Czuł się winny. Czemu tu za nim przylazła? Znowu targały nim sprzeczne
emocje. Z jednej strony chciałby, żeby odeszła, zniknęła z jego życia, a
z drugiej... Z drugiej nie chciał znów być sam. Tępym wzrokiem patrzył,
jak łzy spływają po bladych policzkach dziewczyny. To jego wina.
Niepotrzebnie okazywał słabość... Puściła jego koszulkę i opuściła
bezwładnie rękę. Nie patrzyła na niego. Patrzyła w ziemię, a jej ramiona
delikatnie drżały... Co powinien zrobić? Nie potrafił pocieszać. Nie
potrafił nic z siebie wykrztusić... Woda kapała z jego dawno
nieprzycinanej grzywki, przerywając wszechobecną ciszę. I nagle Rin
zrobił coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie robił. Przynajmniej nie
pamiętał, by robił to szczerze. Otóż podszedł do białowłosej, delikatnie
ją objął i pogłaskał po głowie.
- Nie rycz. Nie ma po co, tylko marnujesz wodę w swoim ciele - mruknął, starając się, by brzmiało to w miarę uspokajająco.
Ścisnęła blade dłonie na materiale jego koszulki. Trwali tak chwilę, aż w
końcu chłopak zrobił krok w tył. Uśmiechnął się krzywo i wskazał dłonią
sztylety.
- Nie za bardzo wiesz, jak z nich korzystać, prawda? - spytał niby obojętnym głosem.
Nyxis nieznacznie pokręciła głową.
- Wszystko jest do nadrobienia. Mamy masę czasu - dodał po chwili.
Poprawił kosmyki mokrych włosów, które opadły mu na oczy. Stanął przy drzwiach i posłał jej wyczekujące spojrzenie.
- Z tobą czy nie, ja mam zamiar trenować.
Dziewczyna wstała, a ślad po łzach zupełnie zaginął. Zostały tylko lekko
zaróżowione od nadmiaru emocji policzki... Swoją drogą, jedynie
dodawały jej uroku. W milczeniu wrócili do celi. Rin wyjął z szafki swój
pistolet i niepozornie wyglądający nóż.
- Hałas je przyciąga, ale nie martw się, te ściany są naprawdę dźwiękoszczelne.
Wyszli na długi korytarz sektora. Szli chwilę, aż w końcu trafili do
głównej sali. Wyglądała jak średniowieczne lochy... Niezbyt przytulna,
ale za to bezpieczna. Rin położył na ziemi cały „sprzęt” i podszedł do
przeciwległej ściany. Podniósł z ziemi tarczę, którą wykonał na początku
swojego pobytu w tym „raju”, po czym powiesił ją na starym gwoździu.
Dziewczyna przyglądała się temu zdziwiona.
- Nie mamy kukieł do ćwiczeń, więc to ja będę musiał służyć ci za manekina - mruknął i uśmiechnął się zawadiacko.
Tarcza potem. Najpierw technika...
- Sprzęt masz całkiem niezły, ale nie jesteś doświadczona - dodał.
Między nimi zapanowała cisza, a w delikatnych rysach twarzy Nyxis można było dostrzec determinację.
- Tnij w ten sposób - wykonał szeroki gest ręką z nożem - Wtedy atak nabiera siły... Nie, nie tak! Lepie... Znowu źle!
Stanął za dziewczyną i chwycił jej dłonie. Starał się ignorować fakt, że
bicie jego znacznie przyspieszyło... Poprawił sztylet w jej prawej
ręce.
- Trzymaj pewnie... Ten palec przesuń do tyłu, będzie Ci wygodniej - wyszeptał.
Po chwili odsunął się i zlustrował ją wzrokiem.
- Znacznie lepiej...
~ * ~
Ćwiczyli przez jakąś godzinę. W końcu Rin postanowił zająć się sobą.
Nożem władał bardzo dobrze, gorzej z celnością. Chwycił z ziemi pistolet
i naładował go domowej roboty nabojem. Zaczął strzelać do tarczy. 70.
Cho**ra... Po kilku kolejnych próbach tabela jego wyników wyglądała
następująco: 70, 80, 60 i 90. W miarę zadowalające... Strzelił cztery
razy, trzy na cztery strzały były wystarczające do ubicia truposzy...
Trzy na cztery. Ten jeden niecelny strzał mógłby przesądzić o jego
śmierci. Na wojnie nie ma miejsca na pomyłki... Nagle z końca korytarza
dobiegł niepokojący odgłos. Rin w jednej chwili zdał sobie sprawę ze
swojego błędu. Okno do sali z personelem... To tam szwendacz zaatakował
Nyxis... Okno do sektora I. Cho**ra! A on o tym zapomniał i w najlepsze
hałasował, strzelając w tarczę... Trupy z całego sektora I pewnie
przylazły tam zwabione tym dźwiękiem. Idiota. Kompletny idiota. Główna
sala nie miała innego wyjścia. Byli w potrzasku... Zza ściany wyłoniło
się co najmniej siedem trupich głów. Rin złapał Nyxis za ramię zaciągnął
za betonowy filar i gestem nakazał ciszę. Szwendacze wtargnęły do sali
niczym parada ślimaków. Śmiercionośnych ślimaków. Stwory zaczęły się
rozglądać w poszukiwaniu ofiar. I gdy miały opuścić salę... Rozległ się
głośny trzask... Tarcza do ćwiczeń spadła ze starego gwoździa tuż przy
ich nogach. Parada gnijących ciał zwabiona dźwiękiem zaczęła brnąć w ich
kierunku. Nie mieli dokąd uciec... Chłopak nie bał się śmierci. Mógłby
tam spokojnie dać się zabić... Ale w jego sercu zaczęło odzywać się
sumienie. To wszystko jego wina. Zginą przez niego... Nyxis zginie z
jego powodu. Może i mieli broń, ale na co im ona? Strzały przyciągną
więcej umarlaków, a sztyletami i nożem można było atakować tylko
pojedyncze cele... To koniec... Chyba że...
- Zdejmij ją... Szybko! - warknął, pokazując obrożę.
W oczach dziewczyny zagościło zwątpienie. Widziała, dlaczego nosił tę
blokadę. Widziała, jak skończyła szatynka, która kiedyś mu ją zdjęła...
Nic dziwnego, że nie mogła mu zaufać.
- Obiecuję, że dam ją sobie ponownie założyć, tylko błagam... Szybko...
I tak oto postawił albinoskę przed wyborem życia lub śmierci.
<Nyx? Wybacz, jeśli za dużo tej akcji .-.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz