Po chwili wskoczyłem za dziewczyną zamykając za sobą klapę. Niebawem
ruszyliśmy biegiem dalej. Nie spodziewałem się, że będą chcieli wejść do
środka jeśli zachowamy ciszę. Co prawda, na dole wydawało się już dosyć
bezpiecznie, ale kto wie czy przypadkiem oni też nie wpadną na ten
pomysł. Lepiej nie ryzykować i pobiec nieco dalej. Przystanęliśmy na
chwilę, byliśmy nieco zmęczeni całym tym biegiem. Uśmiechnąłem się i
spojrzałem na Blusji.
- To zabawne. Oboje mieliśmy młodsze siostry, psy i nasza rodzina nie
żyje. Moją siostrę zagryzły liski, chociaż mam co do tego wątpliwości. Z
jednej strony byłem smutny, a z drugiej cieszyłem się. Wydawało mi się,
że jeszcze żyła kiedy ją niosłem na rękach. Ciekawe co by teraz robiła,
oczywiście gdyby żyła. Choć lepiej będzie zmienić temat, prawda? -
Niestety usłyszałem to w jej głosie, trudno było by to "przeoczyć". W
końcu mówienie o kimś bliskim, który nie żyje. Opowiadanie o kimś, kto
zdradził. To przykre i na pewno bolesne. 'Czy życie ci niemiłe?' Chyba
nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale wątpię by Blusji chciała usłyszeć
odpowiedź. Chciałbym się stąd wydostać. To naprawdę męczące, jak
wszystko. - Blusji, zdradzę co moją moc. W zamian chcę tego samego,
dobrze? - Przybrałem obojętny wyraz twarzy. Towarzyszka tylko mi
przytaknęła. Nie za bardzo wiedziałem jak mogę "przedstawić" moc
surowca. Powinienem stworzyć coś co by się przydało lub coś co by zużyło
mało energii. Już wiem! Uśmiechnąłem się do dziewczyny, a następnie
złożyłem rączki tuż przy ziemi. Nie będzie to zbyt kreatywne, ale zawsze
coś. Na podłodze powoli zaczął kształtować się kształt z powstałego
materiału. Metalowy pręt zawsze mógł się do czegoś przydać. To do
dźgania, to do pieczenia. Po chwili wręczyłem przedmiot czerwonowłosej.
- Czyli tworzysz przedmioty ot tak... Ja mam moc wody - powiedziała
tworząc małą, wodną kopułkę na swojej dłoni. Czyli z pragnienia nie
umrzemy. Blusji chciała ruszyć dalej, nic ciekawego już tu nie było.
Szczerze mówiąc cała ta epidemia robi się powoli nudna. Wolałbym już
gnić w swojej celi wraz z "koleżką". Przez dłuższą chwilę rozmawialiśmy,
do czasu gdy jakieś drzwi zaskrzypiały. Hyh? Otworzyły się same z
siebie? Nic stąd nie widzę, ani też nie słyszę. Postanowiłem tam
podejść, koleżance dałem znać by na razie została na swoim miejscu. Gdy
tylko się zbliżyłem do drzwi, natychmiast poczułem najgorszy odór jak do
tej pory. Wszedłem do środka, w pomieszczeniu znajdował się jeden żywy
trup oraz już rozwalone szwendacze. Całkiem możliwe, że ktoś coś
traktuje to jak swoje zabawki. Chociaż może to być też czysty przypadek,
że tyle tutaj tych stworów. W drzwiach stanęła Blusji. Pewnie też
chciała to zobaczyć.
- Wiesz co, musimy gdzieś się udać i rozbić chwilowy "obóz". Teraz nie
czujesz zmęczenia, ale to tylko kwestia czasu... Powinniśmy iść dalej.
Blusji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz