niedziela, 26 czerwca 2016

Od Taigi C.D Kaze

Po tym jak kolejne szwendacze leżały na ziemi, zaczynałam się najzwyczajniej w świecie nudzić. Wyszłam... Cóż sama nie wiem z kim, jakoś nie miałam dzisiaj ochoty na towarzystwo, a nawet z walką z trupami nie było już takiej radochy. Z wielką radością wyżyłabym się na kimś, kto stawiał by jakikolwiek opór, nikogo z grupy nie zaatakuje, bo to przecież nie wypada. Z wściekłością kopnęłam zwłoki leżące na ziemi, zero frajdy. Nie błagają o litość, nie bronią się, ich krew jest zimna, brudna, tak dawno nie czułam ciepłej, szkarłatnej krwi, która spływa po moich rękach i nie należy do mnie. Szybko uderzyłam się w głowę, aby pozbyć się tych myśli. Ostatnio pragnęłam czyjeś krwi, gdy wpadłam w szał, ponad 4 lata temu, mogłam wtedy mordować wszystkich, nie ważne kto stanął mi na drodze, rodzina, przyjaciele, znajomi. Pomimo iż wiem, że było to okrutne, to wspomnienia wywołują u mnie uśmiech. Wtedy, gdy mogłam zrobić wszystko, pozbyć się wszystkich, pierwszy raz poczułam się prawdziwie wolna. Pomknęłam przez korytarz, nawet nie zatrzymując się widząc w oddali, jakiegoś szwendacza, było mi szkoda czasu i broni na nich, sama nie wiem czego lub też kogo szukałam. Wchodząc do jednego pomieszczenia i bawiąc się bronią zauważyłam czerwone tasiemki, a więc ktoś tutaj jednak jest! Znajdowały się one na butelkach z wodą, nie było ich zbyt wiele, ale zawsze coś. Moje sumienie powinno się teraz odezwać, rzucić tekstem, o tym jaka jestem okrutna, że może dla kogoś to są ostatnie zapasy i bez nich nie przeżyje następnych dwóch dni, no właśnie powinno, lecz jakaż wielka szkoda, że go nie posiadam. Z uśmiechem na twarzy odkręciłam jedną z butelek, aby zaraz po tym wlać jej zawartość w swoje usta. Oblizałam usta, zabierając resztę i wycofując się z ciasnej celi. Radośnie nucąc jedną z piosenek z młodości, zauważyłam kobietę, która usilnie próbowała roztrzaskać czaszkę jednego ze stworów. Przekręciłam głowę, dokładnie jej się przyglądając. Była to drobna, białowłosa kobieta, która nie przestawała powtarzać swojej czynności, pomimo iż podłoga w jej pobliżu była już cała od ciemnej krwi, kiedy mnie zauważyła od razu się wycofała, co wręcz wywołało u mnie śmiech. No chyba nie jestem aż taka straszna, żeby przypominać jedną z nich. Mimo jej reakcji, nie miałam zamiaru jej lekceważyć, nie raz się przekonałam, że nawet w najmniejszym ciele, może kryć się największe zło.
- Zakładam, że to Twoje? - Ostrożnie podeszłam do niej, podnosząc dwie butelki z wodą, oraz trzecią, która ponownie trafiła do moich ust, abym mogła ją opróżnić do końca
- Ty... Okradłaś mnie!
- No i? - Zaśmiałam się, nawet nie starając się tego ukryć. No chyba nie spodziewała się, że przyznam się do tego, że zrobiłam źle i pokornie jej to oddam. Zrobiła krok w moją stronę, w jej oczach było widać determinację.
- Oddaj mi to... - Zmarszczyła brwi, starając się robić jak najpoważniejszą, a może nawet i najgroźniejszą minę. Cały czas byłam gotowa na wszelaki atak z jej strony, a gdzieś tam nawet w środku liczyłam na to, że wyciągnie nie wiadomo skąd broń i się na mnie rzuci.
- Jesteś tak przekonująca, że na prawdę ciężko mi odmówić, no ale muszę - Przyłożyłam rękę do serca i teatralnie westchnęłam. Przyspieszyła kroku i złapała za moją skórzaną kurtkę.

https://pp.vk.me/c623231/v623231859/2ebd8/St0I7v91HIQ.jpg- Oddaj mi to - Powtórzyła nie puszczając mnie, wręcz przeciwnie jej ręka jeszcze bardziej zacisnęła się na materiale. Miała bardzo dobrą minę, jednak zrobiła jeden błąd. Drgnęła jej powieka, dobrze się maskuje, ale przy takiej odległości, można zauważyć każdy szczegół, jak na przykład to, że jest chuda, chociaż w tej sytuacji, lepiej będzie brzmiało słowo wychudzona.
- Albo mnie puścisz, albo szczerze tego pożałujesz, i ciesz się, że ostrzegam, rzadko kiedy to robię - Nie wykonała żadnego ruchu, jednak poczułam jak jej uścisk nieco zelżał - Dobra, nie chce mi się bawić w podchody - Odepchnęłam ją od siebie kierując w jej stronę sztylet. Jej wzrok tego wyrażał zaniepokojenie, obawy, sama nie wiem co to było. Jej oczy były nieco inne niż te wszystkie z którymi miałam okazję spotkać się do tej pory - To jest ten moment w którym powinnaś zacząć się bronić wiesz? - Jedną rękę położyłam na wcięciu w tali przyglądając jej się uważnie. Istnieją dwie możliwości, pierwsza jest taka, że chce mnie przetrzymać, pokazać, że jest niewinna i bezbronna po czym zaatakować mnie prosto w plecy, albo na serio taka jest
- Nie potrzebuje awantur, chce tylko swoją...
- Wodę, tak wiem - Przerwałam jej. Odwróciłam na chwile wzrok, uśmiechając się widząc jak w naszą stronę idą dwa szwendacze. Podrzuciłam broń, która rozpłynęła się w powietrzu
- Czym chcesz walczyć? - Spojrzała w stronę stworów, który zbliżały się do nas z coraz szybszą prędkością
- A Ty? - Zauważyłam jak ściska w dłoniach metalową rurę, a więc to była jej jedyna broń. Pokiwałam głową, po czym rzuciłam w ich stronę dwa ostrza, niestety jeden zdążył ominąć ostrza, więc niestety musiałam użyć katany - Nie wiem jak to możliwe, przeżyć tyle czasu bez broni, albo masz dobrą moc, albo duże szczęście. Jestem Taiga i nie, nie jestem sama. Należę do pewnej grupy - Położyłam ręce na kark, czekając na odpowiedź


Kaze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz