Stąpając cicho, przemieszczaliśmy się, jak najszybciej mogliśmy. Znów
znaleźliśmy się w niezbyt wygodnej sytuacji. Kolejny raz znaleźliśmy
niebezpieczne miejsce. Jedna część z całej tej wielkiej grupy ruszyła za
dźwiękami, które w jakiś sposób do nich dotarły. Ich opóźniona reakcja
pozwoliła nam jeszcze spokojnie odejść nieco dalej. Spojrzałem na Shurę,
która co jakiś czas spoglądała do tyłu. Następnie dała mi sygnał, że
oddaliliśmy się od większego zagrożenia, jednakże wciąż musimy być
czujni, bo przed nami może znajdować się coś gorszego. Przytaknąłem
głową na znak, że rozumiem. Uśmiechnąłem się do niej lekko, mocniej
łapiąc za nóż, który znajdował się za moim paskiem. Przełknąłem głośno
ślinę, kiedy otworzyć miałem kolejne drzwi. To miała być nasza ostatnia
deska ratunku przed koszmarnym zmęczeniem. Wrażenie, że kręci mi się w
głowie i upadam twarzą na ziemi, było co raz to bardziej realistyczne.
Wystarczy tylko, że na chwilę gdzieś usiądę i wyrównam oddech. Od dawna
nasz chód to szybki marsz bądź bieg... Pchnąłem drzwi do przodu, a Shura
wbiegła (można by powiedzieć, że wskoczyła) robiąc cięcie w powietrzu,
tym samym przecinając sztywnego na pół. Zrobiła kolejny rozmach i
pozbyła się reszty, szybko wyrzuciłem je na zewnątrz, a następnie
zablokowałem drzwi. Oparłem się o nie plecami, a po chwili się zsunąłem,
siadając na ziemi. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem na siostrzyczkę,
która przetrząsała wszystkimi szafkami w pokoju.
— Odpocznij, zaraz się tym zajmiemy — powiedziałem. Ona tylko
zaprzeczyła, że zaraz nie będzie na to szansy. Pewnie liczyła, że
znajdzie sobie puszkę bądź butelkę piwa, przy którym jej odpoczynek
będzie o wiele lepszy. Po części mnie to bawiło, ale miałem też pewne
obawy. Jej organizm nie powinien przyjmować tyle alkoholu na pusty
żołądek. Pewnie zdaje sobie ryzyko, jakie wynika z ciągłego picia,
dobrze, że nie może ot tak sobie iść do sklepu i kupić sobie tego
więcej, co by wtedy było?! Chyba już bym nie pogadał z trzeźwą Shuruś. —
Proszę cię, to nie ucieknie, a wątpię, by coś nam teraz przeszkodziło.
Większość tych stworów zgromadziła się w tamtym miejscu, kilkanaście
minut sobie jeszcze tam postoją.
— Znalazłam — rzuciła i odwróciła się do mnie, machając dziwnym czymś.
Uśmiechnęła się i usiadła naprzeciwko mnie. Zauważyła, że nie za bardzo
widzę, co przed chwilą znalazła. Wyciągnęła rękę do mnie i zaczęła
uspokajać, że nie ma o co się obawiać, to tylko woda.
— Kto by pomyślał, że włóczenie się w tą i wewte tak bardzo będzie
męczyć. — Skończywszy mówić, zasłoniłem usta ręką. Nie udało mi się
powstrzymać oznaki zmęczenia, ziewnąłem.
— Lepiej połóż się spać, w razie czego cię obudzę. — Siostrzyczka
założyła ręce na biodrach i próbowała naśladować postawę bohatera,
widząc moje zdezorientowanie, zaczęła się jedynie śmiać. — W końcu nie
pozwolę innym cię zjeść.
— Prędzej to ty mnie zjesz, prawda?
— Oczywiście.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Lubiłem, wręcz uwielbiałem w niej to, że
niezależnie od sytuacji potrafi rozweselić. To skarb mieć taką osobę
przy sobie. Siostrzyczka Shuruś... Zawsze ciekawi mnie to, jakby
wyglądało życie bez tej epidemii? Chyba nie doznałbym uroku posiadania
tak wspaniałej siostry. Jak by to było? Na pewno bezpiecznej, ale chyba
też i nudniej. Uśmiechnąłem się do niej niemrawo.
— Myślę, że nie skorzystam z propozycji. Zaraz, jak tylko dasz znak, możemy ruszać dalej.
Kobieta wskazała na dwie szafki i kilka kartonów, które leżały w kącie.
Musimy jeszcze to przeszukać. Nie liczyłbym na cuda, ale może coś
pożytecznego się znajdzie. Podniosłem się z miejsca i zaglądnąłem do
szafek. Tak jak sądziłem, nic dobrego tam nie było. Zepsute konserwy i
puste butelki, choć znalazła się latarka i sznurek. Podałem to
siostrzyczce, a później wziąłem się za kartony. Jeden położyłem przed
Shurą, by i ona się czymś zajęła. Przy tym był większy sukces,
przynajmniej u mnie. Z pudełek wyciągałem po kilka butelek wody, nie
były pełne, ale zawsze coś. Niektóre nawet nie nadawały się do spożycia,
ktoś wolał to zmarnować i ot tak marynował dziwne skrawki mięsa -
najpewniej pobrał sobie próbki od zmarłych i postanowił prowadzić
badania. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, najwidoczniej mu się nie
udało. Dopiero teraz spostrzegłem plamy krwi na ścianach, suficie i
podłodze. Najprawdopodobniej zginął z ręki człowieka, można się domyślić
po tych śladach.
— Bronił się prawda? — zapytała Shura pokazując butelkę z okiem. —
Szkoda, że zmarnował to w ten sposób. Musi, nie myślał zbyt dobrze
skoro, zamiast zadbać o swoje życie, bawił się kawałkami zwłok martwych.
— Co zrobisz, jak nic nie zrobisz? — Wzruszyłem ramionami. — Co masz?
Pokręciła głową, czyli nic. Westchnąłem i podałem jej to, co mogło się
nadać do spożycia. W tym samym czasie coś gdzieś uderzyło z wielką mocą,
następnie rozległ się krzyk. Wymieniliśmy się z Shurą spojrzeniami i
szybko ulotniliśmy się z pomieszczenia, biegnąc dalej przed siebie.
Wiedziałem, że prędzej czy później zmuszeni będziemy zmuszeni żyć w
biegu. Więzienie samo w sobie nie było już aż tak duże, a sztywnych
przybywało. Pewnie wszyscy, którzy przetrwali, mają tego dość.
Uśmiechnąłem się tylko pod nosem, Shura jedynie przyśpieszyła.
Stwierdziła, że teraz ona poprowadzi. W takim razie muszę zabezpieczać
jej tyły. Po chwili słyszałem, jak coś upada na ziemię raz po raz.
Przebijaliśmy się przez niewielką grupkę szwendaczy, Te, które
przepuściła, musiałem załatwić ja. Niezbyt mi się to podobało,
wiedziałem, że chwila moment i będę cały w tym syfie. Nie, żebym teraz w
tym nie był. Dwa lata, prawie trzy, rozwalania tych umarlaków. Im to
łatwo, nic nie czują i raz już umarli, więc drugi raz im nie zaszkodzi.
Przebijając czaszkę ostatniemu, poczułem, jak po dłoni spływa mi
niewielka ilość szarej krwi z drobnymi plamami szkarłatu. Z kieszeni
wyciągnąłem jakąś szmatkę i zacząłem się wydzierać (Curl taki
czyścioszek), nie było to miłe uczucie. Po chwili zdałem sobie sprawę,
że Shuruś znacznie zwiększyła odległość między nami. Straciłem ją z
zasięgu wzroku, całe szczęście, że korytarz prosty. Postanowiłem
spróbować ją dogonić, ale nagle poczułem, jak coś wciąga łapie za
nadgarstek i ciągnie do siebie.
— Co ty sobie myślałeś?! — dostało mi się od siostrzyczki. — Następnym
razem powinieneś uważać, jasne? — Przytaknąłem głową, następnie się
rozejrzałem.
— Ta droga powinna prowadzić do bezpieczniejszego sektora, prawda?
Spojrzałem prosto w oczy Shury, widziałem, że nie jest tego pewna.
Posłałem jej uśmiech, a następnie pogłaskałem po głowie. Przeprosiłem za
to, że zostałem mocno w tyle. Postanowiłem wesprzeć ją również na
duchu. Nawet jeśli nie tam nie trafimy, znajdziemy sobie miejsce, gdzie
będziemy mogli odpocząć. To nie lada wyczyn, ale co to dla nas? Będzie
trudno, ale to nie szkodzi. W końcu nic nie jest tak bardzo
satysfakcjonujące, jak odpoczynek po ciężkiej pracy. Złapałem Shurę za
rękę, a następnie szedłem z nią dalej, do czasu aż natrafiliśmy na
drzwi. Weszliśmy do pomieszczenia i trafiliśmy na cele, rzuciło się na
nas kilku potworków. Nie wiem, czy mam płakać, czy się cieszyć. Tak
bardzo jesteśmy zmęczeni, a co chwilę natrafiamy na sztywnych, jednak to
nie są ci, którzy mogą nam w gorszy sposób zagrozić. Szczęście w
nieszczęściu.
— Tutaj odpoczniemy — stwierdziła Shura. — Carl, nie wyglądasz za dobrze.
— Gdybyś widziała siebie, siostrzyczko. Nalegam, byś się jako pierwsza zdrzemnęła.
— Myślę, że to zły pomysł. Padniesz tutaj, zanim wstanę. Poza tym
ostatnio to ja pierwsza drzemałam, a tobie już się nie udało, więc
słuchaj się siostrzyczki. Ty odpoczniesz jako pierwszy, a ja w
międzyczasie będę cię pilnować i przeszukam cele, może coś zostało.
— Ale... — nie zdążyłem dokończyć, ponieważ kobieta od razu przyłożyła
palca do moich ust. Spojrzała na mnie z tym swoim spojrzeniem i zaraz
moment musiałem się jej posłuchać. — W takim razie obudź mnie tylko, jak
wyczujesz zagrożenie.
Uśmiechnęła się triumfalnie, a następnie zabezpieczyła miejsce mojego
odpoczynku. Nie byłem pewny co do tego, miałem wrażenie, że to nic mi
nie da. Jednak jeśli Shura tak na to naciska, nie mam innego wyboru.
Może będę mieć proroczy sen, który nam w jakimś stopniu pomoże. Byłoby
zabawnie...
— Nie trać czujności siostrzyczko — powiedziałem, a następnie odwróciłem się, próbując zasnąć.
<Shura? Nie umiem zaczynać, poza tym nie bij za to dziadostwo. Dawno się nie pisało :c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz