Gra w pokera już dawno straciła na zainteresowaniu. Taiga z ciągnęła, a
wręcz zerwała ze mnie bluzkę, która znalazła się po chwili na podłodze
obok porozrzucanych kart. Zarzuciła mi ręce na szyję, szeroko się
uśmiechając, po czym pociągnęła mnie za sobą. Zawisłem tuż nad jej
głową, tak jak wcześniej. Złapałem ją za nadgarstki i obsypałem ją
pocałunkami po całym ciele, czując jej ciepło.Pocałunkami schodziłem coraz niżej, lecz jej wcale to nie przeszkadzało.
Kiedy moje usta napotkały przeszkodę jaką był materiał biustonosza,
uniosłem się na łokciach szukając dłońmi rozpięcia.
Chwilę błądziłem po
rozgrzanym ciele rozkoszując się przyjemnym dotykiem. Gdy w końcu
odnalazłem to czego szukałem zerknąłem na Taigę. Wciąż nie wiedziałem,
jak daleko mogę sobie pozwolić, lecz jej mina mówiła wszystko. Skinęła
lekko głową, wciąż przeczesując moje włosy dłonią. Uśmiechnąłem się
szeroko, drżącymi dłońmi pozbywając się przeszkody.
- Wybacz, nie byłem z nikim tak blisko od ponad 6 lat - zaśmiałem się odrzucając część ubrania na podłogę.
- Zawsze można to nadrobić - przyciągnęła mnie do pocałunku, w którym
zatraciliśmy się na dłuższą chwilę. Gdy pieszczoty zaczęły przeradzać
się w coś większego, nieco zwolniłem. Nie chciałem stracić nad sobą
kontroli. Nie chciałem tego zepsuć. Jeszcze mieliśmy na to dużo czasu.
Mój oddech powoli się uspokajał. Czułem się jakbym przebiegł maraton.
Spojrzałem się na Tai, która była już lekko zmęczona. Sam z resztą się
nie dziwię, wiele się wydarzyło dzisiejszego dnia. Pocałowałem ją
namiętnie, ona to odwzajemniła. Ułożyłem się obok niej i objąłem ją
ramieniem w pasie, przyciągając do siebie. Sama też wtuliła się we mnie.
Moją twarz łaskotały jej kosmyki włosów, zaciągnąłem się jej zapachem i
zmrużyłem oczy.
- Kocham Cię, Tai - powiedziałem w końcu, całując ją w głowę. - Nawet ta
epidemia zdaje się być znośna, kiedy tu jesteś - szepnąłem.
Taiga się zaśmiała i odwróciła głowę w moją stronę. W jej oczach jeszcze
szalały ogniki. Zieleń oczu był jeszcze bardziej wyraźny, albo tylko mi
się tak wydawało.
- Dobranoc Sieg - powiedziała całując mnie w nos, po czym wtulając się
we mnie zamknęła oczy. Po kilkunastu minutach słychać było cichy,
miarowy oddech, wskazujący na to, że usnęła. Uśmiechnąłem się do siebie.
Byłem bardzo szczęśliwy, bałem się, że nigdy nie zdobędę się na to, by
okazać jej uczucie. Leżałem obok niej wspominając wszystkie dobre i złe
momenty w naszym życiu, po czym zasnąłem. Obudził mnie koszmar, które
miewałem niemal każdej nocy. Podniosłem się do pozycji siedzącej,
starając się nie obudzić Tai. Gdy wysunąłem rękę spod jej głowy, ta
przekręciła się na drugi bok, twarzą w moją stronę. Uśmiechnąłem się
widząc jak spokojnie śpi. Dłonią dotknąłem jej delikatnego policzka,
który pogładziłem. Tak niewinnie wyglądała. W tej samej chwili
przypomniałem sobie o obrazie o który mnie poprosiła. Mimo, że nie udało
jej się ze mną wygrać w karty, zdecydowanie wygrała oczarowując mnie
tak, że zadurzyłem się w niej po uszy, to nazywało się miłością.
Sięgnąłem po szkicownik i oparłem się wygodnie o ścianę. Przyjrzałem się
dokładnie Tai, mógłbym namalować ją, nawet na nią nie patrząc. Zawsze
widziałem ją w swoich wspomnieniach, już od chwili pierwszego spotkania
chodziła mi po głowie, nie dając się uwolnić. Chwyciłem pewniej ołówek i
zacząłem swój obraz. Rysowałem już drugą godzinę, kark mi lekko
zesztywniał, lecz obraz jeszcze nie był skończony. Poczułem lekkie
zmęczenie, któremu zacząłem się poddawać, lecz obiecałem sobie, że
skończę ten obraz potem. Ziewnąłem przeciągle i ponownie tego dnia dałem
pogrążyć się we śnie. Tym razem nie nawiedził mnie jeden z tym
koszmarów, przez które wstawałem wystraszony jak dzikie zwierze.
(Taiga?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz