sobota, 18 czerwca 2016

Od Siegraina C.D Taigi

- Jak już jesteś zmęczona, to możemy wrócić - powiedziałem.
- Nie jestem zmęczona - powiedziała żywo i ruszyła w stronę schodów - Idziemy polować - zadecydowała.
- Jak ja dobrze cię znam - uśmiechnąłem się zadowolony - Nigdy nie odpuszczasz, co?
Ruszyłem w stronę schodów. Wyjrzałem za poręcz i widziałem tylko ciemność.
- Idziesz czy nie? - zwołała z dołu już nieco zniecierpliwiona.
- Idę, idę - mruknąłem - Ale chyba jednak powinniśmy zostać na piętrze i polować dalej na Szwendacze
- Tu ich jest pełno - dodała.
Zbiegłem na dół i po chwili znalazłem się obok niej. Na korytarzu nie było aż tak ciemno jak mi się z początku wydawało. Można było się bezpiecznie poruszać nie wpadając na nic.
- Gotowa do walki? - zapytałem wyciągając sztylet.
- Od zawsze - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
Ruszyliśmy po cichu przed siebie. Długo nie musieliśmy czekać, gdyż za zakrętem ukazała się mała grupka szwendaczy. Taiga od razu ruszyła na nich. Po kilku precyzyjnych ciosach stwory leżały na ziemi.
- Ty chyba nigdy nie pozwolisz mi zabić potwora - zauważyłem.
- Po prostu jestem szybsza, zanim ty się ruszyłeś, wszyscy byli martwi - zaśmiała się przechodząc obok mnie - I lepsza - szepnęła mi do ucha, po czym ruszyła znów przed siebie.
- Ja za tobą nie nadążę - westchnąłem kręcąc rozbawiony głową.
Wiele razy zastanawiałem się co by się ze mną stało, gdybym nie spotkał Taigi i nie dołączył do grupy. Czy nadal bym żył? Czy stałbym się kolacją dla tych zmutowanych potworów?
- Sieg! Ten z prawej jest twój - zawołała ucinając rękę zombie.
Spojrzałem w tamtą stronę i uskoczyłem w ostatniej chwili przed zombie, który zaatakował mnie młotkiem.
Zakląłem w myślach ganiąc się za nieostrożność. Gdy zombie szykował się do wyprowadzenia następnego ciosu, ubiegłem go i pierwszy przebiłem go ostrzem. Padł na ziemię wypuszczając narzędzie z dłoni.
- Było blisko - westchnąłem przecierając ręką czoło - Dzięki.
- Sprawdzimy teraz tamto pomieszczenie - wskazała na jedną z cel.
Skinąłem głową i ruszyliśmy we wskazane miejsce. Cały czas się rozglądałem, aby nie dać się zaskoczyć kolejnym stworom. Nie chciałbym być skażony i powoli zmieniać się w taką pokrakę. Gdyby doszło do skażenia, to prawdopodobnie bym się zabił. Nie chciałbym być zombie, które pożerałoby swoich przyjaciół.
- Czysto - powiedziała Taiga wchodząc do środka.
Zajrzałem do pomieszczenia, była to cela więzienna, lecz w środku znajdowały się szafki i dwie skrzynie. Na pewno nie trzymali tu żadnego z więźniów, zapewne pomieszczenie to służyło w innym celu.
- Trzeba to przeszukać, może znajdzie się coś przydatnego do użytku.
- Ja zaczekam na zewnątrz - powiedziałem opierając się o framug.
Patrzyłem przed siebie wypatrując potencjalnego zagrożenia. Moje oczy już przyzwyczaiły się do pół mroku.
- Kilka butelek wody, w szafie mundury i fartuchy - powiedziała otwierając kolejno szafki.
- Zawsze coś - powiedziałem bawiąc się nożem.
W oddali zobaczyłem jakąś ciemną postać. Przeszedłem dwa kroki intensywnie się w to wpatrując. Nic tam już nie było. Potrząsnąłem głową w celu zebrania myśli. Spojrzałem za siebie, upewniając się, że Taiga nadal tam jest. Pochylała się teraz na jednej ze skrzyń.
- Dajesz radę? - zapytałem
- Tak, jeszcze tylko chwilka i możemy wracać.
- To wspaniale - powiedziałem przeciągając się - Chętnie bym się przespał, jestem strasznie zmęczony.
- Ty ciągle śpisz - wytknęła mi - Przez większość czasu zaszywasz się w swojej celi.
- To nieprawda - mruknąłem przecierając oczy - Cały ten czas doskonale swoją umiejętność, jaką jest telekineza. Nawet przesunięcie zwykłej butelki wody jest męczące i po prostu usypiam...
- Dobra, niech ci będzie - zaśmiała się i podeszła do drugiej ze skrzyń.
Rozejrzałem się jeszcze raz, bardzo dokładnie po okolicy. Było czysto, ani jednego szwendacza. Nagle gdzieś w oddali coś się ruszyło.
- * Pomocy!* - usłyszałem głos w swojej głowie
- Taiga, ktoś tam jest - zawołałem przystępując o trzy kroki do przodu.
- * Ratunku!*
- Sieg? - Taiga zostawiła przeglądanie skrzyń i podeszła do mnie rozglądając się.
- Słyszysz jak woła o pomoc? - zapytałem - Trzeba jej pomóc - ruszyłem biegiem w stronę dochodzącego głosu.
- Sieg, nie! - krzyknęła za mną Taiga
Przyśpieszyłem, chcąc jak najszybciej dotrzeć do cierpiącej kobiety. Nie chciałbym, aby pożarły ją zombie, gdy ja stałem bezczynnie. Gdy dotarłem ujrzałem piękną kobietę o włosach białych jak śnieg. Stała przede mną, nigdzie nie było żadnego zombie. Nie wiedziałem, dlaczego, ale moje nogi same prowadziły w jej kierunku. Teraz w mojej głowie wybrałem sobie cel, aby być jak najbliżej niej. Była bardzo piękna, zatraciłem się w jej urodzie. To było jak jakiś urok, a ja nie mogłem się jemu oprzeć.
- Sieg! To jest Vamp! - usłyszałem za sobą krzyk, ale wydał mi się mało istotny.
Nie zastanawiałem się już ani chwili dłużej, tylko przestępowałem krok za krokiem w kierunku tej kobiety, która przyzywała mnie do siebie.

(Taiga?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz