Koncert skrzypcowy e-moll Mendelssohna rozbrzmiewa po mojej celi. Jak na
więzienie mają tu całkiem znośną akustykę. Docieram właśnie do końca,
gdy przerywa mi odgłos kroków na korytarzu. Ładuję skrzypce do pokrowca,
zbieram cały swój skromny ekwipunek. Tylko ostrze katany wita się ze
światłem jarzeniówek. Powoli zbliżam się do wyjścia. Czuję jak tętno mi
przyspiesza, a poziom adrenaliny we krwi rośnie. Coś co się zbliża. Z
pewnością jest jednym z tych stworów, które tu grasują pożerając
zachłannie ludzkie mięso. Chyba, że mam do czynienia z człowiekiem o
złamanej, gnijącej nodze i zmiażdżonej krtani. Podświadomie odrzucam
drugą możliwość i przechodzę nad wyrwanymi z zawiasów drzwiami i
wychodzę na korytarz. Właśnie te drzwi uświadamiają mi, jak bardzo
stworzeniom tym zależy na świeżym mięsie. O dziwo dostrzegam tylko jedno
monstrum. Zazwyczaj bywają w grupach. Potwór wygląda na zagubionego,
albo tylko sprawia takie wrażenie swoją opadniętą żuchwą i uniesionymi
brwiami. Gdy mnie zauważa z jego gardła wydobywa się dziwny gulgot.
Zaczyna iść w moją stronę ciągnąc za sobą wykręconą o 180 stopni nogę.
Czekam cierpliwie. Z jednym sobie poradzę. Gdy dociera do mnie i stara
się zaatakować robię unik i tnę go w krtań. Z powstałej rany powoli
wycieka ciemna, śmierdząca ciecz. Niestety atak nie wywarł na nim dużego
wrażenia. Odskakuję szybko, gdy kieruje w moją stronę swoje łapsko.
Odcinam mu dłoń, po czym staram się odciąć głowę. Nie udaje się to za
pierwszym razem, więc poprawiam uderzenie. Łeb potwora turla się po
podłodze. Gdy ciało również upada, wycieram ostrze o pozostałości z
ubrań stworzenia, ale nie chowam katany. Od dawna planowałam zmienić
swoją kryjówkę, a nie wiadomo, co mogę spotkać zanim odnajdę nową. Nie
odchodzę daleko, gdy ponownie słyszę kroki. To również nie człowiek, ale
porusza się szybciej, inaczej… Po chwili dostrzegam stwora. Czuję, że
to coś jest trudniejszym przeciwnikiem od tego co przed chwilą
uziemiłam. Staję gotowa do walki, gdy niespodziewanie potwór wydaje z
siebie głośny skrzek i pada na ziemię. Byłam tak skupiona na nowym
przeciwniku, że nie usłyszałam, ani nie wyczułam obecności jeszcze
jednej istoty. Wysoka kobieta o długich, jasnych blond włosach stoi za
ciałem kreatury. Przez chwilę obserwuje zwłoki, po czym szturcha je
butem. Brak reakcji ją satysfakcjonuje. Gdy stwierdza, że nic jej nie
zagraża kieruje swoją uwagę na mnie.
<Sylvanas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz