Zamknęłam oczy. Jutro nastanie kolejny dzień.
*Kilka godzin po północy*
Usłyszałam ciche dzwonienie. Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam małego,
niebieskiego motylka. Wszędzie było ciemno tylko od niego emitowało
jasne światło.
- Panienko... chodźmy już, nadszedł czas
.- Musimy iść?
- Panienko... trzeba stąd jak najszybciej się wydostać. Nie możemy tu
dłużej zostać. - Westchnęłam. Z trudem się podniosłam i oparłam o
ścianę, podniosłam torbę, otworzyłam ją i zaczęłam w niej grzebać.
Wyciągnęłam pluszowego geparda i zamknęłam torbę. Przyglądałam się
pluszowej zabawce przez chwilę, następnie schyliłam się i położyłam go
na ziemi, zgarnęłam włosy z czoła, a potem zaczęłam po cichu wypowiadać
zaklęcia. Pluszak zaczął strasznie szybko rosnąć, a po chwili był tak
duży jaj dziki kot.
- Kira, dotrzymasz mi dziś towarzystwa?
- Jasne, Est akurat wstałam. - kot zaczął się rozciągać.
- Kira, ile razy ci mówiłam, żebyś nie nazywała tak panienki?!
- A cicho bądź Kyu będę robić co mi się podoba.
- Dziewczyny mogłybyście się nie kłócić o takie błahostki? Nie mam
ochoty na kłótnie, więc mogłybyście chociaż dziś nie robić awantur.
- Ale panienko...
- Żadnych ale Kyu. Nie chcę nawet o tym słyszeć.
- Dobrze... - Zaczęliśmy iść przez długie i ciemne korytarze. Światło
pochodzące od Kyu pomagało nam w odnalezieniu wyjścia w tym przeklętym
sektorze. Czas dłużył się nieubłaganie, a z każdą chwilą czułam się
coraz gorzej.Gdy przechodziliśmy obok zobaczyłam wschodzące słońce,
przyszedł czas na Kyu. Motyl po chwili zatrzymał się, a my wraz z nim.
Zaczął lecieć w moją stronę, gdy znalazł się za mną, złapał moje włosy i
spiął je w wysokiego kucyka. Światło emitujące od motyla zgasło.
Ruszyliśmy dalej w całkowitej ciszy, tak jakby nic się nie stało. Ciemne
jak dotąd korytarze wypełniły się promieniami słonecznymi. Nogi
okropnie mnie bolały, nie mogłam dalej iść... upadłam. Kira odwróciła
się i podbiegła do mnie.
- Kira... nie... nie dam rady dalej iść. Muszę odpocząć. - Pluszak bez słowa spuścił głowę. Zamknęłam oczy.
* Nie wiadomo ile potem*
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam Kirę w formie zwykłego pluszaka.
- Hah... rozumiem... nie dam rady podtrzymywać jej duszę. Dalej muszę
iść sama... - Otworzyłam torbę, włożyłam tam Kirę, następnie wstałam i
oparłam się o ścianę. Ruszyłam, a po chwili byłam w następnym sektorze.
Rozejrzałam się dookoła, nie daleko powinno być wyjście. Wzięłam głęboki
oddech. Muszę przejść jeszcze dwa sektory i zrobię sobie długi
odpoczynek.Godzinę potem byłam już w następnym sektorze. Był skażony no
i... trochę przerażający. Nie odczuwałam tu zbyt wielkiego bólu, miałam
nawet ochotę na bieg. Zaczęłam biec jak najszybciej mogłam, a po chwili
ujrzałam wyjście. Zaczęłam ostro hamować. Udało mi się to w ostatniej
chwili, bo tuż przede mną była barierka. - Było blisko... - Nagle
poczułam ogromny ból, upadłam na kolana. Zapomniałam, że muszę się
narazie oszczędzać. Niespodziewanie usłyszałam głos. Ktoś nadchodził!
- Muszę ucie... uciekać... - nie dałam rady się ruszyć, ujrzałam tylko cień i... zemdlałam.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz