Gdy wróciliśmy do sektora A, do grupy, ciągle myślałem o tym, co się stało kilka minut temu. Pamiętam tylko, że słyszałem czyjeś wołanie, następnie czułem wewnętrzny spokój, szczęście. Byłem spokojny, o nic się nie martwiłem, wszystkie troski zniknęły. Czułem się tak tylko kilkanaście lat temu, kiedy poznałem pewną dziewczynę. Rozumieliśmy się bez słów, zawsze chodziliśmy wszędzie razem, do czasu... Przeprowadziła się za granicę, a nasz kontakt się zerwał. Znaliśmy się trzy lata, tyle też razem byliśmy.
Próbowałem teraz się przespać po tym polowaniu, ale nie mogłem zmrużyć oka. W końcu poszedłem się przejść. Spacerowałem kilka minut aż dotarłem do celi Taigi. Chwilę się wahałem czy wejść, ale w końcu przestąpiłem próg i zobaczyłem ją na materacu.
– Wpadłem zobaczyć, co z Tobą – Wyjaśniłem podchodząc nieco bliżej.
- Zwykłe stłuczenie, jutro powinno być już okej – Podniosła się na ramionach – Swoją drogą, dobra ta Twoja telekineza, powinieneś ją jeszcze bardziej wytrenować.
Zaśmiałem się i usiadłem obok na stołku.
- Ale już na pewno nie na Tobie.
- Racja - zgodziła się - Nie potrzebuję kolejnych obrażeń.
- Jak to w ogóle się stało, że dałem się oczarować? - spytałem wpatrując się w podłogę.
Nadal nie mogłem uwierzyć, że próbowałem zabić Taigę. Cieszyłem się, jak dowiedziałem się, że nie poniosła poważnych szkód, ale z drugiej strony trochę się poobijała i to była moja wina.
- Byłaby to nawet ładna kobieta, gdyby nie fakt, że była potworem. - zaśmiała się.
- Nie w moim typie - mruknąłem spoglądając po raz pierwszy odkąd tu przyszedłem na Taigę. - Musiała porządnie mnie oczarować - powiedziałem.
- Najgorzej było, jak ją zraniłam, wtedy wpadłeś w prawdziwy szał, jeszcze takiego to cię nie widziałam.
- Przepraszam - powiedziałem patrząc się jej w oczy, ale nie zobaczyłem w nich nienawiści - Następnym razem poproszę Sylv, aby przydzieliła mnie z kimś innym na patrol.
- Dlaczego? - spytała zdziwiona.
- Nie chciałbym, aby coś ci się stało - powiedziałem cicho wbijając wzrok w podłogę - Na nikim mi tak bardzo nie zależy jak... - dodałem,urywając - Przepraszam - dokończyłem.
Wstałem ze stołka i chciałem już odejść, ale poczułem jak Taiga złapała mnie za rękę. Patrzyłem się przed siebie. Zacząłem się zastanawiać jak bardzo zmieniłem się przez te dwa lata. Pamiętałem pierwsze spotkanie z Taiga. Mierzyliśmy w siebie ostrzami gotowi zabić siebie na wzajem. Wtedy zjawiły się stwory, które wspólnymi siłami pozbawiliśmy życia. Pierwsze spotkanie, pierwszy pojedynek i walka z zombie. Uśmiechnąłem się na te wspomnienia, pamiętałem je wszystkie.
- Sieg? - usłyszałem - Spójrz na mnie - poprosiła.
Odwróciłem powoli głowę wpatrując jej się w oczy, których zieleń zawsze mnie uspokajał. Próbowałem coś w nich wyczytać, lecz bezskutecznie.
- Powinnaś odpocząć - powiedziałem chwytając jej dłoń - Dobranoc.
Wyszedłem z celi i poszedłem do głównego pomieszczenia. Isaac i Sylv o czymś żywo dyskutowali, co chwilę się śmiejąc, Hana zajmowała się zwijaniem bandaży i przeglądała apteczki. Wymknąłem się z pomieszczenia zamykając za sobą potężne drzwi, które były tak jakby granicą między zmutowanymi a naszą grupą. Przeszedłem kilka metrów i kiedy upewniłem się, że nie ma ani jednego szwendacza usiadłem na barierce przy schodach. Nogi zwisały mi w przepaść, sam wpatrywałem się w ciemność. To idealne miejsce, by pomyśleć. Zanim jeszcze znalazłem grupę i byłem sam, tak właśnie wyglądało moje życie. Siedziałem sam i rozmyślałem nad swoim życiem, kiedy jeszcze byłem wolny. Teraz jak się zastanowiłem, cieszę się, że tu jestem. Są tu ludzie tacy jak ja, posiadają niezwykłe zdolności, są jak rodzina, której można by powiedzieć, że nie miałem. Mój starszy brat Zach wyprowadził się z dnia na dzień nic mi nie mówiąc. Zostawił mnie z ojcem pijakiem, którego ulubioną rozrywką było katowanie mnie. Teraz zostałem sam.
Usłyszałem jakiś odgłos. Ruchem ręki przywołałem małą kulę ognia. Przede mną szedł szwendacz.
- Przeszkadzasz mi nad użalaniem się nad własnym życiem - mruknąłem zrezygnowany.
Przeskoczyłem barierkę i czekałem, aż się zbliży. Gdy był wystarczająco blisko zabiłem go nożem.
Pozostała grupka szwendaczy, jakby zwabiona przez umarlaka zaczęła się zbliża.
- Chyba jednak czas wracać - westchnąłem do siebie, odwracając się na pięcie.
Udałem się do swojej celi. Położyłem się twarzą do ściany i usnąłem. Mój odpoczynek nie trwał zbyt długo, gdyż obudziłem się cały zalany potem i przyśpieszonym oddechem. Koszmar. Tym razem znalazł się w nim i Vamp z dzisiejszego patrolu. Podniosłem się z łóżka. Wyszedłem do głównego pomieszczenia. Gwen zaczęła gotować coś na obiad, więc jej pomogłem. Gdy posiłek był już gotowy sala zaczęła zapełniać się ludźmi.
- Zaniesiesz to Tai? - spytała Hana wręczając mi miskę z parującą zupą.
- Tak - skinąłem głową.
Wziąłem naczynie oraz butelkę wody i ruszyłem w stronę cel. Wszedłem do środka. Taiga leżała w tym samym miejscu, w którym widziałem ją po raz ostatni. Teraz spała. Odstawiłem cicho naczynie na stołek a butelkę wody na podłogę, przy materacu. Spojrzałem się na nią, ostrożnie odgarniając jej kosmyki włosów z oczu. Po chwili ruszyłem w stronę wyjścia.
- Sieg?
Obejrzałem się za siebie i spotkałem się z zielonymi oczami Tai. Odwróciłem się w jej stronę.
- Przyniosłem ci miskę zupy, zjedz póki jeszcze ciepła - powiedziałem.
- Dzięki - odparła podnosząc się do siadu, opierając się o ścianę.
Na jej twarzy widać było grymas bólu, gdy się poruszała. Wciąż miałem wyrzuty sumienia, że zrobiłem jej krzywdę. Podszedłem teraz bliżej podając jej naczynie.
- Przy materacu masz butelkę wody - dodałem - Potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytałem.
(Taiga?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz