Przez większość czasu spędzonego w pomieszczeniu z prysznicami, myślałem tylko o wczorajszym dniu. Bardziej zniechęciłem do siebie Sylvanas, dzięki temu alkoholowi... Nie od dzisiaj wiem, że źle na mnie działa. W prawdzie nie chciałem jej zgwałcić ani nic z tych rzeczy... Inne dziewczyny, dla własnej przyjemności – owszem, lecz blond włosa to kobieta, której nie można tak traktować i aż się zdziwiłem, jak szybko do mnie ta informacja doszła, zakorzeniając się głęboko w pamięci. Mimo że głowę rozwalał mi kac, to nie sprawiał, że mój umysł był zbiorowiskiem przekleństw i absurdów o tym, jakie moje życie jest złe i straszne... Do tego jeszcze nie doszło. Wychodząc z pomieszczenia, przypomniałem sobie o tym, iż zapomniałem swojego noża. Położyłem go gdzieś nieopodal prysznica, zawsze przyozdabia mój pas i nie mogłem po niego nie wrócić. Miałem jednak spore wątpliwości, bowiem Sylvanas weszła zaraz po mnie i prawdopodobnie już się rozebrała. Wchodząc, naraziłbym się na kolejne zjebanie relacji z nią... Choć w głębi czułem zupełnie co innego; coś widocznie mnie do niej przyciągało. Najbardziej bolało mnie jednak to, że uważa mnie za kogoś, kto nie umie się powstrzymywać. Choć połowicznie na to wskazywało moje zachowanie, pozory mogą mylić. No proszę, gdybym naprawdę był taki cholernie zły, to część kobiet z obozu zostałoby zgwałconych. A... hm? Są jakieś ofiary? No nie. Z drugiej strony... skoro Sylvanas miała o mnie takie zdanie, a nie inne, to musi być coś na rzeczy. Może wcale nie jest tak wrogo nastawiona wobec mnie... Na samą myśl uśmiechnąłem się do siebie i chcąc nie chcąc, zapomniałem o wcześniejszych rozmyśleniach na temat tego, czy blond włosa ciągle się myje. Otworzyłem ostrożnie drzwi, po czym za sobą zamknąłem. Moje myśli krążyły wokół zaginionego noża, który okazał się stać pod którymś z wyłączonych pryszniców. Gdy go uniosłem, natychmiast do moich uszu doszedł ostry szum wody, pluskający o kafelki. Zmierzając ku źródła dźwięku, moim oczom ukazała się naga Sylvanas stojąca tyłem. Rumieńce to nie moja bajka, ale to na dole. Tak, mój przyjaciel natychmiast zareagował i był to naturalny odruch. Oczywiście to nie oznaczało, że muszę od razu się wyładować, chociaż jako facet brałem to pod uwagę... Boże, Isaac! Ogarnij się, raz na jakiś czas. Gdy udało mi się przymocować nóż, ruszyłem w jej kierunku, ostrożnie stąpając. Dzieliło nas parę metrów, postanowiłem, że to odpowiednia odległość, bym nie musiał stracić czegoś cennego za sprawą jej siarczystego ciosu. Oparłem się o ścianę, gwizdem zwracając na siebie jej uwagę. Mimo że głośny prysznic był uruchomiony, to nie tłumił dźwięków.
– Ty mnie widziałaś nago, teraz ja ciebie – zawołałem, uśmiechając się ze ściągniętymi brwiami. – Nie sądzisz, że jesteśmy kwita?
Kobieta natychmiast zerwała się z miejsca, odwracając się w moim kierunku. Przy tym zasłoniła swoje seksowne kształty, które chcąc nie chcąc i tak było widać. Jej twarz wyrażała głębokie zdziwienie zmieszane z gniewem.
– Odejdź... – uciszyła ton ostrzegawczo.
– Wątpiłbym w prawdziwość twoich słów – podrapałem się po szyi, następnie ściągając z siebie poszczególne części garderoby.
Sylvanas obserwowała wszystko z wyraźną dokładnością i jakoś nie spieszyła się, by uciec. To był dla mnie kolejny znak, że ta kobieta po prostu potrzebowała męskiego ramienia. Po jej doświadczeniu mogłem sobie tylko wyobrazić, ile siedzi w tym więzieniu... osiem, dziesięć lat? I tyle może wytrzymać dziewczyna bez żadnej bliskości...?
– Lubie jak tak się cholernie opierasz – westchnąłem, podchodząc bliżej. Byłem już tylko w samych bokserkach, które ujawniały moje twarde przyrodzenie.
– Humor ci wrócił? – rzuciła. Jej ciało, po którym spływały kropelki wody, bardziej podsyciło moje podniecenie.
– Owszem, nie miałem go wtedy. Ale nie jestem człowiekiem, który spędza dużo czasu nad myśleniem – zaśmiałem się.
– Domyślam się... – gorzko stwierdziła, przysuwając się mocniej do ściany.
– Dobra, to prawda, ale pomyśl tylko. Lata skrywanego pożądania, które mogą teraz wyjść na światło dzienne... Daj spokój, widziałem jak na mnie patrzysz, a mimo to i tak udajesz, że tego nie robisz... W dodatku moje zachowanie w celi po alkoholu nie było bezpodstawne – zacząłem, spokojnym tonem – bowiem miało ono swoje ukryte znaczenie. Bardzo spodobałaś mi się, kiedy głaskałaś tego brzydkiego kota. Pomyślałem wtedy, że... ktoś mógłby mnie zaakceptować mimo tak zniszczonego charakteru. Tak więc... znajdę w tobie oparcie?
Dziewczyna widocznie nie wiedziała co powiedzieć, otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, jednak ostatecznie tego nie zrobiła. Patrzyła na to, jak podchodzę bliżej; nasze ciała znajdowały się teraz razem pod prysznicem. Moje zmierzwione włosy znów skąpały się w wodzie.
– Przestań się opierać... – bliskość między nami pozwoliła mi na bezkarne wyszeptanie jej tych słów do ucha.
Ciągle ukradkiem obserwowałem jej nogę, która w każdej chwili mogła się unieść do góry, by mnie trzasnąć. Tak się stało, jednak całkiem przygotowany złapałem ją za udo, po czym przysunąłem nogę do swoich bioder. Po chwili wpiłem się w jej odchyloną szyję, językiem zostawiając podłużne, mokre ślady zlewające się ze strumieniem wody. Gorąca atmosfera, która wirowała wokół nas jeszcze bardziej zacieśniała moje pożądanie. W końcu moje usta odnalazły jej, obdarowując je głębokim, namiętnym pocałunkiem. Uśmiechnąłem się pod nosem, przymykając oczy. I to nie był uśmiech w stylu "udało mi się, o kurwa, ale ze mnie kozak", ale to przeżycie uczucia, które pewnie na długo zostanie w mojej głowie. To nie było coś zwykłego.
< Sylvciu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz