Spojrzałam na kobietę w białej sukni.
-Ja-odparłam krótko. Nie powiem, stworzenie, którym panna młoda się
stała trochę mnie przerażało, jednak uznałam, że to dobra okazja by
pokazać im na co mnie stać. Zrobiłam dwa kroki w przód i stanęłam
uważnie obserwując kobietę, która powoli wstawała. Nerwowo przełknęłam
ślinę, a w mojej prawej dłoni pojawił się długi błękitny miecz
samurajski. W chwili kiedy to coś stanęło w końcu na nogi wybiłam się
mocno w jej stronę wystawiając miecz w prawo. Śmignęłam koło niej,
wydała z siebie tylko przeraźliwy pisk. Zatrzymałam się hamując ostro i
odwróciłam. Od razu dostałam kopniaka w klatkę piersiową. Zaskoczona
poleciałam do tyłu lądując na plecach kawałek dalej. Szybko odbiłam się
nogami od ziemi robiąc obrót w tył i stanęłam na nogach. Zakażona była
niewątpliwie dużo szybsza niż początkowo przypuszczałam. Postanowiłam
zmienić broń. Miecz i tak straciłam przy uderzeniu. Sięgnęłam do
zapinanej kieszeni swojej kurtki i wyciągnęłam małą pałeczkę. Nacisnęłam
na niewidoczny guziczek i pałeczka "wydłużyła" się w obu końców tworząc
długi kij. Na obu jego końcach wysunęły się ostrza w kształcie grot od
strzał. Zaczęłam obracać broń w palcach. Jeden obrót i uderzenie w
brzuch, potem drugi i z cios z drugiej strony wymierzony dokładnie w
obojczyk. Zrobiłam szybko unik przed długimi pazurami zakażonej. Jednak
zbyt wolno, ponieważ drasnęła mnie nimi po policzku zostawiając krwawy
ślad. Syknęłam, postawiłam kij na jednej z końcówek i, podpierając się
na nim, kopnęłam kobietę w twarz. Ta upadła na plecy robią przy tym
fikołka. Towarzyszył temu niezbyt przyjemny trzask kości. "Czas to
skończyć" powiedziałam sobie w myślach, schowałam broń. Przywołałam
wielki, błękitny miecz. Podeszłam do kobiety i machnęłam nim tuż przy
szyi przemienionej. Z rany trysnęło coś.. Co wcześniej było krwią, a
teraz.. Nie potrafiłam tego nazwać. Po chwili tak dla pewności, że nie
żyje, wbiłam wielkie ostrze w ciało byłej panny młodej. Broń rozpadła
się, a ja odwróciłam do nowo poznanych ludzi.
-Trochę długo ci zeszło-powiedziała czerwonowłosa z przekąsem. Zagryzłam
zęby, żeby nie powiedzieć, czegoś czego mogłam potem żałować.
Postanowiłam jej nic nie odpowiadać. Oczywiście mogłam się
usprawiedliwiać, że zakażona była nadzwyczaj szybka, że dawno już nie
walczyłam wręcz i jeszcze milion innych wymówek. Jednak nie widziałam w
tym sensu. Postanowiłam siedzieć cicho.
-Masz krew na policzku-odezwał się chłopak. Były to chyba jego pierwsze
słowa skierowane do mnie. A może tylko wydawało mi się, że mówił to do
mnie? Jego wzrok był obojętny, zresztą jak cały czas. Chyba było to u
niego normalne.. Przetarłam policzek wierzchem dłoni. Poczułam jak rana
zaczyna mnie piec. Syknęłam pod nosem. Całą dłoń miałam zakrwawioną.
-Nie wiedziałam, że mam aż tyle krwi..-mruknęłam do siebie. Postanowiłam
zostawić ranę w spokoju. Jeśli nie będę jej dotykać szybciej przestanie
krwawić. Przynajmniej tak powinno być.. Z tymi zakażonymi to nigdy nic
nie wiadomo.
Nagito? Taiga? Wybaczcie, nadal nie umiem pisać ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz