc się tym, co przyniesie mi Smile uciekający z mojej „klatki” przez szyb wentylacyjny. Ukochana gadzina. Jak się okazuje również i inteligentna, gdyż 3-ciego dnia przyniosła mi ostry i wytrzymały kawałek metalu, który okazał się idealny do powolnego kruszenia ścian. Jak w jakimś słabym filmie akcji. Uciekam z więzienia wydłubując coraz więcej centymetrów muru dzielącego mnie do korytarza. Moja gadzia postać ma „średnicę” około 30 cm, więc wystarczy otwór takiejże szerokości. Komplikacje jednak mogą nastąpić przy wyciąganiu skrzypiec, ale to w swoim czasie… Wróćmy na razie do chwili teraźniejszej. Podejrzany dźwięk, który zbudził mnie z lekkiego i niespokojnego snu dochodził spoza mojego „sześcianu” i był oddalony o mniej więcej 36 metrów w linii prostej. Czyli korytarz, który znajduje się za drzwiami jest długi i rzadko kiedy skręca. Należy również do szerokich i wysokich, gdyż echo roznosiło się niesamowicie długo i daleko. Podkradam się do dziurki, którą udało mi się wydzióbać i kładę płasko na brzuchu, aby przez nią zajrzeć i nasłuchiwać kolejnych oznak obecności ludzkiej… lub nie. Przez długi czas moim uszom nie dobiega nawet najlżejszy szelest, więc powoli tracę nadzieję, jednak w końcu słyszę cichy i niespokojny oddech. Po chwili „właściciel” wydychanego powietrza zaczyna się poruszać. W kierunku mojej celi! Po lekkim, ostrożnym i miarowym kroku wywnioskowałam, że to człowiek. Instynkt każe mi wołać, aby zwrócić jego uwagę, co też postanawiam zrobić.
- Hej! – słyszę obcy mi głos. Jest niski i zachrypiały. Należy jednak do mnie. Nie miałam okazji rozmawiać z kimkolwiek, więc od 21655 minut nie powiedziałam ani słowa.
Obcy zatrzymał się. Krzyczę ponownie, tym razem już głośniej i mniej ochryple.
- Jestem w celi A66! W izolatce!
- Kim jesteś?! – słyszę w odpowiedzi. Wnioskując po szaroczarnej barwie sądzę, że jest to mężczyzna, ale nigdy nic nie wiadomo.
- Człowiekiem, jeśli o to chodzi! Potrzebuję pomocy!
Chwila ciszy. Obcy zastanawia się, nad tym, czy mi pomóc, czy jednak zaufać instynktowi samozachowawczemu i uciec.

<Ktosiu? Pomożesz?>

5 komentarzy:

  1. Um, nie ma nic do opowiadania ale zwroty "od 21653 minut" i tym podobne należą do mnie... Nie lubię, gdy mnie się kopiuję. Przemyśl sprawę, autorko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, nie wiedziałam. Proszę jednak aby nie oskarżać mnie kopiowanie. Moja wyobraźnia ma się całkiem dobrze, więc nie ma potrzeby, żebym "kradła" coś innym autorom.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie przepraszam i życzę miłego czasu spędzonego na blogu :3

    OdpowiedzUsuń