wtorek, 18 sierpnia 2015

Od Carl'a C.D Blusji

Po chwili wskoczyłem za dziewczyną zamykając za sobą klapę. Niebawem ruszyliśmy biegiem dalej. Nie spodziewałem się, że będą chcieli wejść do środka jeśli zachowamy ciszę. Co prawda, na dole wydawało się już dosyć bezpiecznie, ale kto wie czy przypadkiem oni też nie wpadną na ten pomysł. Lepiej nie ryzykować i pobiec nieco dalej. Przystanęliśmy na chwilę, byliśmy nieco zmęczeni całym tym biegiem. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Blusji.
- To zabawne. Oboje mieliśmy młodsze siostry, psy i nasza rodzina nie żyje. Moją siostrę zagryzły liski, chociaż mam co do tego wątpliwości. Z jednej strony byłem smutny, a z drugiej cieszyłem się. Wydawało mi się, że jeszcze żyła kiedy ją niosłem na rękach. Ciekawe co by teraz robiła, oczywiście gdyby żyła. Choć lepiej będzie zmienić temat, prawda? - Niestety usłyszałem to w jej głosie, trudno było by to "przeoczyć". W końcu mówienie o kimś bliskim, który nie żyje. Opowiadanie o kimś, kto zdradził. To przykre i na pewno bolesne. 'Czy życie ci niemiłe?' Chyba nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale wątpię by Blusji chciała usłyszeć odpowiedź. Chciałbym się stąd wydostać. To naprawdę męczące, jak wszystko. - Blusji, zdradzę co moją moc. W zamian chcę tego samego, dobrze? - Przybrałem obojętny wyraz twarzy. Towarzyszka tylko mi przytaknęła. Nie za bardzo wiedziałem jak mogę "przedstawić" moc surowca. Powinienem stworzyć coś co by się przydało lub coś co by zużyło mało energii. Już wiem! Uśmiechnąłem się do dziewczyny, a następnie złożyłem rączki tuż przy ziemi. Nie będzie to zbyt kreatywne, ale zawsze coś. Na podłodze powoli zaczął kształtować się kształt z powstałego materiału. Metalowy pręt zawsze mógł się do czegoś przydać. To do dźgania, to do pieczenia. Po chwili wręczyłem przedmiot czerwonowłosej.
- Czyli tworzysz przedmioty ot tak... Ja mam moc wody - powiedziała tworząc małą, wodną kopułkę na swojej dłoni. Czyli z pragnienia nie umrzemy. Blusji chciała ruszyć dalej, nic ciekawego już tu nie było. Szczerze mówiąc cała ta epidemia robi się powoli nudna. Wolałbym już gnić w swojej celi wraz z "koleżką". Przez dłuższą chwilę rozmawialiśmy, do czasu gdy jakieś drzwi zaskrzypiały. Hyh? Otworzyły się same z siebie? Nic stąd nie widzę, ani też nie słyszę. Postanowiłem tam podejść, koleżance dałem znać by na razie została na swoim miejscu. Gdy tylko się zbliżyłem do drzwi, natychmiast poczułem najgorszy odór jak do tej pory. Wszedłem do środka, w pomieszczeniu znajdował się jeden żywy trup oraz już rozwalone szwendacze. Całkiem możliwe, że ktoś coś traktuje to jak swoje zabawki. Chociaż może to być też czysty przypadek, że tyle tutaj tych stworów. W drzwiach stanęła Blusji. Pewnie też chciała to zobaczyć.
- Wiesz co, musimy gdzieś się udać i rozbić chwilowy "obóz". Teraz nie czujesz zmęczenia, ale to tylko kwestia czasu... Powinniśmy iść dalej.

Blusji?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz