piątek, 24 czerwca 2016

Od Youkami Do Carla

Pac.
MIAAUUU
Pac.
GRRRRR
Pac.
MRRRR
Pac.
WRRRRR.
Bawiłam się ze swoim kotem. Albo raczej go wkurzałam, 'pacając' go w nos.
Pac.
Mała, czarno-brązowo-biała, wychudzona kulka, zaczeła mnie drapać po okrytym spodniami i małą gąbką (by nie było czuć) kolanie.
-Oj kicia, nie denerwuj się tak.- wziełam kocura na ręce.
Siadając na pustej desce, zaczełam głaskać stworzonko, po czym położyłam na nim lekko swoją głowę. Po chwili jednak zabrałam ją, a zwierzę dałam do niskiego pudełka z jakimiś rozerwanymi ubraniami. Podeszłam do swojej torby w kącie pokoju. Wyjełam z niej swoje rękawice i dwa sztylety. Wyszłam z pomieszczenia na korytarz. Na całe szczęście nie musiałam już na początku walczyć z jakimś z zombie. Niestety- kolejne dwa lata mineły, a epidemia dalej się szerzy. Słabi odpadli z gry, którą wymyślił dla nas los. Podniosłam głowę do góry. Wszędzie tak samo. Szare, ewentualnie czarne bloki, okna z kratami lub ich brak, płyty na podłodze, a przede wszystkim: Mnóstwo krwi. Czarnej, czerwonej, zaschniętej no i tej świeżej. Ludzkiej, zwierzęcej i tej umarłych. Nie zwracając na to uwagi, zaczełam iść przed siebie. Kierowałam się do pewnej skrytki, gdzie niegdyś poznałam swego 'braciszka'. Skończyła mi się woda, a przecież nikt nie zabronił korzystać z niej, c'nie? Po drodze minełam jednego z więźniów, moją jedyną przyjaciółkę- Lucienne. Niestety ona gdzieś się śpieszyła. Kiedy dotarłam do poszukiwanego miejsca, zamknełam drzwi. Zaświeciłam lampkę, a z sufitu zaczeła świecić mała żarówka. Dawała ona drobną, lekko zieloną poświatę. Wyciągnełam coś w stylu płaskiego, ciemno zielonego wazonika na wodę. Zapomniałam jak to się nazywa. W każdym razie położyłam to na półce, tym samym odkręcając małą beczkę z napojem. Zanurzyłam naczynie w cieczy, która wlała się do niego. Zakręciłam i schowałam do bluzy. Z lekkim uśmiechem wyszłam z pokoju. Tym razem skierowałam się do sektoru F, gdzie swoją miejscówke miał Carl.
-Jak ja go dawno nie widziałam...- westchnełam sama do siebie spuszczając głowę z wszytymi, szarymi uszami. Wpatrywałam się w kolejne plamy krwi na podłodze, kiedy do uszu doszedł mnie charakterystyczny dla 'nieżywych' dźwięk. Przyłożyłam palce do głowy i wysłałam falę dźwiękową by sprawdzić, jaki gatunek kryje się za odgłosem.
-Szlag.- otworzyłam oczy. Aż takich umiejętności to ja nie posiadam, aby pokonać takiego stwora.
Rzuciłam się pędem do biegu zatrzymując dźwięki uderzania butów o posadzkę. Wpadłam do jakiejś celi i zatrzasnełam drzwi. Zza zbitych desek usłyszałam parskanie i kroki któregoś z tych potworów. Opadłam cicho pod drzwi, unosząc głowę do góry i przytrzymując rękami spód. Wtem na korytarzu rozległ się odgłos upadania cielska na ziemię. Wstałam i nieśmiale otworzyłam drzwi.
-B-braciszek?- powiedziałam cicho wyglądając z pomieszczenia, gdy moim oczom ukazała się poczciwa, biała czupryna.
-A kto by inny?- chłopak uśmiechnął się.
-No nie wiem. - pokazałam białowłosemu język.
-Ej no...- Curl zaczął udawać smutek.
-No nie ważne. Miło ciebie znów widzieć.- Podeszłam do chłopaka i go przytuliłam, a ten mnie poczochrał po włosach.-Hm... Stęskniłam się za tym.- przyznałam, bardziej wtulając głowę w rękę chłopaka, na co razem wybuchliśmy małym śmiechem.

Braciszku drogi? ^.^ Tylko pamiętajta: Yoki to niegdyś Blusji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz