Z wielkim podejrzeniem spoglądałam na bladą jak ściana dziewczynę. Robiła dobrą minę do złej gry, tylko ślepiec nie zauważyłby niczego złego. Czasami zaskakiwało mnie to, co ta dziewczyna jest w stanie zrobić, by każdy wkoło był zadowolony. Miałam teraz do wyboru: albo spokojnie i ze smakiem zjeść najlepsze jedzenie, albo zainteresować się jej formą i zwrócić nieco uwagę... Coż, odpowiedź nasuwa się sama.
- Hana, to jest świetne, ale... - odłożyłam widelec, przeżuwając ostatnie kęsy.
Wtem natychmiastowo przerzuciła na mnie swój niewinny wzrok, wyczekując odpowiedzi, którą uprzedziłam słowem "ale".
- Musisz odpocząć, dużo dziś dla nas zrobiłaś - udałam zadowolenie, ale tak naprawdę sytuacja nie wyglądała dobrze. Mało brakuje, by bezwładnie opadła ze zmęczenia na moje ręcę. - Spokojnie... damy sobie radę - dodałam, posyłając jej mały uśmiech.
Nie umiałam nikomu dodawać otuchy, więc wyszło jak wyszło. Z pewnością odpoczynek wyszedłby jej na dobre, chyba każdy by jej o tym powiedział... Choć Bartolomeo wyglądał na ponurego, w głębi duszy na pewno się martwi. Przerzucając się na pozytywny aspekt, potrawa Hany była przepyszna, jak zawsze. Inni z pewnością muszą zjeść przynajmniej kawałek, zanim nie pożrę tego wzrokiem.
Z Haną byłyśmy w drodzę do jej celi. Udało mi się ją przekonać do opuszczenia kuchni. Dała już mi dość powodów, bym to zrobiła. Przekraczając próg i siadając na skrzypiącym łóżku, ponownie przyjrzałam się jej przesiąkłemu od krwi bandażu na palcu. Na początku myślałam, że jest taka przybita przez to, co powiedział jej Barto, ale szybko wybiłam sobie to z głowy... Usiadłam obok niej.
- Gdyby coś się działo... Będziemy tuż obok - szepnęłam.
- Pani Gwen... Czy wszyscy są najedzeni? - wydukała po cichu.
- Ach, tak - podniosłam kącik ust. - Doceniamy to, że troszczysz się o innych. Gdyby nie ty, to zapewne część z nas straciłaby człowieczeństwo. Musisz być z nami, dlatego oszczędzaj siły - powiedziałam.
- Ale nie chciałabym być... - urwała. Przez chwilę wyglądała naprawdę źle.
Zmarszczyłam brwi i pomogłam jej się pozbierać do kupy, po czym położyła się z wahaniem na poduszkę. Towarzyszyła jej zmartwiona mina.
- Jesteś silniejsza, niż myślałam - spojrzałam na nią kątem oka.
Sądzę, że Hana jest dla nas trochę jak... Anioł stróż.
< Hana? Takie dziwne zakończenie. Sorry, dawno nie pisałam ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz