niedziela, 26 czerwca 2016

Od Kaze Do Taigi

Dziś mróz nie doskwierał tak bardzo jak ostatnimi dniami. Szwendacze "wypasały" się gdzie popadną, a ja modliłam się w duchu by nic mnie nie znalazło. Postanowiłam poszukać zapasów, bo człowiek nie kaktus, pić musi, prawda? A z tego co mi wiadomo to śnieg nie nadaje się do spożycia...
Wszystkie manierki, butelki czy kontenery oznaczałam czerwoną tasiemką izolacyjną, by wiedzieć czy jest pełna i bym szybko mogą znaleźć, podobno czerwony kolor najbardziej przyciąga uwagę, wiec czemu nie miałam skorzystać. Tasiemkę pozyskałam ze starej skrzynki na narzędzia... może i była wybrakowana ale znalazłam jednak coś przydatnego.
Przechodziłam przez korytarz, gdy nagle parę metrów przede mną zauważyłam jak pasmo bodajże rubinowych włosów przemyka pomiędzy przejściami. Na ten widok zdębiałam, jeszcze nie udało mi się nikogo spotkać... a co jak ma złe zamiary? Postanowiłam ze sprawdzę dokąd kieruje się ów postać. Wyczarowałam swoją kulę i zapominając sprawdzić swoje bezpiecznie położenie śledziłam podświadomym wzrokiem przybysza. Z tego co zdążyłam się zorientować to była kobieta... i kierowała się do miejsca gdzie znajdowała się moja kryjówka. Zaklęłam cicho pod nosem i zaczęłam się kierować powoli do tamtego miejsca, oczywiście nie wyłączając zdolności. Po drodze zauważyłam, że dziewczyna zatrzymała się a jej poza wykazywała na to, że czegoś szuka... możliwe, że mnie okradała. No pięknie.
Wtem, ni stąd ni zowąd wpadłam... - a raczej to on wpadł na mnie - szwendacz. Upuściłam kulę która upadła z hukiem i rozwaliła się na tysiąc kawałeczków żeby potem zniknąć. Ja również upadłam tyle, że wszystko co mi się stało to zbity tyłek. Zdezorientowana patrzyłam na stwora.
Nie musiałam długo czekać by ten zaatakował, złapałam pierwszy lepszy przedmiot, czyli starą rurę i starałam się podnieść. Gdy ten był na tyle blisko by mnie zaatakować a ja nawet nie wstałam to walnęłam go po nogach by upadł. Tak też się stało a ja zdążyłam podnieść swoje cztery litery i napieprzałam potwora po mordzie. Nim się zorientowałam z jego jakże pięknej główki zaczął wypływać mózg wraz z płynem mózgowym.
Sekundę po tym zdarzeniu usłyszałam przygniatanie szkła. Wzrok przeniosłam na wejście a tam stała dziewczyna z przedtem. Cofnęłam się o krok o mało co znów nie wywalając się tym razem o stertę gruzów. Nie zamierzałam się pierwsza odzywać.

(Tai?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz