piątek, 16 października 2015

Od Sonei

Przełożyłam kosz z prześcieradłami na drugie biodro i naciągnęłam kaptur płaszcza głębiej na twarz. Mimo że padało, a panujący w powietrzu chłód przepowiadał jeszcze gorszą pogodę, byłam bardzo zadowolona . Może za jakiś czas znudzi mi się przemieszczanie miasta w przebraniu na razie jednak delektowałam się wolnością, jaką dawał mi kostium. Niedaleko znajdował się warsztat praczy, chowałam się tam zawsze przed policją, że też mnie jeszcze nie wytropili, ale mam dobre oko, dzięki czemu mogę łatwo uciec. Już dawno zawarłam umowę z właścicielem, który widział moje zdolności nawet w radiu dużo o mnie mówią, jestem Bogiem Śmierci. poczułam lekki dreszczyk emocji i wpełzający uśmiech na moją twarz. Pochyliłam się, wchodząc przez otwarte drzwi i szybko postawiłam kosz. Nie musiałam z nikim rozmawiać, pracownicy byli już przyzwyczajeni do pośpiechu klijentów posiadających "dar". Obok znajdował się sklep ze słodyczami. Wślizgnęłam się do niego. Kupiłam paczkę dropsów o smaku owoców pachi i wypowiedziałam hasło. Stojąca za ladą kobieta w średnim wieku wskazała mi drzwi do wąskiego przejścia. Kilka kroków dalej zapukałam do kolejnych drzwi. Liczba stuknięć została uzgodniona kilka tygodni wcześniej. Usłyszałam odzew i weszłam do małego pokoju przedzielonego wąskim biurkiem.
~ Witaj.
Baryłkowaty mężczyzna wstał i ukłonił się, najlepiej jak potrafił w tak małym pomieszczeniu.
~ Oczekują cię.
Skinęłam głową i podeszłam do bocznych drzwi. Musiałam umiejętnie ominąć biurko, żeby do nich dotrzeć. Przed dotknięciem klamki poczułam coś dziwnego, ale pchnęłam drzwi do przodu. Weszłam do niewielkiego pomieszczenia, pierwsze co ujrzałam to dwa krzesła. Na jednym siedziała osoba z którą miałam się spotkać. Zdjęłam kaptur i uśmiechnęłam się do starego najlepszego przyjaciela.
~ Mi... ~ Nagle coś zatkało mi usta, ktoś przyciskał do nich kawałek płótna o dziwnym zapachu, zrozumiałam co się dzieje. Spojrzałam do tyłu, osoba próbująca mnie uśpić to ochroniarz mojego najlepszego przyjaciela... Nie jak on mógł mi to zrobić? Czyżby dali większą stawkę za schwytanie mnie?  Nie mógłby zrobić tego za pieniądze, nie on. Moje oczy stały się jeszcze bardziej krwiste i z ziemi wyrosła czarna jak smoła ręką wbijająca swoje szpony w trzymającego mnie mężczyznę. Usłyszałam jego wrzask koło mojego ucha i upadł na jedno kolano. Zrobiłam jeden krok do przodu, ale się zatrzymałam widząc rozmazujący się obraz. Za dużo się tego nawdychałam...
~ Czemu? ~ Jedyne co udało mi się wyszeptać i runęłam na ziemię.

~~~~

To już dwa lata? Powolnym krokiem przemierzałam korytarz wypatrując wroga. Przystanęłam przy drzwiach a potem weszłam do środka. Nic tylko te szare ściany w niektórych miejscach przyozdobione szkarłatem zaschłej już krwi. Kiedyś ciekawiące mnie więzienie nagle stało się nudne i ponure, mimo iż to co tutaj jest ze mną przeraża, to uświadomiłam sobie że to zwykły labirynt i znalezienie wyjścia jest niemożliwe. Czasami mam wrażenie ze zrobili coś, co sprawia że wyjście się oddala, czy też przemieszcza. Odwróciłam się szybko. Stukot butów... Zaczęłam się powoli cofać by niczego nie uderzyć, ani nie zdradzić nadchodzącej osobie, ze tu jestem. To ewidentnie człowiek, łatwo to rozpoznać po krokach. Schowałam się w najciemniejszym kącie pokoju spowalniając oddech. Zaraz przejdzie i wszystko będzie dobrze...

< Ma ktoś ochotę odpisać? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz