czwartek, 17 września 2015

Od Toto CD. Lysandra

Toto lekko zdziwiony wpatrywał się w miodowe oczy Lysandra. Cóż, samo jego towarzystwo sprawiało chłopakowi radość, nie mówiąc o smarowaniu go kremikiem. A co dopiero czucie jego delikatnych warg na dłoniach? Zdecydowanie bardziej radosnym być nie mógł. Przekręcił głowę w bok, słysząc słowa blondyna.
- Nie rozumiem - odparł - Przecież to ja powinienem dziękować...
Nie powiedział, za co. Wolał zachować to dla siebie, na odpowiedni moment. Lysander posłał mu zdezorientowane spojrzenie. Toto niechętnie uciekł dłońmi z jego delikatnego uścisku i uklęknął za plecami mężczyzny. Obejmując go w pasie, rozpiął guziki jego koszuli i zdjął ją pośpiesznie. W sumie Lysio nawet się nie buntował. Krytycznym wzrokiem omiótł półnagiej ciało. Na plecach i klatce piersiowej widniało jeszcze kilka kropeczek, ale Toto jakoś nie mógł się na nich skupić. Zdecydowanie rzeźba ciała blondasa była idealna. Dobrze widział każdy napinający się mięsień, każdy drobny skurcz, każdy ruch opadającej klatki piersiowej... Nałożył na palec trochę kremu i zaczął ostrożnie wcierać go w ranki. W pewnym momencie przycisnął za mocno, a Lysander cicho syknął.
- Wybacz - wyszeptał.
Zbliżył się nieco i złożył na urażonym miejscu delikatny pocałunek. Zrobił tak jeszcze z kilkoma rankami, schodząc coraz niżej. W końcu wrócił do przerwanej kremikowej kuracji. Zaczął wmasowywać substancję w skórę, naciskając lekko na łopatki, później żebra i kręgi. Skończywszy smarowanie plecków, pokiwał głową z zadowoleniem. Obrzęk wysypki widocznie się zmniejszał, a krem Nivea ładnie nawilżył skórę. Na czworakach przeszedł dookoła Lysandra i usiadł przed jego klatką piersiową. Blisko. Nawet za blisko. Mrucząc coś pod nosem, znowu sięgnął po tubkę z kremikiem i zaczął go punktowo nakładać. Tym razem robił to znacznie bardziej delikatnie i starannie. W skupieniu przygryzł wargi, jak to miał w zwyczaju. Im bliżej mężczyzny, tym więcej wyłapywał zapachów. Blondyn pachniał ziołami i świeżością, co zresztą Toto bardzo się podobało. Z delikatnym uśmieszkiem zaczął wmasowywać substancję w skórę. Powoli i dokładnie. Nie omieszkał również wysmarowania sutków, lekko je drażniąc (hyhyhy). W zgięciach łokci i pach Lysandra widać było jeszcze kilka naprawdę małych ranek, ale Gami nie miał zamiaru ich ominąć. Pojedynczo je smarował, czerpiąc szczególną przyjemność z momentów, w których mógł łaskotać Lysia. Zachichotał cicho.
- Masz łaskotki - stwierdził.
Zachowywał się, jakby przed chwilą wcale nie miział jego pleców i jakby wcale go nie prowokował. Gdy skończył smarowanie ciała blondyna, westchnął cichutko. Pomyślał o swojej celi. O swojej n u d n e j celi. O tym, co robił przez ostatnie dni, a nawet miesiące. A co mianowicie robił? Nudził się. Z Lysiem przynajmniej było ciekawie. Nie, po prostu Lysio był ciekawy...

<Lysiu? Ocenzurowałam to z grubsza XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz