-Długo tu jesteś? – pada pytanie z ust dziewczyny. Ja chcąc udzielić
bardziej wyczerpującej odpowiedzi zamyślam się. Dopiero teraz, dociera
do mnie od jak dawna już tu siedzę. Jednak nie to jest najgorsze.
Znacznie bardziej przerażającym jest fakt, że nie wiem, jak długo
jeszcze będę musiała walczyć o każdą sekundę życia i egzystować w
strachu przed przeróżnymi potworami i mutantami. Może rok, dwa, a może
nie dożyję dnia, kiedy ten horror się skończy. Logika kazała mi z góry
zakładać pierwszą opcję.
- 2 lata, 9 miesięcy, 24 dni… - chcę jeszcze dodać godzinę, może nawet
minuty, jednak brak jakiegokolwiek zegarka i zawsze towarzyszące tym
informacjom dziwne reakcje rozmówców powodują, że kończę na dobach.
Dziewczyna o bursztynowym głosie kiwa w zamyśleniu głową.
- A ty? – odzywam się znienacka – Jak mam cię nazywać?
- Dessari – odpowiada prawie od razu.
Rozmówczyni poprawia swój długi, czarny warkocz. Na jej nadgarstku
dostrzegam blizny, lecz prawie od razu spoglądam w przeciwną stronę.
Mimo mojej błyskawicznej reakcji Dessari dostrzega moje spojrzenie i
opuszcza rękę. Nie wygląda ani na wstydzącą się blizn, ani na będącą z
nich dumną. Mimo to dziewczyna, jakby w odwecie, przygląda mi się
uważnie. Moim zdaniem niema na co patrzeć. Wynędzniała, blada dziewczyna
o trochę przerośniętych, poplątanych kruczoczarnych włosach, spękanych
od odwodnienia ustach, błyszczących w półmroku fioletowo szarych oczach i
śmiesznie kontrastujących z całą resztą zadbanych paznokciach. Te
ostatnie przykuwają uwagę dziewczyny. Może to się wydawać chore i na
pewno jest pozbawione logiki, ale od moich dziwactw nigdy nie odeszłam
nieważne w jak złym stanie się znalazłam. Z zaciekawieniem podnoszę rękę
i sama przyglądam się moim skarbom. Dostrzegam odrobinę brudu, która
dostała się pod paznokieć palca wskazującego. Marnuję więc energię i
czas, aby się go pozbyć. Czarnowłosa przygląda mi się z ciekawością i
zdziwieniem jednocześnie. Gdy moje paznokcie są znów idealnie czyste
spoglądam na ciągle stojącą rozmówczynię. Z jednej strony nie wiem co
powiedzieć, ale z drugiej panicznie boję się, że zaraz odejdzie, a ja
będę gnić w tym pokoju bez kontaktu z człowiekiem kolejny rok.
Zdesperowana pytam o pierwszą rzecz, jaka mi przychodzi do głowy.
- Posiadasz przy sobie coś do zjedzenia? – bezpośredniość tego pytania
pewnie zdziwiłaby mnie, gdybym nie czuła jak śmierć mi chucha w plecy.
Dessari?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz