Spojrzałam z lekko otwartymi ustami na znalezisko przed sobą; czysta
woda w szczelnie pozamykanych butlach leżała w kącie jakby złożona i
zamknięta specjalnie na taką okazję, nieco zakurzone nakrętki aż prosiły
się o wytarcie, a sama myśl o tym, że nikt z tego jeszcze nie
skorzystał nieco mnie ruszyła. Nikt nie pomyślał o tym, by otworzyć tą
celę? A jeśli już ktoś ją zauważył, to nie zrobił tego, bo.. Dlaczego?
Myśli kłębiły się w mojej głowie, doprowadzając do tego, że cofnęłam się
i odeszłam na bok, by reszta mogła zajrzeć do środka. Poszłam z nimi,
zgodziłam się zostać tutaj prawie bezpodstawnie oddając im swoje
zaufanie. Jeszcze nikt kogo spotkałam nie zachował się w ten sposób.
- Uh, Laurie? - znów ktoś przerwał mój monolog z własnym, wewnętrznym
,,ja". Odwróciłam się w stronę dziewczyny, która wcześniej proponowała
mi pomoc z drzwiami i posłałam jej pytające spojrzenie, przekręcając
lekko głowę. Przyjrzała mi się w ciszy, już miała coś powiedzieć, ale
przerwałam jej ruchem ręki i spojrzałam w bok na korytarz, na końcu
którego dwóch zarażonych szło w naszą stronę nieco mozolnie.
Uśmiechnęłam się szeroko jak na widok karuzeli, wyciągnęłam ostrza i
pobiegłam w ich stronę chichocząc lekko, odepchnęłam jednego nogą,
drugiego dezorientując bieganiem w kółko, wreszcie zlitowałam się nad
nim i jednym prostym ruchem ścięłam mu głowę, zanim jednak odwróciłam
się do drugiego ten już wylądował na mnie, przewalając mnie.
Różowo-włosa chciała pomóc, ale ja tej pomocy nie potrzebowałam. Szybko
zrzuciłam go z siebie i kilka razy dźgnęłam jednym ostrzem w brzuch,
przebijając go, drugim uderzyłam w ramię które teraz zwisało na resztce z
mięsa. Dobiłam go, tak samo przebijając czaszkę i wyciągnęłam broń,
chowając ją do pokrowców, nie zważając na krew.
- Szkoda mi was. - westchnęłam z żalem przypatrując się poplamionej
powierzchni swojego ubrania i wróciłam do ,,pomocnej". - Wybacz, nie
chciałam żeby się zbliżyli, szkoda byś poplamiła tak słodką buźkę.
Wyszczerzyłam się do niej, nawet miałam ochotę się przytulić, ale
zrezygnowałam, słysząc kłótnię w jednej z cel. To nie tak, że nie miałam
serca, po prostu darli się zbyt głośno jak na mój gust. Podeszłam do
wejścia, stając w nim i opierając się, co ich uciszyło, choć sama nie
wiem czemu. Chciałam rzucić jeszcze mądry tekst.. czy coś w moim stylu.
Druga członkini grupy po prostu wyszła, trącając mnie ramieniem, na co
się skrzywiłam.
- Spokojnie, każdej przechodzi! - powiedziałam wesoło do chłopaka, klaskając w dłonie. - Tak to już z nami jest, mamy humorki.
Tu już pozwoliłam sobie podbiec i przytulić go mocno, poklepałam go
lekko po głowie i odbiegłam, szukając wrażeń w innych celach.
( Chętni na Bananowy sok? >,< )
Chyha moja kolej na odpisanie? To, ze nie moge za bardzo nie znaczy, ze wcale. :P
OdpowiedzUsuń-Blusji