- Nie, nie Tai - powiedziałem od razu kręcąc głową.
- Dlaczego?
- Tamta wyprawa była bardzo wyczerpująca i niebezpieczna - dodałem -
Jesteś teraz ranna, nigdzie nie idziemy. A to tylko sny, po co się nimi
przejmować? Każdy miewa koszmary - złapałem jej dłonie, aby na mnie
spojrzała.
- Tylko nie każdy ma je prawie codziennie i budzi się z krzykiem - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Za bardzo się przejmujesz - wzruszyłem ramionami - Jak się czujesz? - zapytałem ucinając temat.
- Co ci się śni? - odpowiedziała pytaniem.
- Jesteś uparta jak osioł - westchnąłem - Nie dasz za wygraną dopóki nie dowiesz się wszystkiego?
- Jak ty mnie dobrze znasz - odparła wyczekując odpowiedzi.
Westchnąłem spoglądając na drzwi. Hana jeszcze nie wróciła. Jeszcze
kilka minut temu ratowała Tai życie. Sam stałem z boku, aby nie
przeszkadzać. Po kilku nerwowych minutach, które dłużyły się w
nieskończoność Hana skończyła i założyła opatrunek. To był chyba
najgorszy moment w moim życiu.
- Sieg? - wyrwała mnie z rozmyśleń.
- Niech będzie - odparłem siadając obok niej na łóżku.
Po chwili Taiga położyła swoją głowę na moje kolana. Uśmiechnąłem się na ten widok, po chwili poważniejąc.
- Większości snów nie pamiętam - zacząłem - Zawsze gdy się budzę, nie
mogę sobie przypomnieć co tam widziałem. Jak już wiesz ten doktorek,
którego mieliśmy okazję poznać dwa lata temu prowadził różne badania nad
osobami ze zdolnościami. Nie należało to do przyjemności, często nie
wiedziałem kiedy przenosili mnie z powrotem do celi. Pewnego razu
zobaczyłem tam kogoś znajomego, a przynajmniej tak mi się wydaje -
dodałem.
- Kogo masz na myśli? - zapytała chwytając moją dłoń.
- Może to wydaje się śmieszne, ale chyba był to mój brat...
- Masz brata? - zdziwiła się robiąc zaskoczoną minę.
- Tak - skinąłem głową.
- Nigdy nie opowiadałeś mi o swojej rodzinie.
- Nie warto o niej wspominać - uciąłem, ale widząc wyczekującą minę
Taigi, westchnąłem i zacząłem mówić- Nasz matka zmarła, kiedy byliśmy
dziećmi, nie pamiętam jej. Ojciec popadł w alkoholizm i wyżywał się na
swoich dzieciach - kontynuowałem błądząc wzrokiem po podłodze. - Zach,
bo tak miał na imię mój starszy brat nie wytrzymał i z dnia nadzień się
wyniósł. Nic nikomu nie powiedział, nawet mi. Zostałem sam z ojcem. Nikt
nie zwracał uwagi na krzyki w domu, awantury, nikogo to nie
interesowało. Ojciec był ważnym człowiekiem, szanowanym. Nie miałem siły
mu się postawić, ale pewnej nocy się to zmieniło. Był strasznie pijany i
w końcu go zabiłem.
Taiga ujęła moją twarz w dłonie zmuszając, abym na nią spojrzał.
- Był złym człowiekiem - powiedziała.
- Nie żałuję, że go zabiłem - wyznałem spoglądając jej w oczy.
- Twój brat żyje? - spytała po chwili.
- Wydaje mi się, że tak. Aby mieć pewność muszę odnaleźć ten dziennik,
gdzie doktorek zapisywał wszystkich swoich pacjentów. To będzie jedyny
dowód na to, że gdzieś w tym więzieniu znajduje się Zach.
- Co zrobisz, jak go znajdziesz?
Na to pytanie uśmiechnąłem się szeroko. Już dawno zastanawiałem się co bym w takiej sytuacji zrobił.
- To proste. Osobiście go zabiję - powiedziałem pewny swoich słów..
Taiga spojrzała na mnie zaskoczona. Chciała coś powiedzieć, ale się rozmyśliła. Zapadła chwila ciszy.
- Gdy już znajdziemy dziennik a potem twojego brata, mam nadzieję, że zmienisz zdanie - powiedziała w końcu.
- Zanim to nadejdzie musisz wyzdrowieć - powiedziałem uśmiechając się lekko do niej.
W tym samym momencie do pomieszczenia weszła Hana. Odsunąłem się na bok,
aby mogła pracować. Okazało się, że nie ma już żadnego metalu w nodze a
rana musi się tylko zrosnąć i zagoić. Zaleciła, aby Taiga się
oszczędzała. Dokładnie w tej chwili zrozumiałem, że będzie to bardzo
ciężkie zadanie do wykonania. Utrzymanie Taigi w jednym miejscu
graniczyło z cudem. Ona najchętniej złapała by za katanę i rzuciła się w
wir polowania pozostawiając za sobą ścieżkę trupów. Na tą wizję
mimowolnie się uśmiechnąłem. Taiga posłała mi pytający wyraz twarzy.
Hana wyszła już z opatrunkami. Podszedłem do do Tai i złapałem ją i
podniosłem.
- Gdzie ty mnie znowu niesiesz? - zapytała machajśc nogami.
- Najbliższy przystanek: łóżko.
- Ale ja już się wyspałam, nie mogę leżeć ciągle w łóżku.
- Musisz się oszczędzać, jeśli chcesz wrócić na polowania.
Dotarliśmy do jej celi. Położyłem ją wygodnie na łóżku.
- Znowu gramy w pokera? - spytała
- Wiem, że nie jesteś w niego za dobra, dlatego mam inny pomysł. Co
powiesz na masaż? - uśmiechnąłem się widząc jej zdziwiony wyraz twarzy.
(Taiga?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz