Przyglądałam mu się dłuższą chwilę, próbując sobie wszystko poukładać.
Osobiście tylko raz miałam styczność z doktorem, jednak miałam szczęście
nie zostawać z nim sam na sam. Na naszym pierwszy, jak i ostatnim
spotkaniu nie był w stanie nawet mnie dotknąć, gdyby mnie nie uśpili
zapewne bym go zaatakowała. Myślami ponownie wróciłam do chłopaka, który
teraz stał naprzeciwko mnie
- W którym sektorze znajdziemy jego biuro? – Zapytałam szorstko, cały
czas dokładnie mu się przyglądając, nie mogłam mieć pewności, że mówi
prawdę, równie dobrze mógł być z nimi w zmowie, może chcą nas po kolei
wypłoszyć z sektora A, żeby go zagarnąć? Nie to by nie miało sensu.
- I… - Odpowiedział cicho, a ja jedynie jęknęłam. Nie może być to
sektor, D czy też G, musi to być ostatni, najbardziej zakażony sektor ze
wszystkich, bo jakże inaczej. Wiedziałam, że ani Sylv ani Gwen, nie
zgodzą się na taką misję, można wręcz powiedzieć samobójczą, nawet
Nagito by mnie zamknął w celi, żebym tylko nie poszła.
- Zrobimy tak – Zaczęłam opierając ręce na biodra – Wyśpimy się i
najemy, weźmiemy dwie butelki wody i jedną konserwę, Ty zaopatrz się w
broń, jutro wyruszymy. Jeśli ktoś będzie zadawać pytania staraj się
unikać odpowiedzi, w ostateczności mów, że idziesz ze mną na wyprawę,
nic więcej. Dziewczynami ja się zajmę, jednak, jeśli w jakikolwiek
sposób mnie oszukałeś, to albo zginiemy walcząc ze sobą, albo wrócę sama
do pozostałych – Zagroziłam wychodząc z celi
- Co mam powiedzieć Sylvanas? Widziała jak biorę jedzenie – Dorównał mi
kroku, wiedziałam, że po jego głowie chodzą inne pytania, w sumie
zaskoczył mnie, że zapytał akurat o to
- Powiedz, że pomyliłeś dni i myślałeś, że dzisiaj idziemy – Wzruszyłam
jedynie ramionami – Nie pytaj – Spojrzałam na niego, gdy ponownie chciał
otworzyć usta – Im mniej wiesz tym lepiej dla Ciebie – Dodałam ciszej.
Spokojnie doszliśmy do naszego sektora, oczywiście nie obyło się bez
rozmowy z dziewczynami. Zaczynało mi brakować odpowiedzi na ich pytania.
Wyjaśniłam, że słyszeliśmy grupkę ludzi, którzy słyszeli, że jest tam
magazyn, w którym podobno jest jedzenie i zapasy wody. Jak można się
domyślić, opierały się, abyśmy szli tylko we dwoje.
- Przecież sami zginiecie nie widząc nawet, kiedy – Zaczęła blondynka, przeszywając mnie wzrokiem
- Taiga my wiemy, że masz już jakieś doświadczenie, ale to ciągle za
mało, Siegrain również u nas od niedawna, nawet nie wiesz jakie są
dokładnie jego umiejętności – Tym razem odezwała się czarnowłosa,
dobrały się nie ma co. Rozumiem, że się martwią, ale… ach nie lubię
kłamać
- Jak pójdziemy dużą grupką to będziemy łatwym celem – Mój głos nie
zdradzał żadnych emocji, mówiłam bezbarwnie, aby żadna się nie
zorientowała – Umówmy się, że jeśli nie wrócimy w ciągu dwóch dni, kogoś
przyślecie, jeśli nikt nic nie znajdzie, to trudno, wypadki się
zdarzają – Podniosłam delikatnie kącik ust
- Wypadki może i tak, ale to jest misja samobójcza – Sylv ponownie skarciła mnie wzrokiem- Doskonale wiesz, na co się piszesz
- Oczywiście, że wiem – Stanęłam naprzeciwko nich – Jeśli zginę to mam
zamiar zginąć podczas walki wiedząc, że robię coś słusznego, niż z
powodu gorączki czy innego cholerstwa- Spojrzałam na niego z powagą,
żadna się już nie odezwała, spojrzały jedynie na siebie. Wyszłam i
udałam się do siebie. Wiedziałam, że dyskutują o tym, jednak ja już
swojego zdania nie zmienię. Dlaczego to robię, skoro nawet go nie znam?
Sama nie wiem, tak po prostu, nigdy nie pchałam się tam gdzie mnie nie
potrzebują, ale wiem, że nie tylko on był „leczony”, więc może w tych
notatkach znajdą się również informację dotycząca innych? A może są tam
też jakieś mapy? Wiem, że to jest tylko gdybanie, ale bez tego już dawno
straciłabym nadzieję, że kiedykolwiek się stąd wydostaniemy. Wiem,
jakie jest ryzyko jednak dla nich wszystkich warto jest zaryzykować.
Chłopak raczej nie kłamię, a jeśli nawet to niech wie, iż czeka go
bardzo długo śmierć. Przed spaniem miałam jeszcze jeden obchód tym razem
moim towarzyszem, a raczej towarzyszką była Rade. W sumie nigdy nawet
nie zamieniłam z nią jednego zdania, widziałam ją tylko kilka razy przy
posiłkach i jak rozmawiała z Haną. Teraz również za dużo nie mówiłyśmy,
moje myśli uciekały w zupełnie innym kierunku, a wiedziałam, że teraz,
nie powinnam być zdekoncentrowana.
- Uważaj – Pociągnęła mnie w swoją stronę, a sama ruszyła na szwendacza,
który znalazł się obok nas, za nim przyszło jeszcze trzech innych,
przywołałam swoje katany i pomogłam dziewczynie
- Dzięki – Powiedziałam z lekkim uśmiechem – Chyba możemy już wracać –
Przyznałam rozglądając się, skinęła jedynie głową. Opadłam na prycze i
zamknęłam oczy. Nie śniłam, rzadko, kiedy miewam sny. Obudziły mnie
czyjeś kroki zbliżające się do mojej celi. Ktoś zatrzymał się przy samym
wejściu. Dwa kroki w przód, zawahanie i trzeci. Nie mogłam rozpoznać
czyje to były kroki, więc podniosłam jedynie powieki. Para niebieskawych
oczu wpatrywała się we mnie
- Nie śpisz – Odezwał się w końcu, Sieg, a ja jedynie pokiwałam głową. Przeciągnęłam się i wzięłam do ręki torbę
- Wezmę wodę i jakąś konserwę i ruszamy, widzimy się za 5 minut przy
wyjściu – Minęłam go, nie odwracając się. Wzięłam wszystko, co potrzebne
i już po chwili czekałam na towarzysza. Kiedy tylko się zjawił
ruszyliśmy, szliśmy w milczeniu, aż doszliśmy do sektora H. Po drodze
mieliśmy małe zamieszki z zombie, ale nie zatrzymali nas na długo. Nie
chciałam niczego opóźniać i martwić pozostałych grupie im szybciej
wszystko załatwimy tym lepiej dla nas, zwłaszcza, że zarówno Sylv jak i
Gwen coś podejrzewają. Weszłam do jednej z cel, która była pusta.
Usiadłam pod ścianą biorąc łyk wody
- Nie idziemy dalej? – Zapytał przechylając głowę
- Idziemy kilka godzin, a za chwile nasz cel, trzeba trochę odpocząć –
Powiedziałam jedynie, chłopak usiadł obok mnie i również skorzystał z
chwili napicia się czystej wody. Mam nadzieje, że nie dostaniemy za
dużego wyzywania, jak wrócimy z pustymi rękami. – Mogę o coś zapytać? –
Usłyszałam jego cichy głos, jednak się nie odwracałam, wzrok cały czas
miałam skierowany na kraty
- Dawaj – Wzruszyłam ramionami
- Boisz się? -… Zatkało mnie, nigdy bym się nie spodziewała, że usłyszę
od kogoś takie pytanie, jednak nie miałam powodów, żeby kłamać
- Boję się wielu rzeczy – Wyznałam w końcu, przerywając niezręczną ciszę
– Nie boje się swojej własnej śmierci, a tego, że wszystkie bliskie mi
osoby zginą, a ja zostanę sama – Zakręciłam butelkę. Otrzepałam się i
podałam mu rękę. Przyjął moją pomoc, i podniósł się na równe nogi. Kiedy
tylko ujrzałam tabliczkę z informacją iż wchodzimy do sektora I, w
moich dłoniach pojawiły się katany, a czujność od razu się wyostrzyła.
Od samego progu było słychać przeraźliwe dźwięki, których nawet nie da
się opisać. Nie był to krzyk, ani wołanie, ja… Ja sama nie wiem, co to
było.
- Znam drogę – Wyszeptał, a ja skinęłam głową. Omijaliśmy wszystko,
nawet, jeśli z daleka widzieliśmy zwykłe zombie, to staraliśmy się iść
jak najdalej, najmniejszy odgłos walki mógł przywołać stwory, o których
nawet nam się nie śniło. Rzucaliśmy kamyki na drugi koniec korytarza,
żeby zwrócić ich uwagę na coś innego, i żeby ze spokojem przejść. Nie
lubiłam takich podchodów, ale w takim wypadku było to konieczne. Chłopak
w pewnym momencie wskazał na jakieś pomieszczenie, zdałam sobie sprawę,
że właśnie tam musimy się udać. Szłam za nim rozglądając się dookoła.
Nagle się zatrzymał, spojrzałam na niego zaskoczona
- Dlaczego nie idziesz dalej? – Mój głos był na tyle cichy, że sama ledwo, co go słyszałam
- Tak coś jest – Kucnął przy ścianie – Możemy się jeszcze wycofać… - Spojrzał na mnie, a ja jedynie pokręciłam przecząco głową
- Za daleko doszliśmy, żeby się teraz wycofywać. Ja go zajmę, za cholerę
nie uda mi się go zabić, ale chociaż go zajmę, Ty weźmiesz wszystko, co
może się przydać, mapy, notatki, wszystko, i ten dziennik –
Powiedziałam poważnie, gotowa do ataku
- Mogę Ci pomóc, jakoś go razem pokonamy – Zaczął, jednak ja się jedynie lekko uśmiechnęłam
- Nie wiem jak wygląda ten dziennik, a lepiej żebyśmy oboje nie ginęli –
Wstałam na równe nogi, po chwili Sieg zrobił to samo, nie wiem co to
było, ale widziałam to coś pierwszy raz na oczy
- Ja…Znam go skądś… - Zaczął chłopak, a ja się jedynie zaśmiałam
- Fajnych masz znajomych, Ty to może powiesz mu żeby grzecznie odszedł,
albo jeszcze lepiej niech postoi na czatach – Zaczęłam z ironią w głosie
- Dobra zrozumiałem – Przewrócił oczami
- To nie jest zombie… - Zmierzyłam go od góry do dołu, pomimo iż stał
tak blisko to nas nie atakował, po prostu stał i się gapił.
- A co?
- To jest piękny okaz zmutowanego napakowanego człowieka, często
występuje w tych rejonach, zapewne coś go ugryzło, ale był w połowie
odporny – Zaczęłam z powagą podnosząc powoli swoje katany
- Serio? – Kątem oka ujrzałam jego zaskoczony wzrok
- Pewnie, że nie. Skąd mam wiedzieć, co to jest jak pierwszy raz takie
coś na oczy widzę – Przewróciłam oczami. Naszemu przyjacielowi się o nas
przypomniało, bo zaczął powoli ruszać w naszą stronę – Tak jak się
umawialiśmy – Powiedziałam cicho, chciałam skupić na nim całą swoją
uwagę, więc rzuciłam w niego mieczem. Ten wbił mu się w ramię, z jego
ust wydobył się przeraźliwy ryk. Broń z powrotem znalazła się w mojej
dłoni, a ja czułam jak jego złość do mnie narasta. „Brawo Tai, masz jego
całą uwagę” Zaczęłam obok niego skakać jak głupia, jednak wszystko moje
ataki, były dla niego niczym małe zadraśnięcie. W odpowiednim momencie
odskoczyłam, jego ręka znalazła się na ścianie, widząc spore wgłębienie
zaczęłam odczuwać lekki strach. Zmieniłam broń na ciężą, tym razem
zadawałam mu ból, widziałam to, bo jego…twarzy? Nie wiem ile zadałam mu
już ciosów, dalej stał i nie wydawało się, że zbiera mu się na poddanie.
Chciałam wziąć kolejny zamach, jednak nie udało mi się. Byłam zbyt
wolna. Odepchnął mnie od siebie ręką, a ja wylądowałam kilka metrów
dalej
- Taiga! – Usłyszałam jakże znajomy mi głos, no tak zapewne usłyszał jak
dostałam. Podniosłam się, ponownie przywołując dwie katany
- Żyje – Mruknęłam jedynie
- Możemy spadać – Złapał mnie za rękę – Jest wolny, nie dogoni nas – Zaczął, jednak szybko mu przerwałam
- Nie możemy – Powiedziałam cicho, ciągle obserwując stwora – Pójdzie za
nami, nawet, jeśli go zgubimy, będzie zagrożeniem na grupy, na patrol
może iść ktoś z małym doświadczeniem – Wyjaśniłam – Zaczął się do nas
zbliżać, więc ponownie rzuciłam w jego stronę swoje miecze, przez co się
cofnął
- Możemy go zamknąć – Powiedział nagle – Przywołam ogień i zaspawam drzwi, nie wydostanie się – Rzucił torbę na ziemię
- Mów dalej – Przywołałam łuk i oddałam serie strzałów w stronę stwora, wszystko po to, żeby go zatrzymać
- Obok gabinetu, jest takie pomieszczenie, było używane dla tych
najgorszych, nikt, ani nic nie wywarzy drzwi – Zapewnił, cóż pozostaje
mi jedynie mu uwierzyć
- Okej – Skinęłam głową, w sumie nie miałam innego wyjścia, nie
zabilibyśmy go, a ja po prostu czułam jak słabnę, cholerny upadek, znowu
będę miała siniaki. – Ale musisz mi pomóc, sama nie dam rady –
Wyznałam, co nie było dla mnie zbyt łatwe, nigdy nie przyznawałam się do
błędów, ani nikogo nie prosiłam o pomoc, ale cóż innego mogłam zrobić w
tej sytuacji?
(Sieg?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz