Dziewczyna na koi syknęła z bólu obracając się na drugi bok. "Co się
stało? Gdzie jestem?" takie właśnie chodziły jej pytania po głowie.
Zamknęła oczy by przypomnieć sobie wydarzenia ostatniego wieczoru.
W powietrzy unosił się gęsty dym, smród potu i wrzaski niemałego tłumu.
-Jeszcze jakiś? No dalej sukinkoty, nie ma cie jaj?- Wydarła się z
prowokującym uśmieszkiem kobieta oparta o ring, na co odpowiedział
jeszcze głośniejszy ryk widowni. Dziewczyna pochwyciła butelkę z dżinem i
pociągnęła solidny łyk. W tym czasie na arenę wskoczył kolejny odważny.
Brunetka jednak nie przejęła się nim i piła dalej. W końcu jednak
odjęła od ust flaszkę i spojrzała na przeciwnika.
-Chodź do tatusia mała.- Spróbował ją sprowokować, na co dziewczyna wybuchła lekceważącym śmiechem.
-Przyjmuję zakłady! Tego tutaj powalę w dziesięć, nie! W pięć sekund!-
Zawołała pewna siebie i założyła kastety. -Czas! Start!- Zawołała i
niczym czarny pocisk powędrowała w stronę przeciwnika kopnęła wysoko
odtrącając jego gardę i uderzyła pięścią w brzuch. Coś lekko błysnęło w
powietrzu i zapachniało ozonem.
-Bzyk, bzyk, bzyk~! Ram-pam-pam~! Co to było zgadnij sam~!- Zanuciła
pochylając się nad znokautowanym z szerokim uśmieszkiem. Wrzawa
przybrała jeszcze na sile, kiedy nagle ucichła gdy drzwi lokalu zostały
wyważone. Do środka weszła grupa uzbrojonych ludzi a za nimi jakiś
mężczyzna w garniturze. Rozejrzał się spokojnie po melinie.
-Walki podziemia są zabronione. Zgarnąć zawodników i tych co tu
dowodzą.- Rozkazał sucho a większość antyterrorystów rozbiegła się po
sali. Większość usiłowała uciekać i choć to czarnowłosa powinna jako
pierwsza uciec to zaczęła się przedzierać przez tłum by zabrać pieniądze
jakie wygrała w ostatnich walkach. Gdy już miała wyjąc pokaźną sumkę z
szkatuły ta zatrzasnęła się przed nią z hukiem o mało i przytrzaskując
jej palców.
-Tomiti Kreys... Cóż za miłe spotkanie, ile razy już mi uciekłaś co
kochana?- Brunetka powędrowała wzrokiem od ręki na szkatule do twarzy
mężczyzny w garniturze.
-Chyba nie umie pan do tylu zliczyć komisarzu.- Uśmiechnęła się łobuzersko a jej dłoń powędrowała na pierś funkcjonariusza.
-Tym razem jednak mnie nie wykiwasz, znam te twoje sztuczki i mam co
najmniej trzy powody by cię zamknąć: kradzieże, to że tu jesteś i to że
zaliczasz się do odmieńców.- Odpowiedział chłodno, nie reagując na
wyzywające zachowanie Tomiti. Coś zaszczękało przy jej głowie, nie
musiała się odwracać by sprawdzić co to, wiedziała że któryś z
policjantów przyłożył jej lufę karabinu do głowy.
-Po co te nerwy komisarzu? Nie lepiej jak zostaniemy sami?- Zapytała
zjeżdżając ręką z torsu coraz niżej, w końcu jednak mężczyzn powstrzymał
ją i złapał za przegub. Na to tylko czekała. Mężczyzna zadygotał
ugodzony wysokim napięciem po czym osunął się na ziemię nieprzytomny.
Dziewczyna wykorzystała również chwilę dezorientacji policjanta i
kopnięciem wytrąciła mu broń następnie rozbiła mu nos o blat stołu.
Pochwyciła zawartość szkatuły i popędziła do drzwi. Wypadła na ulicę,
mogła uciekać, ale wiedziała że będą ją gonić, więc dlaczego by się nie
zabawić?
Po niespełna godzinie w pustym już pomieszczeniu ocucono komisarza, który omiótł otoczenie nieobecnym wzrokiem.
-Zwiała?- Zapytał od razu gdy nie zauważył czarnowłosej, wiedział jednak
doskonale że tak właśnie było. -Ch*lera jasna! I nie puściliście za nią
pościgu?! Banda kretynów! Gdzie pobiegła? Łapać ją idioci!- Pieklił się
próbując wstać, jednak dawka prądu jaką go potraktowano była na tyle
mocna że wciąż nie mógł wstać o własnych siłach. Dwoje policjantów
jednak go podniosło i ruszyli za grupą w kierunku w którym jak się
zdawało uciekła poszukiwana.
-Panie komisarzu, chyba daleko nie uciekła...- Powiedział jeden z
antyterrorystów wskazując na ogromny napis nabazgrolony kredą "Szukajcie
mnie!".
-Suka znów chce sobie z nas pożartować co? Znajdźcie ją! I nie dajcie
się znów złapać w jedną z tych jej dziecinnych pułapek!- Nim jednak
skończył rozkaz coś pstryknęło. A oczy wszystkich skierowały się na
zawleczkę granatu na sznurku którą ktoś odbezpieczył pociągając za
sznurek przy przechodzeniu. Zapadła grobowa cisza pełna grozy. Granat
jednak nie wybuchł, jedynie przewrócił się potrącając małą szklaną
kulkę, ta uderzyła w kota który z miauknięciem przewrócił śmietnik.
Śmietnik upadł na równoważnie która wystrzeliła do góry kamień. Ten zaś
trafił do wiaderka które pociągnęło coś za sobą i nim ktokolwiek zdołał
zareagować za grupę uzbrojonych ludzi spadł deszcz... łapek na myszy... W
tym momencie zapanował chaos. Policjanci rozpierzchli się na boki
odczepiając z ciała boleśnie zaciśnięte łapki i wpadali w nowe pułapki. W
końcu któryś wpadł na podstawioną beczkę z benzyną i rozlał ją po
ulicy. Coś wystrzeliło z dachu domu i zapaliło ciecz.
-Dobrze się bawisz?- Zapytała słodko Tomiti obejmując komisarza od tyłu.
-Zachowujesz się jak dziecko.
-Co ja poradzę że twoi ludzie dają się nabrać na dziecinne żarty.- Zachichotała
-Ty również. Spodziewałem się że zechcesz się zabawić.- Tym razem to na
usta mężczyzny wpełzł uśmieszek. -Widać spryt jak i naiwność jest u nas
rodzinne siostrzyczko...- Syknął a na jego gwizdnięcie z bocznej uliczki
wypadła kolejna grupa uzbrojonych ludzi. Kobieta niczym kotka wdrapała
się na dach unikając pocisków.
-Uważaj! Ma być żywa!- Usłyszała za sobą rozkaz, ale biegła dalej nie
zatrzymując się dołem, ciemna ulicą biegli żołnierze. Naprawdę się na
nią uwzięli.
-Faktycznie... naiwnyś...- Mruknęła do siebie i znów się uśmiechnęła
łobuzersko. Zjechała po rynnie na ziemię i obróciła się w stronę
biegnących na nią ludzi, teraz widziała jedynie kręgle które zaraz
wybuchną. Trzeba jedynie iskry... Dziewczyna już dłuższy czas zbierała w
sobie energię którą teraz mogła wystrzelić. Błysnęło, huknęło a
następnie widziała już tylko ciemność.
-Czyli oberwałam?- Otworzyła gwałtownie oczy gdy już odtworzyła w
myślach całą historię. Usiadła gwałtownie i odwinęła bandaże z ciała.
Dużą powierzchnię skóry obejmował ślad przypominający błyskawicę. Nie
rozumiała jak to mogło się stać, tyle razy pogrywała z władzami, tyle
razy ich okpiła, dlaczego tym razem oberwała? I to w dodatku własną
błyskawicą? Odbili ją? To było jedyne wyjaśnienie... Musieli opracować
jakiś metal zdolny odbijać pioruny i właśnie z tego mieli tarcze. Opadła
na prycze wszystko sobie uświadamiając.
-Więc jednak jestem w więzieniu?- Rzuciła pytanie w powietrze/
-Owszem.- Odpowiedział znajomy głos. -Wyrok już zapadł jutro przeniosą
cię do więzienia gdzie są inne dziwolągi takie jak ty.- Oznajmił i
odszedł, a dziewczyna spojrzała w sufit i wyszczerzyła się diabolicznie.
-To będzie ciekawe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz