Wyszedł, nawet moje wołanie nic tutaj nie dało, szedł jakby był w
transie, jakbym milczała. Podniosłam się, chciałam ruszyć za nim,
wiedziałam po prostu czułam, że znowu wpakuje się w jakieś kłopoty. Ból
który przeszył moje ciało spowodował, że ponownie usiadłam na swoim
miejscu. Przez długi czas jak głupia patrzyłam na wejście do mojej celi.
Słysząc ciche kroki mimowolnie się podniosłam z nadzieją w oczach, że
do środka wejdzie osoba, na którą najbardziej teraz czekałam. Widząc w
nich małą fioletowo włosom dziewczynę opuściłam nieco wzrok.
- Przyszłam sprawdzić jak się czujesz - Powiedziała na wstępie niosąc
jakieś zioła, zastanawiało mnie skąd je wzięła. Nie pytałam, chyba nie
chciałam wiedzieć. Podeszła do mnie i ukucnęła. Zwróciłam uwagę na jej
bluzę z króliczymi uszami. Pasowały do niej, wyglądała w nich całkiem
niewinnie, słyszałam, że potrafi nieźle przywalić i wie jak o siebie
zadbać, chociaż nigdy bym ją o to nie podejrzewała - Zjedz, może być
nieco gorzkie, ale później zaczyna się robić słodkie - Podała mi...
Coś... Tak jak widziałam wiele różnych i dziwnych rzeczy tak to coś
widzę po raz pierwszy. Skoro jest lekarzem to chyba wie co robi, czyż
nie? Zaczęłam gryźć coś na wzór liścia i myślałam, że pójdę rzygać.
Jeszcze w życiu nie jadłam czegoś tak gorzkiego.
- Jest całkiem dobre - wydukałam z siebie, nie trudno było się domyślić,
iż wie, że kłamię. Za cholerę nie umiałam zakryć swojego grymasu
- Zaraz ten smak przejdzie - Wyprostowała się, a na jej twarzy
dostrzegłam lekki uśmiech. Miała rację, gorzki smak na szczęście
odpuszczał i przebijała się miła słodycz
- Dziękuje - Powiedziałam niepewnie - Powiedz.... Widziałaś Nagito? Tego
białowłosego? No wiesz, dziwny uśmiech, zazwyczaj nieobecny duchem -
Zaczęłam go opisywać
- Mówi do Ciebie siostrzyczko - Skinęłam głową, a ona jedynie pokręciła
przecząco głową - Widziałam, że wychodzi jednak nie wiem gdzie -
Ponownie skinęłam głową. Mój wzrok zatrzymał się na pluszowym kotku.
Delikatnie przejechałam kciukiem po kryształowym sercu " Kocham Cię" dwa
tak krótkie słowa, a wciąż mam je w swojej głowę. Widzę jego twarz,
uśmiech który mówi jedno tak proste zdanie, które wywołuje u mnie
uczucie którego nigdy nie poczułam, ciepło, radość, przyjemność. Moja
głowa opadła na poduszkę, jeśli mogę tak nazwać swoją torbę przykrytą
jakimś materiałem. Zamknęłam oczy, jednak nie mogłam spać, musiał komuś
pomóc, tylko komu? Przez cały czas jak tutaj był, tylko raz wspomniał
coś o swoich przyjaciołach. Było to na samym początku, gdy próbowałam go
złapać po tym jak zniszczył mi maskotkę "Oni nie chcą się bawić" te
słowa padły z jego ust. Więc skoro nie chcą, to czy oni w ogóle
istnieją? Nie raz słyszałam, że ludzie z powodu braku towarzystwa
wymyślają sobie przyjaciół, rozmawiają sami do siebie, nie pasowałoby mi
to do niego, ale tutaj niczego nie można być pewnym. Ktoś prawie, że
krzyczał. Dziewczyna, nie znałam jej głosu, jednak cokolwiek mówiła była
pewna swego, czyli pewnie ktoś nowy, tylko dlaczego się wykłóca? Mało
kto tutaj się kłóci z nowych osób, zazwyczaj każdy siedzi cicho i
posłusznie słucha. Po chwili jakiś chłopak jak miewam zaczął ją
uspakajać gdyż jej ton stał się spokojniejszy. Padło moje imię, od razu
otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi, ktoś mnie zna, ale kto. Wstałam i
złapałam się za bok po czym wzięłam głęboki oddech. Ku mojemu zdziwieniu
bolało mnie o wiele mniej więc z łatwością mogłam wejść do sali, gdzie
zauważyłam wysokiego chłopaka z niebieskawymi włosami. Miał spokojny
wyraz twarzy, zarówno jego jak i spojrzenie białowłosej. Pozostali
spojrzeli na mnie jedynie przelotem. Jedynie spojrzenie Sylv tkwiło we
mnie, czułam że żąda wyjaśnień, jednak sama nie wiedziałam o co chodzi.
- Taiga możesz nam to wytłumaczyć? - Pokazała ręką na nowe mi osoby,
które widziałam pierwszy raz na oczy. Każdy z naszej grupy dzierżył w
swojej dłoni broń.
- Co? - Zapytałam z kamiennym wyrazem twarzy. Nie rozumiałam całej tej
sytuacji, co miałam jej wytłumaczyć skoro nawet nie wiedziałam o co
chodzi.
- Nagito nas przysłał. Powiedział, że mamy pytać o Ciebie i że jesteś
jego siostrą - Zaczął, przerwałam chłopakowi, który miał dziwny wyraz
twarzy, niby się uśmiechał, jednak w jego głosie nutkę niepewności
- Nie znam ich - Mówiłam nie zmieniając swojej mimiki - Skoro mówią, że
przysłał ich Nagito to mają rację, sam mówił że po nich idzie -
Zmierzyłam ich wzrokiem
- Obyś miała rację - Sylv dała znak ręką, aby reszta się uspokoiła.
Każdy schował swoją broń, jakoś nie bardzo mnie obchodziło kim oni są,
więc nawet nie chciałam tego słuchać. Interesowało mnie jedno
- Gdzie jest Nagito? Dlaczego nie wrócił z wami? - Wciąż wpatrywałam się
w nich, nieufanie. Poszedł po nich, więc dlaczego z nimi nie wrócił?
Powiedziałby mi gdyby musiał iść gdzieś jeszcze
- Coś się do nas zbliżało - Zaczęła dziewczyna - Raczej nie były to
zombie, ani inne takie, przypominało to ludzkie kroki, a raczej bieg.
Nagito powiedział, gdzie mamy iść, a sam został - Nie potrzebowałam nic
więcej, usłyszałam już wystarczająco dużo, a może i nawet zbyt dużo.
Zaczęłam odwiązywać bandaże z ramion i nóg, zostawiłam tylko jeden,
który zasłaniał mój biust.
- Prowadź - Mój głos był szorstki, a wzrok wręcz zabijał, czułam to,
swoją narastającą złość. Mówiłam, żeby nie szedł sam, uparty osioł,
zawsze musi robić wszystko po swojemu, dlaczego on mnie nigdy nie
słucha?
- Nie pójdziesz sama - Dopiero teraz zauważyłam Gwen, która wyłoniła się
z mroku. Od naszej ostatniej przygody jeszcze jej nie widziałam więc
posłałam w jej stronę mały, ale szczery uśmiech - Idziemy w czwórkę, a
oni nas prowadzą - Wskazała na nowych, Ci kiwnęli jedynie głową,
spojrzałam na Sylv, która również się zgodziła. Jako by nie patrząc,
nawet gdyby się nie zgodziła to poszłabym sama, nie zostawiłabym swojego
braciszka, skoro on zaryzykował dla mnie swoje życie to dlaczego ja
miałabym postąpić inaczej? wszyscy zaczęli się przygotowywać, ja
natomiast wróciłam do siebie, siadając na łóżku. Złapałam się za głowę i
nie wiedziałam gdzie mam posłać swoje myśli. Były w nich najgorsze
obrazy, chciałam zobaczyć znowu śmiejącego się Nagito, zadowolonego, a
nawet takiego, który mnie nie słucha i jest pochłonięty sobą.
- Taiga gotowa? - Usłyszałam głos blondynki. Spojrzałam na nią i nawet
nie ruszyłam się z łóżka - Spokojnie, jest dobrym wojownikiem na pewno
sobie poradził - Uśmiechnęła się do mnie lekko
- Na pewno - Powtórzyłam wstając. Razem z nią doszłam do pozostałych.
Całą grupą ruszyliśmy w miejsce, gdzie miał znajdować się mój braciszek.
Na miejscu nikogo nie była, zupełna pustka. Nawet nie zwracałam uwagi
na to co robią inni, byłam zbyt pochłonięta swoimi myślami, wiedziałam
że coś się stało. Czułam to, po prostu czułam
- Krew, chyba jego - Ktoś wstał z podłogi i wskazał na ścieżkę krwi, nie
czekałam na innych, ruszyłam za krwią. Chciałam już wejść do
pomieszczenia skąd dobywały się dziwne głosy. Jednak ktoś mnie
zatrzymał, była to Gwen
- Tai nie możesz - Spojrzała na mnie z powagą - Nie wiadomo kto tam
jest, ilu ich jest i jacy są silni. Pamiętasz co było ostatnio,
zlekceważyłyśmy jednego człowieka, a jak się okazało nie był sam -
Szeptała, wiedziałam, że ma rację. Ciężko było mi to powiedzieć, ale
miała rację. Niechętnie stanęłam na uboczu. W końcu znaleźli się
wszyscy. Czarnowłosa razem z Sylv delikatnie otworzyły drzwi. Spojrzały
na siebie, a później na mnie.
- Trzymajcie ją - Odezwała się jedynie ściskając swój łuk. Zarówno ja,
jak i pozostali nie wiedzieliśmy o co chodzi. Rzeczywiście ktoś mnie
złapał, jednak równie szybko został odepchnięty. Spojrzałam w lukę, i
zadrżałam, a moje zielenicę od razu się powiększyły
- Nagito - Tylko na tyle było mnie stać. Leżał na środku, nieprzytomny,
jego brzuch... Był przebity, wszędzie znajdowała się jego krew. Poczułam
jak ktoś ciągnie mnie w tył, jednak moja złość wzięła górę, nic nie
było w stanie mnie zatrzymać.
- Taiga nie możesz, oni mogą Cię zabić - Głos Gwen obił się jedynie ode mnie niczym o ścianę
- Dla niego mogę umrzeć. Jeśli zginie to znajdę się przy nim, prędzej
czy później - Wyrwałam się jej. Wyszłam z ukrycia, a w mojej dłoni
pojawiła się włócznia, której nie używałam od dobrego roku. Rzuciłam się
na pierwszych, nie zważając na nic. Padli od razu. Strzały omijałam lub też odbijałam dzięki włóczni. Kątem
oka tylko
spojrzałam na chłopaka, przez co moja złość jeszcze bardziej
wzrosła. Pierwszy raz uśmiechałam się zabijając ich wszystkich.
Spojrzałam na dwóch ostatnich, moja włócznia zaniknęła, a pojawiły się
dwie katany. Oboje mieli krew Nagito. Sylv chciała jednego z nich trafić
strzała, jednak zatrzymałam ją swoim mieczem
- Zatrzymajcie go - Pokazałam na tego, który był praktycznie cały we
krwi mojego braciszka. Ku mojemu zdziwieniu, posłuchali mnie. Podeszłam
do drugiego, patrzył na mnie z przerażeniem, jednak nic na mnie nie
działało. Wbiłam w niego miecze, a moje usta znalazły się przy jego uchu
- Ostatni raz tknąłeś mojego braciszka - Syknęłam. Jeden miecz poszedł w
górę, natomiast drugi w dół. Przepołowiłam go wzdłuż, obydwie części
opadły na ziemię, moja twarz praktycznie była cała w jego krwi.
- Taiga... - Głos Sylv, był... Sama nie wiem jaki. Spojrzałam na drugiego mężczyznę
Kątem oka zauważyłam, że ciało Nagito zniknęło
- Gdzie Nagito?! - Warknęłam
- Uspokój się, zanieśli go do Hany, potrzebuje pomocy - Zaczęła
- Wrócę później, nie czekajcie na mnie - Złapałam za szmaty tego gościa i
zaczęłam ciągnąć w ciemniejsze zaułki. Słysząc nadchodzące zombie,
uśmiechnęłam się
- Puszczaj mnie - Zaczął się wyrywać, jednak ja jedynie się cicho
zaśmiałam. Nie odpowiedziałam mu, rzuciłam przed siebie to coś, w mojej
dłoni znalazła się katana. Podcięłam mu ścięgna, brzuch i ramiona,
odeszłam kilka kroków dalej i pomachałam do niego z diabelskim
uśmiechem. Nie trzeba było długo czeka na trzech umarlaków. Od razu
zajęli się moim nowym przyjacielem. Patrzyłam jak go rozrywają, zjadają
go kawałek po kawałku, dopiero gdy jego krzyki umilkły, odeszłam.
Człowiek taki dobry, karmi je a oni go gonią. Westchnęłam i odwróciłam
się do nich. Z zabiciem ich nie miałam problemu, zwłaszcza, że ciągle
czułam w sobie gniew. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę sektora A. Nie
wiedziałam co ze sobą zrobić. Nawet ta zemsta nie przyniosła mi ulgi,
cały czas miałam przed oczami obraz Nagito, umierającego, z dziurą w
brzuchu, nieprzytomnego. Widząc tabliczkę informującą, że wchodzą do
sektora A, moja pięść uderzyła w ścianę. Wzięłam głęboki oddech, dopiero
wtedy mogłam ruszyć dalej. Weszłam do pomieszczenia, gdzie leżał mój
braciszek. Hana kończyła go opatrywać
- Co z nim? - Zapytałam już spokojnie, siadając obok Hany
- Żyjesz to najważniejsze, miał poważne rany myślę, że kilka dni może
być nieprzytomny, ale myślę, że wszystko będzie okej - Uśmiechnęła się
do mnie łagodnie, jednak ja nie potrafiłam odwzajemnić gestu. Mała
lekarka odeszła. Nachyliłam się nad nich i poczułam jak łzy spływają po
moim policzku
- Nagito - Wyszeptałam - Nie możesz mnie zostawić, obiecałeś mi to,
pamiętasz? Obiecałeś, że nie odejdziesz, ja nie chce żyć bez Ciebie, co
ja zrobię sama? - Moje usta znalazły się na jego czole. Ostatni raz na
niego spojrzałam i otwarłam łzy.
Przez kolejne dni, leżałam jedynie na swojej pryczy. W mojej dłoni
pojawiała się każda możliwa broń. Zamykając oczy widziałam siebie,
śmiałam się siedząc na kanapie, obok mnie był białowłosy chłopak,
również się śmiał. Z radia leciała cicha muzyka, a za oknem słonce
odbijało się od tafli wody. Dlaczego to był jedynie sen? Dlaczego tak
nie może być na prawdę?
- Taiga? - Cichy, spokojny, a nawet kojący głosik, wypowiadający moje
imię. Mogła to być jedynie mała lekarka, jeśli znowu chce zmusić mnie do
jedzenia to chyba wyjdę z siebie
- Nie jestem głodna - Odpowiedziałam, a mój pusty wzrok znalazł się na jej osobie
- Chciałam tylko powiedzieć, że Nagito już się obudził, byłam u niego,
czuje się już lepiej, pomyślałam... - Nie dałam jej dokończyć, gdyż już
nie było mnie w celi. Stanęłam jak wryta, przyglądając się chłopakowi,
oglądał ze spokojem swoje rany, które były obwiązane bandażem. Chwile mu
zajęło zanim zauważył moją osobę. Patrzyliśmy na siebie, żadne z nas
się nie odzywało, nie chciałam zacząć na niego krzyczeć, chociaż mu się
należało. Najpierw zrobiłam dwa niepewne kroki, po czym podbiegłam do
niego, rzucając mu się na szyję.
- Nagito, Nagito, Nagito! - Zaczęłam krzyczeć wtulając się w niego. Moja
dłoń zaplątała się w jego białe włosy lekko je ciągnąc. - Tak bardzo
się martwiłam, tak bardzo - Nie mogłam go puścić, nie chciałam bałam
się, że znowu może się coś stać, że jak go puszczę to wszystko pryśnie,
cały ten czar.
- Siostrzyczko - Wyszeptał, poczułam jego rękę na swoich plecach
- Dlaczego zostałeś? - W końcu na niego spojrzałam - Mogłeś uciec, póki
miałeś okazję, z tymi swoimi przyjaciółmi. - Cały czas patrzyłam w jego
szarawe oczy.
Nagito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz