Huśtawka, poruszała się wolno na wietrze. Dotknęłam na sznurek, dzięki
któremu była przymocowana do gałęzi drzewa. Piasek przesypywał się
pomiędzy moimi palcami u stóp, byłam przekonana, że spotkam tego, kogo
tożsamość chciałam poznać. Pierwszy raz w śnie znajduję się w tym samym
miejscu, dokładnie w tym samym. Wszystko było takie same, nawet wiatr
który muskał moje włosy był identyczny jak ostatnio. Nagle poczułam
dotyk na moich plecach, jednak to już nie był sen, ktoś na prawdę mnie
dotykał. Momentalnie otworzyłam oczy, jednak w pomieszczeniu panował
taki mrok, że ciężko było cokolwiek zauważyć. Pierwszy odruch był taki,
że w mojej dłoni pojawił się sztylet, a ja gwałtownie się odwróciłam
gotowa do ewentualnego ataku czy też obrony. Obok mnie leżał zaskoczony
Siegrain, podniósł ręce w geście obronnym, najwidoczniej nie rozumiejąc
mojego zachowania. Sama dopiero teraz zauważyłam w jakiej sytuacji
właśnie się znaleźliśmy. Ja jedynie w samych spodenkach, mierząca
sztyletami do pół nagiego chłopaka, którego wzrok zadawał tysiące pytań.
Opuściłam ze spokojem ręce i nieco zawstydzona okryłam się kocem.
- Wybacz... Taki odruch - Odgarnęłam kosmyk włosów, wkładając go za ucho
i odwracając wzrok, poczułam się dziwnie. Nie powinnam mierzyć w niego
bronią, zwłaszcza, że gdybym go nie rozpoznała mogłabym go nawet
zaatakować
- Nie przejmuj się - Ku mojemu zaskoczeniu uśmiechnął się do mnie
całując przy tym mój policzek - To nie Twoja wina, przecież to normalne,
że po takim czasie jesteś wyczulona i ostrożna
Po tych słowach uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy, nie sądziłam,
że będzie taki wyrozumiały. Przytuliłam się do niego z zadowoleniem.
Ręka, która znajdowała się na jego plecach jeszcze w tej samej minucie
przemieściła się na jego mięśnie na brzuchu. Nie będę ukrywać, że już od
jakiegoś czasu ciekawiłam się jaki on jest w dotyku. Opuszkami palców
przejeżdżałam po liniach, czując twardy opór. Przymknęłam oczy i
odetchnęłam głęboko
- Dzisiaj już na pewno nie usnę - Odchyliłam głowę bacznie mu się
przyglądając - Pójdę pod prysznic i może pomogę w magazynie, z tego co
się orientuje dzisiaj pilnujesz wejścia - Usiadłam na łóżku nie
odrywając od siebie koca
- Jeśli chcesz zostanę z Tobą, myślę, że ktoś się zgodzi na małą zmianę - Usiadł obok mnie
- Spokojnie, już mnie nic nie boli. Myślę, że jutro będziemy mogli
wybrać się razem na małą wyprawę, muszę rozprostować kości - Wymruczałam
zachylając się w celu znalezienia swoich ubrań
- Taiga - Złapał mnie za rękę, gdy bluzka znowu znalazła się na swoim
miejscu. Spojrzałam na niego pytająco - Jak chcesz się zachowywać wśród
innych. Wiesz chodzi mi o to, czy chcesz to ukrywać, to co między
nami... - Podrapał się pod głowię, robiąc przy tym niezwykle zabawną
minę
- Zachowujmy się tak jak zawsze - Uśmiechnęłam się - Nie musimy chodzić
za rękę i jeść z jednej miski, ale nie widzę też powodów, dla których
nie mielibyśmy się do siebie uśmiechać, rozmawiać czy ogólnie się nie
dotknąć - Wstałam zabierając z ziemi swoją skórzaną kurtkę. Zatrzymałam
się przy futrynie drzwi, ponownie patrząc na niego - Nie chce nic
ukrywać, ale nie chce też nic zmieniać. Więc, nie myśl że po tym
wszystkim będę Ci odpuszczać na patrolach - Zaśmiałam się - Do
zobaczenia Sieg - Posłałam w jego kierunku buziaka, po czym ruszyłam w
stronę swojej celi. Rzuciłam się na łóżko szczerząc się przy tym jak
małe dziecko. Dawno nie czułam takiego ciepła w środku, i to nie chodzi o
ciepło, gdy rozgrzewa się gorąca zupa czy też czekolada, którą pijesz w
chłodne dni. To ciepło było inne, o wiele przyjemniejsze. Machałam
stopami, śpiewając pod nosem i bawiąc się pluszakiem, który "tańczył" w
rytm mojego mruczenia. Najzwyczajniej w świecie miałam dobry humor,
chociaż w takich okolicznościach mogę nawet rzec, że mam świetny humor.
Moje zabawy z misiem, przerwała mi Est. Drobna blondynka, która włosy
miała spięte błękitną spinką w kształcie motyla. Spojrzała na mnie, po
czym szybko odwróciła wzrok
- Hana kazała wszystkich zawołać na posiłek - Powiedziała wyjątkowo
szybko i zniknęła, jak miewam, aby poinformować i pozostałych.
Niechętnie wyszłam z łóżka, aby podreptać w stronę prowizorycznej
kuchni, w której już pachniało jedzeniem. Wciąż nie wiem jak ona to
robi. po dwóch latach, wciąż nie mogę odkryć w jaki sposób z niczego
robi, tak pyszne rzeczy.Zauważyłam, że nie siedzi nas za dużo, mogę
nawet powiedzieć, że jest nas tutaj bardzo mało
- A gdzie reszta? - Zapytałam w końcu, wkładając kolejną łyżeczkę z porcją zupy
- Dwie osoby pilnują sektora, a niektórzy nie są głodni - Wyjaśniła Hana
- Jak plecy? - Przechyliła głowę, skupiając swój wzrok na mnie
- A z nimi już jest wszystko okej - Zapewniłam z uśmiechem - Twoja maść
zdziałała cuda - Zachichotałam, przez co niektórzy zaczęli się krztusić
zupą. No tak, nie często wydaje z siebie takie dźwięki. - Dziękuje, za
posiłek, jak zawsze było pyszne - Zadowolona oddałam pustą miseczkę i
podskakując wróciłam do swojej celi, gdzie już po godzinie umierałam ze
znudzenia. Nawet gapienie się w pustą ścianę nic nie dawało. W
magazynach, również nic się nie działo. Po następnej godzinie pozostawał
mi już jedynie sen. Obudziłam się sama, wyspana, wypoczęta co nie
zdarza się zbyt często. Przeciągnęłam się na łóżku, i ponownie
spojrzałam na sufit. Nic się nie zmieniło. Stanęłam na równe nogi,
zadowolona, że ból w plecach minął. Położyłam dłonie na biodrach,
przemieszczając się po pomieszczeniach, kiedy zauważyłam Siegrain'a, jak
stoi do mnie tyłem i pije wodę, z szatańskim uśmiechem zaczęłam się do
niego skradać. Zasłoniłam mu oczy rękami, z krzykiem
- Zgadnij kto to!? - Na moje nieszczęście nieco go wystraszyłam, przez
co połowa wody z butelki znalazła się na mojej głowie - Dlaczego to
znowu ja, jestem mokra? - Odskoczyłam od niego wykrzywiając się w grymas
- Wybacz - Zasłonił usta ręką, aby powstrzymać swój śmiech - Od kilku godzin spałaś, więc nie chciałem Cię budzić
- To jak długo już nie jesteś na warcie?
- Tyle, że zdążyłem się najeść, wyspać i ogarnąć - Przyciągnął mnie do siebie
- Wiesz, że musisz mi wynagrodzić tą wodę? A skoro jesteś wyspany i
najedzony toooo.... - Specjalnie przeciągnęłam ostatnią literkę
pokazując przy tym swoje ząbki
- Czujesz się na tyle dobrze, żeby iść? - Westchnął
- Jak Ty mnie dobrze znasz! - Pocałowałam go - Czuje się wyśmienicie i
mam ochotę iść coś zniszczyć, nie próbuj nawet odbierać mi tej radości.
Nie opierał mi się długo i już po chwili szliśmy razem w stronę wyjścia.
Przy najbliższych 200 metrach nie było nic, zupełna pustka - Wszystkich
mi pozabijałeś - Mruknęłam niezadowolona
- Wykonywałem swoje zajęcie - Wzruszył ramionami
- Nie zatrzymam się dopóki czegoś nie znajdę - Radośnie szłam dalej.
Chciał się odezwać, kiedy oboje usłyszeliśmy hałas. Podeszłam ostrożnie
do barierki, za którą były schody prowadzące w głąb ciemności. - Jak
myślisz, ile ich tam jest? - Odwróciłam głowę, aby na niego spojrzeć
- Zdecydowanie za dużo, żeby tam szła sama - Skrzyżował ręce, marszcząc przy tym brwi i patrząc na mnie z powagą
- Okej, nie pójdę - Wzruszyłam ramionami - Ale za to skoczę - Ze
śmiechem, przeskoczyłam przez barierkę, od razu lądując na samym dole,
wyprostowałam się, patrząc w ciemność. Usłyszałam jedynie świst młotka,
który udało mi się ominąć w ostatnim momencie.
- Taiga! - Usłyszałam jego głos za sobą
- Żyję - Uśmiechnęłam się, obracając w dłoniach katany - Uważaj na
młotki, i inne narzędzia,
rozcięta skóra trochę boli - W podskokach
ruszyłam przed siebie. Po drodze sprawnie omijałam rożnego rodzaju
atakujące mnie narzędzia, zaczynając od młotków, a kończąc na nożach.
Dopiero, gdy moje ostrze spotkało się ze ścianą zrozumiałam, że
znalazłam się na samym końcu korytarza. Wciąż byłam gotowa na pojawienie
się nowych trupów, gdy moim oczom ukazał się płomień i zdenerwowana
twarz Siega. Dokładnie rozejrzał się dookoła upewniając przy tym, czy
aby na pewno, wszystko to powinno leżeć, leży.
- Szczerze to myślałam, że będzie lepsza zabawa - Przechyliłam głowę rozglądając się po podłodze
- Chodź na górę - Złapał mnie za rękę, ciągnąc na schody, po których weszliśmy na górę, gdzie było już nieco jaśniej.
- A Ty co tak nagle straciłeś humor? - Spojrzałam na niego wciąż się
uśmiechając. Ten przyciągnął mnie do siebie, jedną rękę trzymając na
moich biodrach, a drugą zaplątał w moje włosy
- Mogłaś sobie coś zrobić wiesz? Nie wiedziałaś ile ich tam jest. Znowu
ryzykowałaś swoje zdrowie, nie mówiąc już o życiu. Myślałem, że to Cię
czegoś nauczyło - Palcem dotknął mojej blizny.
- Sieg, ja już taka jestem, wiedziałeś o tym. Lubię niebezpieczeństwo,
od zawsze lubiłam. Wiem co robię, nie leciałabym tam, jakbym słyszała
coś czego nie znam - Zapewniłam - To jak idziemy dalej?
Siegrain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz