Siedziałam przypatrując się ostrzu katany, którą znalazłam podczas
jednej z eskapad po sektorach. Metal delikatnie połyskiwał w świetle
rzucanym przez świeczkę stojącą na stole. Zastanawiałam się jaki jest
dziś dzień. Przez tą całą apokalipsę nikt nie produkuje kalendarzy, nikt
nie mówi co dzień jaka jest obecnie godzina i jaki dzień tygodnia. Nikt
nie odmierzał upływającego nieubłaganie czasu. Bo po co? Obecnie
najważniejsze dla wszystkich było przeżycie, nic innego. Żadna miłość,
żadne pieniądze, żadna rozrywka. Wszystko spychane było na dalszy plan.
Teraz najważniejsze było znaleźć schronienie i mieć czym zapełnić
żołądek. W mojej głowie rozbrzmiał dobrze znajomy mi głos, który
słyszałam ostatnimi czasy coraz rzadziej:
"Może czas poszukać grupy?"-Spojrzałam zdziwiona przed siebie pytając cicho:
-Co proszę?
"To co słyszałaś"- Rose i propozycja współpracy. Koniec świata i to
dosłownie. Wstałam z pryczy leniwie się przeciągając po czym ruszyłam
marszem przed siebie rozglądając się po celach przy okazji rozmyślałam
nad słowami przyjaciółki. Towarzystwo innych bardzo mnie kusiło do
zrobienia tego. Poszukiwania przerwało mi pojawienie się kogoś na mej
drodze. Przygarbiona sylwetka...brak ręki....brak broni....chód
świadczący o jakiejś wadze nóg.Zdecydowanie zombii....albo człowiek
ugryziony przez umarlaka. Użyłam wichru by przeciąć przeciwnika
strumieniem wiatru, dzieląc go w ten sposób na dwie połówki. Stanąwszy
nad przed chwilą pokonanymi zwłokami przyjrzałam się im dokładniej.
Znaki rozkładu dawały o sobie znać bardziej niż na początku epidemii.
Szara skóra okrywała tylko nie które części ciała takie jak mózgoczaszkę
czy korpus. Ręce zaś pięknie nadawały by się na badania anatomiczne.
Bardzo wyraźnie widziałam każdy z sinych mięśni, nie były one jednak
sprężyste i elastyczne takie jak być powinny , obecnie przypominały
paćkę ledwo przylegającą do kości. Nos i uszy już dawno znikły
pozostawiając po sobie tylko dziury i widok odsłoniętych kości. Ohyda.
Zdeptałam czaszkę umarlaka, co nie sprawiło mi większego problemu.
Wszystko było osłabione przez rozkład. Mózg przypominał zielonkawy budyń
który pokrył moje buty. Westchnęłam zmęczona tą ciągłą walką o byt i
znów ruszyłam przed siebie nie zastanawiając się zbytnio nad tym co
zrobiłam przed chwilą. Nie zatrzymując się sprawdziłam ilość swoich
zapasów, przy racjonalnym dysponowaniu może starczyć nawet na tydzień.
Będzie dobrze....Na pewno....Może uda mi się spotkać Carlusia i Shurę?
Skrycie w duchu na to liczyłam jednak wiedziałam że mogli się zmienić
nawet o 180 stopni. przez te dwa ostanie lata, tak jak ja. Po około
trzech godzinach marszu zatrzymałam się przed bramą do sektora C.
Miejsce to było zakażone. Co krok można tam było spotkać
niebezpieczeństwo....Nie chce mi się go pokonywać. Czasami mam ochotę
położyć się i czekać na śmierć. Po paru minutach zwlekania ruszyłam
truchtem przez korytarze zakażonego sektora. Jeśli szczęście mi
przypisze może uda mi się nie napotkać żadnego umarlaka.
***
Gdy udało mi się cudem dotrzeć do bram sektora B uśmiechnęłam się zadowolona z siebie otarłszy pot z czoła mruknęłam do siebie:
-Warto było ćwiczyć przez ten czas
-Ćwiczenie czyni mistrza, nie uważasz?-Nie spodziewałam się by
ktokolwiek mi odpowiedział więc gdy usłyszałam męski głos dochodzący z
bocznego korytarza podskoczyłam przerażona piszcząc. Chłopak szybko
zakrył moje usta dłonią sycząc z niezadowoleniem:
-Oszalałaś?!-Ugryzłam go odskakując do tyłu i dobywając miecza. Przyglądając się mężczyźnie mruknęłam:
-Nie nauczono Cię, że nie wolno skradać się do nikogo?-Chłopak prychnął.
Zlustrowałam go spojrzeniem od butów aż po sam czubek głowy.
Najbardziej przyciągającą częścią jego wyglądu były czarno-białe włosy.
Nieznajomy dobył swojego miecza oznajmiając:
-Opuść broń
-Skąd mam wiedzieć że nie chcesz mi zrobić krzywdy?-Spytałam
przypominając sobie ludzi, których spotkałam na swojej drodze. Byli nie
mili, wykorzystywali mnie. Teraz tak nie będzie bo jestem już
mądrzejsza. Przynajmniej tak mi się zdawało. Z moich rozmyślań wyrwała
mnie odpowiedź chłopaka:
-Gdybym chciał cię skrzywdzić nie odpowiadałbym ci tylko zaatakował z
zaskoczenia.-Po dłuższej chwili dotarło do mnie, że nie dało podważyć
się tego argumentu. Schowałam katanę do pochwy oznajmiając:
-Annabell Michaelis-Chłopak spojrzał na mnie z nieokreślonym wyrazem twarzy oznajmiając:
-Iruko Masuri-Uśmiechnęłam się do nowo poznanego kolegi pytając:
-Co ty tutaj robisz?
-A ty?-Widzę, że nie lubi dużo mówić o sobie....jak każdy w tym miejscu.
Odchrząknęłam przygotowując się do swojego słynnego wywodu pod tytułem
"Skrócone życie" :
-Nie pamiętam nic sprzed trafienia do więzienia. Rodziny. przyjaciół.
szkoły. Nic. Podobno kogoś zabiłam, ale ja nie lubię zabijać, więc nie
wiem czy to prawda. Władam nad powietrzem, chodź w pełni nie kontroluje
swoich mocy, pomaga mi w tym Rose moja druga osobowość. Mam 19 lat.
Siedzę w tym betonowym klocku już od 7 lat. Miałam łasiczkę ale umarła
parę miesięcy temu. Uwielbiam rysować i śpiewać-Gdy skończyłam wzięłam
głębszy wdech by uzupełnić braki w tlenie jaki zaistniały przez ten
wywód. Gdy uspokoiłam oddech spojrzałam wyczekująco na Iruki'ego. Może
podzieli się teraz trochę informacjami o sobie?
(Iruki? Wybacz, że takie nudnawe trochę wyszło, następne będzie lepsze :3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz