- Chyba zmęczenie naprawdę zaczyna mnie dręczyć, skoro coś takiego
przyszło mi do głowy, aczkolwiek może to mieć związek z desperacją.
Powoli zaczyna mnie to przerastać. Brak porządnego posiłku czy
odpoczynku... Marzy mi się ciepła kąpiel i kawałek dobrego mięska - Kiedy wypowiedział te słowa nagle przypomniałam sobie o obozie ocalałych, znajdującym się w sektorze A -Czasami zastanawiam się, co się stało z naszymi poprzednimi braciszkami i
siostrzyczkami. Myślę, że dobrze by było, gdyby już nie żyli. - Zdziwiłam się
- Potem mi powiesz, czemu tak myślisz - Uśmiechnęłam i złapałam go za rękę pędząc w stronę umarlaków i wyciągając z głośnym sykiem miecz z klatki piersiowej. Postępuje niezgodnie z tym co powiedziałam. Ale cóż, jak to ujął braciszek. "Martwisz się o to?". Zabrzmiało to tak jakbyśmy już byli martwi. Skoro on nie boi się podjąć tego ryzyka to co mi szkodzi. Szkodzi? Mogę zginąć, albo stracić Carla...
- Odetnij głowę węża, który pożarł siedem księżniczek" - Wykrzyknęłam plamiąc krwią katanę.
Możliwe, że źle zrozumiałam braciszka, cóż mimo, że go kocham to dzieli nas rozumowanie, jest to na prawdę wielka przepaść. Kiedyś napotkaliśmy tamten obóz ocalałych, ale po wspólnym uzgadnianiu stwierdziliśmy, że to niezbyt bezpieczne. Sama już nie pamiętam o czym rozmawialiśmy. Przynajmniej jak już mamy tu gnić to wolę zaryzykować i dowiedzieć się czy było warto. Chciałabym widzieć szczęśliwego Carla. Mogącego
jeść ze spokojem wiedząc, że są osoby, które go ochraniają. Przegryzłam lekko palec przesuwając nim po mieczu, z którego powstała po chwili wężowa lanca. Technika przekształca mój miecz demonów w dłuższy z falistą krawędzią, podobny do kształtu węża. W dodatku, obszar w pobliżu wierzchołka ostrza uzyskał oko.
- Co robisz? - Nie wiem nawet po jakim czasie doszło do mojego ucha to pytanie
- Nie czas się wycofać - Uśmiechnęłam się do niego i wymachnęłam lancą zcinając wiele łbów - Ale bez twojej pomocy sobie nie poradzę - Stwierdziłam Wbijając broń w ziemię i składając ręce niczym do modlitwy, szepcząc pod nosem zakazane słowa. Z lancy wydostały się węże, które rzuciły się na wrogów przez nami. Jednak jednego nie trafiłam i gdy chciałam podnieść broń i go zgładzić, dostrzegłam czerwone przenikliwe oczy Carla. Przerażające, poczułam ciarki na skórze.
- Jak mógłbym zostawić swoją siostrzyczkę - Powiedział wyjmując z zamachem miecz z ciała truposza
- No tak - Zaśmiałam się i wymknęłam się ku przodowi, nasączając metal coraz większą ilością krwi. - Jakąkolwiek głupotę bym nie zrobiła pójdziesz za mną - Powiedziałam przy okazji z siłą wbijając w szwendacza sztylet - A ja za tobą. - Moja wola walki wzrosła i kolejne ciała upadały na ziemię tworząc prawdziwe pole bitwy.
Wsłuchiwałam się w uderzenia spadających na posadzkę ciał, by utrzymać odpowiednią odległość od braciszka. Kiedy mój oddech zaczął się stawać niestabilny dostrzegłam już ostatnie głowy. Za długo... wymruczałam czując ból na klatce piersiowej w miejscu mojego tatuaża. Moje zmysły zaczęły szwankować. Zmarnowałam za dużo mocy. Moje ciało zaczęło intensywnie ociekać potem. Ich ilość okazała się zbyt wielka, jednak już prawie koniec. Zrobiłam ostatni zamach i wyskoczyłam z tego tłumu, torując sobie ścieżkę. Z uśmiechem, odwróciłam się chwiejnym krokiem. Carl? Moje źrenice się rozszerzyły. Carl.. Carl... Szukałam chłopaka wszędzie wzrokiem z przerażeniem.
- Carl! - Wrzasnęłam i prędko złożyłam dłonie wypowiadając dłuższa wiązkę słów. Wokół mnie zaczęły pojawiać się demony, ich ilość tutaj była przytłaczająca, nie było to zaskakujące. Stanęłam twardo by wzmagający się wiatr mnie nie rozproszył. Wypowiadałam kolejne słowa. Wytrzymaj bracie. Czułam jak moja życiowa siła jest wysysana. Jeszcze trochę.. kiedy byłam blisko końca, poczułam mocne uderzenie. Lecz nie fizyczne, to było coś innego. Coś próbowało wejść w moje ciało.. w mój umysł. No tak używam zakazanej techniki czego się spodziewałam. Klasnęłam rękami i prędko upadłam na ziemię. Patrzyłam rozmazanym wzrokiem w sufit.
- Niezbyt imponujące, powinno być więcej efektów specjalnych - Zaśmiałam się słysząc jak cała wataha ciał upadła na ziemię, zawsze chciałam to powiedzieć na łożu śmierci.
Zamknęłam oczy w oczekiwaniu na jakieś światełko w tunelu, jednak ku mojemu zdziwieniu miałam mnóstwo siły, przez co się podniosłam. Co się dzieje? Zmarszczyłam brwi. I zacisnęłam pięści. Uspokój się.. wyszeptałam wstając i patrząc na biegnącego w moim kierunku Carla. To tylko uśmiech.. dalej.. jednak nie pojawił się jedynie uśmiech, ale też łzy, które płynęły z całych czarnych jak smoła oczu. Wszystko ma swoją cenę.
< Carluś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz