Pac.
MIAAUUU
Pac.
GRRRRR
Pac.
MRRRR
Pac.
WRRRRR.
Bawiłam się ze swoim kotem. Albo raczej go wkurzałam, 'pacając' go w nos.
Pac.
Mała, czarno-brązowo-biała, wychudzona kulka, zaczeła mnie drapać po okrytym spodniami i małą gąbką (by nie było czuć) kolanie.
-Oj kicia, nie denerwuj się tak.- wziełam kocura na ręce.
Siadając na pustej desce, zaczełam głaskać stworzonko, po czym
położyłam na nim lekko swoją głowę. Po chwili jednak zabrałam ją, a
zwierzę dałam do niskiego pudełka z jakimiś rozerwanymi ubraniami.
Podeszłam do swojej torby w kącie pokoju. Wyjełam z niej swoje rękawice i
dwa sztylety. Wyszłam z pomieszczenia na korytarz. Na całe szczęście
nie musiałam już na początku walczyć z jakimś z zombie. Niestety-
kolejne dwa lata mineły, a epidemia dalej się szerzy. Słabi odpadli z
gry, którą wymyślił dla nas los. Podniosłam głowę do góry. Wszędzie tak
samo. Szare, ewentualnie czarne bloki, okna z kratami lub ich brak,
płyty na podłodze, a przede wszystkim: Mnóstwo krwi. Czarnej, czerwonej,
zaschniętej no i tej świeżej. Ludzkiej, zwierzęcej i tej umarłych. Nie
zwracając na to uwagi, zaczełam iść przed siebie. Kierowałam się do
pewnej skrytki, gdzie niegdyś poznałam swego 'braciszka'. Skończyła mi
się woda, a przecież nikt nie zabronił korzystać z niej, c'nie? Po
drodze minełam jednego z więźniów, moją jedyną przyjaciółkę- Lucienne.
Niestety ona gdzieś się śpieszyła. Kiedy dotarłam do poszukiwanego
miejsca, zamknełam drzwi. Zaświeciłam lampkę, a z sufitu zaczeła świecić
mała żarówka. Dawała ona drobną, lekko zieloną poświatę. Wyciągnełam
coś w stylu płaskiego, ciemno zielonego wazonika na wodę. Zapomniałam
jak to się nazywa. W każdym razie położyłam to na półce, tym samym
odkręcając małą beczkę z napojem. Zanurzyłam naczynie w cieczy, która
wlała się do niego. Zakręciłam i schowałam do bluzy. Z lekkim uśmiechem
wyszłam z pokoju. Tym razem skierowałam się do sektoru F, gdzie swoją
miejscówke miał Carl.
-Jak ja go dawno nie widziałam...- westchnełam sama do siebie
spuszczając głowę z wszytymi, szarymi uszami. Wpatrywałam się w kolejne
plamy krwi na podłodze, kiedy do uszu doszedł mnie charakterystyczny dla
'nieżywych' dźwięk. Przyłożyłam palce do głowy i wysłałam falę
dźwiękową by sprawdzić, jaki gatunek kryje się za odgłosem.
-Szlag.- otworzyłam oczy. Aż takich umiejętności to ja nie posiadam, aby pokonać takiego stwora.
Rzuciłam się pędem do biegu zatrzymując dźwięki uderzania butów o
posadzkę. Wpadłam do jakiejś celi i zatrzasnełam drzwi. Zza zbitych
desek usłyszałam parskanie i kroki któregoś z tych potworów. Opadłam
cicho pod drzwi, unosząc głowę do góry i przytrzymując rękami spód. Wtem
na korytarzu rozległ się odgłos upadania cielska na ziemię. Wstałam i
nieśmiale otworzyłam drzwi.
-B-braciszek?- powiedziałam cicho wyglądając z pomieszczenia, gdy moim oczom ukazała się poczciwa, biała czupryna.
-A kto by inny?- chłopak uśmiechnął się.
-No nie wiem. - pokazałam białowłosemu język.
-Ej no...- Curl zaczął udawać smutek.
-No nie ważne. Miło ciebie znów widzieć.- Podeszłam do chłopaka i go
przytuliłam, a ten mnie poczochrał po włosach.-Hm... Stęskniłam się za
tym.- przyznałam, bardziej wtulając głowę w rękę chłopaka, na co razem
wybuchliśmy małym śmiechem.
Braciszku drogi? ^.^ Tylko pamiętajta: Yoki to niegdyś Blusji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz