Dzień, jak co dzień. Jedzenie, łazienka i nudzenie się w celi. Czasem chodziłam sama lub z Nicolas'em na zwiady, ale od jakiegoś czasu nic bardziej niepokojącego się nie zdarzyło. Nawet szwendacze coraz rzadziej zapuszczały się w nasze okolice. Może w końcu zmądrzały, pomyślałam, pewnie te zjedzone mózgi im pomogły. Potrząsnęłam głową, podnosząc się z posłania. Naprzeciw mnie siedział Nico, który czyścił w skupieniu katanę. Pomachałam do niego dłonią, ale chyba nie zauważył. Chwyciłam więc poduszkę i rzuciłam, celując w głowę. W ostatnim momencie wykonał unik i złapał ''pocisk''. Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i wystawiłam język. Po chwili poczułam mocne uderzenie w twarz. Czarnowłosy jak gdyby nigdy nic wrócił do polerowania ostrza, ale uśmieszek błąkający się na ustach wyraźnie zdradzał, że bawił go wyraz mojej twarzy. O nie, pomyślałam, chcesz wojny, to będziesz ją miał. Dwa metry. Na pokonanie całej długości wystarczył mi zaledwie ułamek sekundy, lecz Nico zdążył odeprzeć mój atak lewą ręką. Odskoczyłam od niego tylko po to, by ponownie zaatakować. Zauważyłam jak Nic odkłada katanę. Sięgnął po swoją poduszkę, a ja wykorzystałam ten moment, by wyprowadzić uderzenie w ramię. Wkrótce nasze poduszki nie wytrzymały i zasypały całą podłogę - już nie takim białym - pierzem. Przez całą bitwę ciągle się o coś obijaliśmy, lawirując pośród zawartości poduszek. W końcu poddałam się że zmęczenia. Położyłam się na zimnej podłodze łapiąc oddech, a bose stopy oparłam na łóżku Nicolas'a. Patrzył na mnie z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem. Oczywiście dla niego to nie był żaden wysiłek, ale dla mnie owszem.
- Trenuj. - mruknął pod nosem. - Szwendacze nie będą czekać, aż odpoczniesz.
''To mnie poucz'' poruszyłam ustami. Był to kolejny sposób w jaki mogliśmy rozmawiać z racji tego, że doskonale czytał z ruchu warg. Między innymi dlatego lubiłam przebywać z nim, bo zawsze mogłam z nim pogadać. Do tego był on jedyną osobą, przy której nie zwracałam uwagi na to, że jestem niemową. I ogólnie to tak jakoś się do niego zdążyłam przyzwyczaić. Wlepiłam błagalny wzrok w Nicolas'a, który nadal się zastanawiał. Nawet gdyby odmówił, to i tak mogę iść do Sylvanas. Z drugiej strony ma teraz mnóstwo obowiązków, więc pewnie też by się nie zgodziła. Westchnęłam. I tak prędzej, czy później pożegnam się z tym światem. Nawet nikt by za mną nie zatęsknił, gdybym 'przypadkiem' zgubiła się w labiryncie korytarzy. Cóż, takie życie bezużytecznego pionka, którego dodatkowo trzeba wykarmić. Rozmyślając tak, nie usłyszałam odpowiedzi Nicolas'a, ale do naszej celi właśnie zajrzała... Kiara? Chyba tak miała na imię, ale nie byłam pewna. W jej oczach zauważyłam zdziwienie, które prawie natychmiast zniknęło za zasłoną opanowania. Posłałam jej niewinny uśmiech. Nie odpowiedziała na niego, tylko skinęła dłonią na Nic'a. Wymówiła jedynie krótkie 'Sylvanas'. Nicolas bez słowa podążył za nią. Czy mówiłam już, że czuję się niewidzialna? Nie? To już powiedziałam. Dlatego od jakiegoś już czasu myślałam, że kiedy już wydostaniemy się z tego więzienia, odejdę bez słowa. O ile się wydostaniemy. Przez te kilka miesięcy przed epidemią w ogóle nie myślałam o rodzicach i bracie. Znalezienie ich miało być moim priorytetem, a potem jakoś będzie. Odchyliłam do tyłu głowę i zamknęłam oczy. W tej chwili byłam jednak zbyt zmęczona, by myśleć dalej. Ułożyłam się w kłębek pośród piór powoli zapadając w sen.
< Nikuś? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz