sobota, 25 czerwca 2016

Od Annabell Do Iruki'ego

Siedziałam przypatrując się ostrzu katany, którą znalazłam podczas jednej z eskapad po sektorach. Metal delikatnie połyskiwał w świetle rzucanym przez świeczkę stojącą na stole. Zastanawiałam się jaki jest dziś dzień. Przez tą całą apokalipsę nikt nie produkuje kalendarzy, nikt nie mówi co dzień jaka jest obecnie godzina i jaki dzień tygodnia. Nikt nie odmierzał upływającego nieubłaganie czasu. Bo po co? Obecnie najważniejsze dla wszystkich było przeżycie, nic innego. Żadna miłość, żadne pieniądze, żadna rozrywka. Wszystko spychane było na dalszy plan. Teraz najważniejsze było znaleźć schronienie i mieć czym zapełnić żołądek. W mojej głowie rozbrzmiał dobrze znajomy mi głos, który słyszałam ostatnimi czasy coraz rzadziej:
"Może czas poszukać grupy?"-Spojrzałam zdziwiona przed siebie pytając cicho:
-Co proszę?
"To co słyszałaś"- Rose i propozycja współpracy. Koniec świata i to dosłownie. Wstałam z pryczy leniwie się przeciągając po czym ruszyłam marszem przed siebie rozglądając się po celach przy okazji rozmyślałam nad słowami przyjaciółki. Towarzystwo innych bardzo mnie kusiło do zrobienia tego. Poszukiwania przerwało mi pojawienie się kogoś na mej drodze. Przygarbiona sylwetka...brak ręki....brak broni....chód świadczący o jakiejś wadze nóg.Zdecydowanie zombii....albo człowiek ugryziony przez umarlaka. Użyłam wichru by przeciąć przeciwnika strumieniem wiatru, dzieląc go w ten sposób na dwie połówki. Stanąwszy nad przed chwilą pokonanymi zwłokami przyjrzałam się im dokładniej. Znaki rozkładu dawały o sobie znać bardziej niż na początku epidemii. Szara skóra okrywała tylko nie które części ciała takie jak mózgoczaszkę czy korpus. Ręce zaś pięknie nadawały by się na badania anatomiczne. Bardzo wyraźnie widziałam każdy z sinych mięśni, nie były one jednak sprężyste i elastyczne takie jak być powinny , obecnie przypominały paćkę ledwo przylegającą do kości. Nos i uszy już dawno znikły pozostawiając po sobie tylko dziury i widok odsłoniętych kości. Ohyda. Zdeptałam czaszkę umarlaka, co nie sprawiło mi większego problemu. Wszystko było osłabione przez rozkład. Mózg przypominał zielonkawy budyń który pokrył moje buty. Westchnęłam zmęczona tą ciągłą walką o byt i znów ruszyłam przed siebie nie zastanawiając się zbytnio nad tym co zrobiłam przed chwilą. Nie zatrzymując się sprawdziłam ilość swoich zapasów, przy racjonalnym dysponowaniu może starczyć nawet na tydzień. Będzie dobrze....Na pewno....Może uda mi się spotkać Carlusia i Shurę? Skrycie w duchu na to liczyłam jednak wiedziałam że mogli się zmienić nawet o 180 stopni. przez te dwa ostanie lata, tak jak ja. Po około trzech godzinach marszu zatrzymałam się przed bramą do sektora C. Miejsce to było zakażone. Co krok można tam było spotkać niebezpieczeństwo....Nie chce mi się go pokonywać. Czasami mam ochotę położyć się i czekać na śmierć. Po paru minutach zwlekania ruszyłam truchtem przez korytarze zakażonego sektora. Jeśli szczęście mi przypisze może uda mi się nie napotkać żadnego umarlaka.
***
Gdy udało mi się cudem dotrzeć do bram sektora B uśmiechnęłam się zadowolona z siebie otarłszy pot z czoła mruknęłam do siebie:
-Warto było ćwiczyć przez ten czas
-Ćwiczenie czyni mistrza, nie uważasz?-Nie spodziewałam się by ktokolwiek mi odpowiedział więc gdy usłyszałam męski głos dochodzący z bocznego korytarza podskoczyłam przerażona piszcząc. Chłopak szybko zakrył moje usta dłonią sycząc z niezadowoleniem:
-Oszalałaś?!-Ugryzłam go odskakując do tyłu i dobywając miecza. Przyglądając się mężczyźnie mruknęłam:
-Nie nauczono Cię, że nie wolno skradać się do nikogo?-Chłopak prychnął. Zlustrowałam go spojrzeniem od butów aż po sam czubek głowy. Najbardziej przyciągającą częścią jego wyglądu były czarno-białe włosy. Nieznajomy dobył swojego miecza oznajmiając:
-Opuść broń
-Skąd mam wiedzieć że nie chcesz mi zrobić krzywdy?-Spytałam przypominając sobie ludzi, których spotkałam na swojej drodze. Byli nie mili, wykorzystywali mnie. Teraz tak nie będzie bo jestem już mądrzejsza. Przynajmniej tak mi się zdawało. Z moich rozmyślań wyrwała mnie odpowiedź chłopaka:
-Gdybym chciał cię skrzywdzić nie odpowiadałbym ci tylko zaatakował z zaskoczenia.-Po dłuższej chwili dotarło do mnie, że nie dało podważyć się tego argumentu. Schowałam katanę do pochwy oznajmiając:
-Annabell Michaelis-Chłopak spojrzał na mnie z nieokreślonym wyrazem twarzy oznajmiając:
-Iruko Masuri-Uśmiechnęłam się do nowo poznanego kolegi pytając:
-Co ty tutaj robisz?
-A ty?-Widzę, że nie lubi dużo mówić o sobie....jak każdy w tym miejscu. Odchrząknęłam przygotowując się do swojego słynnego wywodu pod tytułem "Skrócone życie" :
-Nie pamiętam nic sprzed trafienia do więzienia. Rodziny. przyjaciół. szkoły. Nic. Podobno kogoś zabiłam, ale ja nie lubię zabijać, więc nie wiem czy to prawda. Władam nad powietrzem, chodź w pełni nie kontroluje swoich mocy, pomaga mi w tym Rose moja druga osobowość. Mam 19 lat. Siedzę w tym betonowym klocku już od 7 lat. Miałam łasiczkę ale umarła parę miesięcy temu. Uwielbiam rysować i śpiewać-Gdy skończyłam wzięłam głębszy wdech by uzupełnić braki w tlenie jaki zaistniały przez ten wywód. Gdy uspokoiłam oddech spojrzałam wyczekująco na Iruki'ego. Może podzieli się teraz trochę informacjami o sobie?

(Iruki? Wybacz, że takie nudnawe trochę wyszło, następne będzie lepsze :3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz