Dziś mróz nie doskwierał tak bardzo jak ostatnimi dniami. Szwendacze
"wypasały" się gdzie popadną, a ja modliłam się w duchu by nic mnie nie
znalazło. Postanowiłam poszukać zapasów, bo człowiek nie kaktus, pić
musi, prawda? A z tego co mi wiadomo to śnieg nie nadaje się do
spożycia...
Wszystkie manierki, butelki czy kontenery oznaczałam czerwoną tasiemką
izolacyjną, by wiedzieć czy jest pełna i bym szybko mogą znaleźć,
podobno czerwony kolor najbardziej przyciąga uwagę, wiec czemu nie
miałam skorzystać. Tasiemkę pozyskałam ze starej skrzynki na
narzędzia... może i była wybrakowana ale znalazłam jednak coś
przydatnego.
Przechodziłam przez korytarz, gdy nagle parę metrów przede mną
zauważyłam jak pasmo bodajże rubinowych włosów przemyka pomiędzy
przejściami. Na ten widok zdębiałam, jeszcze nie udało mi się nikogo
spotkać... a co jak ma złe zamiary? Postanowiłam ze sprawdzę dokąd
kieruje się ów postać. Wyczarowałam swoją kulę i zapominając sprawdzić
swoje bezpiecznie położenie śledziłam podświadomym wzrokiem przybysza. Z
tego co zdążyłam się zorientować to była kobieta... i kierowała się do
miejsca gdzie znajdowała się moja kryjówka. Zaklęłam cicho pod nosem i
zaczęłam się kierować powoli do tamtego miejsca, oczywiście nie
wyłączając zdolności. Po drodze zauważyłam, że dziewczyna zatrzymała się
a jej poza wykazywała na to, że czegoś szuka... możliwe, że mnie
okradała. No pięknie.
Wtem, ni stąd ni zowąd wpadłam... - a raczej to on wpadł na mnie -
szwendacz. Upuściłam kulę która upadła z hukiem i rozwaliła się na
tysiąc kawałeczków żeby potem zniknąć. Ja również upadłam tyle, że
wszystko co mi się stało to zbity tyłek. Zdezorientowana patrzyłam na
stwora.
Nie musiałam długo czekać by ten zaatakował, złapałam pierwszy lepszy
przedmiot, czyli starą rurę i starałam się podnieść. Gdy ten był na tyle
blisko by mnie zaatakować a ja nawet nie wstałam to walnęłam go po
nogach by upadł. Tak też się stało a ja zdążyłam podnieść swoje cztery
litery i napieprzałam potwora po mordzie. Nim się zorientowałam z jego
jakże pięknej główki zaczął wypływać mózg wraz z płynem mózgowym.
Sekundę po tym zdarzeniu usłyszałam przygniatanie szkła. Wzrok
przeniosłam na wejście a tam stała dziewczyna z przedtem. Cofnęłam się o
krok o mało co znów nie wywalając się tym razem o stertę gruzów. Nie
zamierzałam się pierwsza odzywać.
(Tai?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz