niedziela, 20 września 2015

Od Nyxis

Powoli dociera do mnie głucha cisza. Otwieram oczy, lecz nie dociera do nich nic, prócz przytłaczającej ciemności. Nie mam pojęcia, gdzie się znajduję i co tutaj robię. Imię... pamiętam je, chociaż nic mi nie mówi. Powoli podnoszę się z zimnej posadzki i po omacku szukam wyjścia.
Docierają do mnie fragmenty obrazów zakrapianych krwią. Co się działo wcześniej? Walka, wybuch... Z kim? I dlaczego?
Udaje mi się odnaleźć drzwi. Kiedy wychodzę, uderza mnie jasność korytarza. Blask odbija się w moich oczach i powoduje niemały ból z tyłu głowy. Wyciągam przed siebie ręce i zamieram. Całe pokryte krwią. Ja cała jestem we krwi. Moje ubrania poszarpane i w czerwone plamy, końce włosów zdobią krwawe pasemka. Co się u diabła działo?
Nie przebyłam nawet kilku metrów, a widzę cieknące ze ścian stróżki krwi. Mój mózg rejestruje odór zleżałych ciał, mimo wszystko nic nie widzę. Jestem sama, nie widzę nikogo ni żywego, ni martwego. Poruszam się bezszelestnie- na wszelki wypadek- sięgam za pas gdzie powinny być sztylety, ale nie mam nic, czym mogła bym się bronić. Powinnam się gdzieś ukryć, czekać, aż ktoś mnie odnajdzie. Ale co, jeśli jestem tutaj całkiem sama, lub pierwsze odnajdzie mnie coś niebezpiecznego? Muszę sama odnaleźć kogoś, kto mi pomoże.
Nie jestem silna, właściwie to jestem zupełnie słaba. Już po krótkim odcinku czuję zbyt wyraźnie każdy mięsień ciała i jest mi niedobrze. Do oczu napływają mi łzy lecz nie pozwalam, by ot tak swobodnie spłynęły. Skręciłam kilka razy i widzę przed sobą rozwidlenie dróg. Bez namysłu wybieram tę po lewej, lecz chwilę później żałuję tej decyzji.
Stoję na wprost bestii. Jej ciało ciało jest całe przegnite, pokryte zaschniętą krwią, a z ust wystaje ucięty język.
Szwendacz.
Już po mnie...
Nie jestem w stanie drgnąć, odwrócić się, uciekać. Stoję i patrzę się na puste oczodoły potwora. Jest co raz bliżej.
Nie chcę umierać... Na prawdę nie chcę umierać!
Z ust wydobywa mi się głuchy krzyk. Dźwięk pełen przerażenia i rozpaczy. Ale nikt nie usłyszał. Nikt nie przybył mnie wybawić. Od potwora dzielą mnie trzy metry. Zamykam oczy a po policzku spływa mi stróżka łez. Dzisiaj... umrę. I z tą myślą czekam na odezwę losu.

<Ktokolwiek>

1 komentarz: