poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Taigi C.D Siegrain'a

- Coś Ty taki dobry? – Mój wzrok był przenikliwy, jednak nie zdradzał żadnych emocji, pomimo tego, iż wewnętrznie czułam się rozdarta to na zewnątrz nie chciałam nic pokazywać. Pewnie i tak było widać, że się martwię, ale nie umiałam tego tak ze spokojem przyznać.
- Po prostu widzę, że jesteś zmęczona – Wzruszył bezradnie ramionami – Naprawdę obudzę Cię za godzinę, chyba, że wcześniej sam się obudzi.
- Nie – Odpowiedziałam krótko i szorstko, a wzrokiem ponownie wróciłam do leżącego Nagito. – Idź już i daj mi spokój, nie potrzebuje od Ciebie pomocy i sama wiem co jest dla mnie najlepsze, kto jak kto, ale Ty pouczać mnie nie musisz – Machnęłam na niego jedynie ręką. Odpuścił, stał nade mną jeszcze chwile, po czym odszedł. Sama nie wiem gdzie, po prostu zniknął, a ja mogłam odetchnąć z ulgą. W dłoni trzymałam pluszowego kotka naprawionego przez mojego braciszka. Wsunęłam mu go jedynie w dłoń i przymknęłam lekko oczy
- Przyszłam sprawdzić, co z Nagito, dobrze się czujesz? – Na moim ramieniu spoczęła dłoń Gwen. Spojrzałam na nią jedynie, jednak nie dałam rady wydusić z siebie ani słowa – Powinnaś iść do siebie, dać zarówno jemu jak i sobie trochę wytchnienia – Poklepała mnie jedynie lekko.
- Chyba masz rację – Westchnęłam zrezygnowana, nie bardzo chciałam odchodzić, w sumie w ogóle nie chciałam, ale skoro już druga osoba mi to mówi to chyba coś w tym jest. Wstałam i ruszyłam w stronę swojej celi. Gdy dowiedziałam się, że mój braciszek w końcu odzyskał przytomność, nie ukrywałam swojego zadowolenia. Nie odstępowałam go na krok, chyba martwiłam się, że dana sytuacja znowu się powtórzy. Niestety w końcu musiałam iść na patrol. Poszłam do siebie, miałam zarzucone kimono, które kiedyś znalazłam, więc wypadałoby mi się przebrać. Uklęknęłam na
http://pre12.deviantart.net/1f07/th/pre/f/2015/027/8/6/86cdaa4d40565394b4af4dee5a3d35a0-d61tn8q.jpgkolanach i zaczęłam przygotowywać swoje spodnie i bandaż. Wtedy do pomieszczenia ktoś wszedł, dopiero, gdy odwróciłam głowę zauważyłam Siegrain’a. Uśmiechnęłam się do niego miło, co nie zdarza się u mnie zbyt często
- Idziemy dzisiaj razem, mam nadzieje, że masz odpowiedni ekwipunek? – Zapytałam jedynie ciągle siedząc na podłodze
- T…Tak – Skinął głową, a ja przeczesałam włosy. Wiedziałam, że wypada mi powiedzieć jedno słowo, ale bardzo będzie mi to z siebie wydusić
- Wiesz… Ja… - Zaczęłam, po czym wzięłam głęboki oddech – Ja Cię przepraszam, nie powinnam była wtedy tak na Ciebie najeżdżać, ale byłam nieco zdenerwowana – Wyjaśniłam krótko
- Rozumiem – Odpowiedział jakby zmieszany, ponownie się lekko uśmiechnęłam i wstałam ze swoimi ubraniami
- Mógłbyś wyjść na chwilę? Przebiorę się i możemy ruszać – Nie odpowiedział jedynie skinął głową znikając za murem. Zrzuciłam z siebie kimono i zaczęłam ubierać. Wyszłam trzymając w ustach kawałek bandażu, a rękami zawiązując pęk
- Możemy iść? – Usłyszałam jego pytanie i skinęłam głową. Jeszcze przez chwilę szamotałam się z tym, ale już po chwili wydawało mi się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przeciągnęłam się i ruszyłam z chłopakiem w kierunku sektora D. Nie wiem czy to dobry pomysł, aby z nim przechodzić przez C, nie wiem jeszcze, co umie i czy w razie kłopotów by go coś nie zjadło, ale skoro przeżył to musi coś umieć czyż nie?
- Mam nadzieję, że nie dasz się zjeść – Powiedziałam z uśmieszkiem – Wiesz trochę głupio będzie mi wracać samej – W mojej dłoni kolejno pojawiały się różnego rodzaju ostrza, aby jakoś zając swoje ręce podczas podróży
- Jak do tej pory nic mnie nie zjadło, więc raczej nie – Kącik jego ust delikatnie się podniósł – Po co trzymasz broń skoro w każdej chwili możesz ją przywołać? – Zapytał patrząc na moje ręce, w których co chwila znajdowało się, co innego
- Zawsze dziwnie się czuje jak z kimś idę. Inni zawsze trzymają broń przy sobie, muszą na nią uważać, a ja jej nawet ostrzyć nie mogę, niby przydatne, ale czasami dołujące – Wyznałam jedynie pozostawiając dwie katany, którymi najlepiej mi się włada
- Więc tamten chłopak to Twój brat? – Zaczął, gdy między nami nastała głucha cisza. Zaśmiałam się jedynie cicho
- Jak zauważyłeś, nie jesteśmy ani trochę podobni do siebie – Na mojej twarzy pojawił się uśmiech – Tak się przyjęło, traktujemy się jak rodzinę, ja nigdy nie miałam rodzeństwa, więc jest to dla mnie coś nowego, ale zżyłam się z nim. Teraz koniec o mnie bo i tak za dużo wiesz, teraz Ty opowiadaj o sobie – Wskazałam na niego kataną, czekając aż ponownie się odezwie

(Siegrain?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz