środa, 14 października 2015

Od Lucienne C.D Carl'a

Zgodnie za poleceniem Carla wszyscy ruszyliśmy w kierunku stołówki. Jak ja dawno nie widziałam jakiejkolwiek stołówki... zapewne ta, po całej tej zarazie, będzie się teraz bardzo różnić od ,,normalnej” , ale, pomimo wszystko... ciekawie by było zobaczyć coś innego od własnej celi i korytarzy.
Ziewnęłam. Byłam dzisiaj jakoś strasznie otępiała i niemrawa.. wszystko wina niewyspania.
Oczywiście przez całą noc miałam jakieś... koszmary? O ile to były koszmary.. i oczywiście ich nie pamiętam. Jak zwykle. Ja i te moje dziwne ,,senne” przypadki. Ehh..
Teraz zostało tylko czekać na dziwne deja vu, które mi może, przy dobrych wiatrach przypomni, o czym był któryś ze snów.
Z umysłowego ględzenia o niczym wyrwał mnie głos Carla. Zapewne zauważył moje ziewnięcie.
- Nie wyspałaś się? - spytał.
- Trochę. Ale przeżyję. - odpowiedziałam.
Następnie zapanowała cisza.
Chyba.
Przynajmniej dla mnie.
Zdawało mi się, że oni o czymś rozmawiali, a ja...
Sama nie wiedziałam, co się działo wtedy ze mną.
Otępienie poziom hard.
Byłam tak nie przytomna, że ledwo ciągnęłam się za trójką. Moje nogi zdawały się być tak ciężkie, jakby ważyły co najmniej ze trzy tony każda.
Następnie rozbolała mnie głowa. Świetnie. Idealnie, i co jeszcze?
Wykrakałam.
Po kilku minutach poczułam, że chyba jest mi niedobrze. Okropne uczucie. Nienawidzę.
Ale nawet nie miałam siły, by się na to powściekać oraz pozastanawiać nad tym, co mi właściwie dolega.
Nagle zatrzymaliśmy się. Ale to nie dlatego, ze doszliśmy do celu. Z innego powodu.
Spojrzałam przed siebie. Cała trójka gapiła się na mnie, jakby czegoś oczekując.
A ja głupia, oczywiście nie wiedziałam, o co chodzi.
- Halo, Luca? Słuchasz nas? Ktoś zadał ci pytanie. - oznajmiła Blusji.
- Jakie pytanie? - spytałam głupkowato, bez zastanowienia.
- Na pewno dobrze się czujesz? - zwróciła się do mnie opiekuńczo Laurie.
Nie chcąc wypowiadać się o moich dziwnych dolegliwościach, i by nie martwić grupy, odpowiedziałam tylko:
- Tak, jasne. Wszystko gra. Czuję się świetnie.
Chciałam, żeby zabrzmiało to tak, jakbym rzeczywiście czuła się dobrze. A wyszło jak wyszło.
Coś tam chyba znowu gadali między sobą, a mi nie chciało się nawet słuchać rozmowy. Tym bardziej się do niej włączać. Nie miałam siły.
Odgarniając grzywkę, odruchowo dotknęłam swojego czoła.
Było gorące.
Niedobrze, niedobrze...czyżbym miała gorączkę?
Nie przypominam sobie, by jakiś szwendacz mnie dziabnął.
Nie, nie mogę być chora. Nie, nie teraz. W ogóle nie mogę być chora.
Próbując osunąć te myśli na bok, tłumaczyłam sobie, że to tylko przez zimne ręce.
Co, rzecz jasna, było nieprawdą, ręce miałam całkiem ciepłe.
Po jakimś czasie dotarliśmy do stołówki.
Moje objawy jakiejś tam choroby lekko ustąpiły. Tak mi się, zresztą, wydawało. Być może się już do obecnego stanu przyzwyczaiłam.
Na ścianie był włącznik światła, akurat koło mnie, lecz niestety, popsuty. Nie było tego czegoś, z plastiku, czy innego materiału, żeby to nacisnąć.
Czas więc skorzystać ze swoich umiejętności.
Przyłożyłam palec do miejsca, i spróbowałam się skupić. Po chwili poczułam, jak przez moje ciało przechodzą przyjemne drżenia. To uczucie tak dawno mi nie towarzyszyło...dawno, znaczy od kilku dni.
Nagle w całym pomieszczeniu rozbłysło światło, nie licząc kilku spalonych żarówek.
Carl spojrzał na mnie, a ja tylko lekko się uśmiechnęłam.
Weszliśmy w głąb pomieszczenia.
Już mieliśmy zacząć się rozglądać, już mieliśmy zacząć rozmawiać, tak jak zawsze, ale...
Tam coś było.

Carl? Albo ktuś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz