sobota, 8 sierpnia 2015

Od Annabell C.D Dayki

Przyglądałam się wszystkim którzy znajdowali się w pomieszczeniu ,zachowywali się jakby nigdy nic ,co szczerze mnie zdziwiło .Przecież mogłam zabić Shure gdyby nie potrafiła tak dobrze walczyć ,a wszyscy i tak byli dla mnie mili. Usiadłam skulona w koncie chociaż niby wszystko było w porządku ,czułam w powietrzu napięcie ,którego wcześniej nie było .Rzadko to robiłam ale powędrowałam do głębin mojego umysłu i stanęłam twarzą w twarz z Rose , byłam na nią bardzo zła. Przyjrzałam jej się uważnie ,nic się nie zmieniła od mojej ostatniej wizyty .Jej czarne włosy świetnie współgrały z płaszczem tego samego koloru. Patrzyła na mnie błękitnymi oczyma ,jej spojrzenie wyrażało tylko jedną myśl ,,Nie wiem o co ci chodzi, czego chcesz?” .Spojrzałam na nią groźnie i oznajmiłam :
-Dlaczego strzeliłaś do Shu ?!
-Wyciągnęła miecz ,sądziłam ,że chce ci zrobić krzywdę- Odpowiedziała chłodno ,patrząc na swoje paznokcie ,szukając na nich jakieś skazy. Jęknęłam z frustracji ,ona natomiast spojrzała na mnie z politowaniem .Tak się z nią nigdy nie dogadam ,dlatego oznajmiłam stanowczo:
-Nie masz krzywdzić NI.KO.GO z mojej nowej grupy jasne?!
-Jasne ,jasne –Odpowiedziała beznamiętnie po czy machnęła ręką bym sobie poszła ,tak też uczyniłam ponieważ nie miałam jej nic więcej do powiedzenia .Gdy skończyłam swoje wewnętrzne porachunki rozejrzałam się znów po pokoju ,Carl nadal spał ,Shu siedziała przy ścianie Vincent siedział z kamienną twarzą w koncie, brakowało tylko Dayki’ego który gdzieś zniknął. Podeszłam do dziewczyny z czerwonymi włosami ,ta natychmiast przyjrzała mi się uważnie. Usiadłam jakiś pół metra od niej ,po czym powiedziałam szybko ,prawie nie zrozumiale:
-Przepraszam, za to co zrobiłam –Po czym wyjęłam z mojej torby ostatni czekoladowy batonik jaki miałam i podałam Shu. Ta popatrzyła na mnie zdziwiona po czym powiedziała
-Nie musisz mi tego dawać
-Ale jest mi wstyd ,że tak się stało-Dziewczyna po dłuższej chwili przyjęła mój prezent po czym zapytała się:
-Mogę ci zadać pytanie
-Jasne
-Opowiesz mi nie co o...swojej przypadłości.
-Oczywiście daj mi tylko chwile by wszystko poskładać -Zastanowiłam się jak to wszystko złożyć w całość ,no nie powiem trochę mi to zajęło ,ale gdy byłam gotowa ,zaczęłam swój wywód.:
-Nie pamiętam niczego ze swojej przeszłości: rodziców szkoły, przyjaciół niczego .Powiedzieli mi na rozprawie tylko za co tu trafiłam .Jedyną osobą która coś wie więcej o mojej przeszłości jest Rose ,która nie chce mi nic na ten temat powiedzieć. Jak już pewnie wiesz ona jest moim przeciwieństwem ,można by rzec ,że odbiciem lustrzanym . Wredna z niej osoba ,która troszczy się tylko o siebie .Zamieniamy się najczęściej miejscami ,gdy grozi mi niebezpieczeństwo ,ponieważ lepiej posługuje się mocami ode mnie. Czasami jednak pojawia się gdy coś jej nie pasuje tak jak w tym przypadku. Zaczęła do ciebie strzelać ponieważ wyciągnęłaś miecz i myślała ,że chcesz mnie skrzywdzić . Ale nie martw się ,już sobie wszystko wyjaśniłyśmy. Może to nie na temat ale moją mocą jest powietrze. Nie jest to może jakaś super imponująca moc ,ale jest nie zwykle przydatna- Gdy skończyłam uśmiechnęłam się i przytuliłam ją ,spojrzałam w jej oczy ,po czym zapytałam z uśmiechem:
-Wybaczysz mi ,prawda?- Shu odwzajemniła mój uścisk ,przyznam ,że się tego po niej nie spodziewałam ,jednak po chwili usłyszałam od niej:
-Dobra starczy już tych czułości- Odsunęłam się od niej po czym wstałam Zastanawiało mnie dlaczego wszyscy odnoszą się wrogo do Vincent’a ,wyglądał na smutnego ,dlatego bez zastanowienia podeszłam do niego i objęłam go mocno rękoma, uważając przy tym by nie zrobić tego za mocno. Po chwili usłyszałam jego głos w którym nie było już tej wcześniej okazanej mi przyjaźni:
-Możesz mnie wreszcie puścić- Odsunęłam się speszona ,spodziewałam się ,że będzie bardziej uprzejmy .Czyli myliłam się, nie był smutny a zły, tylko na co? Może to przez to ,że ktoś go ugryzł w ucho ,nadal znajdował się tam zaczerwienione półkole. Westchnęłam po czym wstałam i ruszyłam przejść się ,sama nie wiedziałam gdzie ,nie miałam określonego celu ,po prostu nie przepadałam za siedzeniem w miejscu. Gdy wyszłam z pomieszczenia
usłyszałam cichą melodie ,nie potrafiłam przypisać jej do żadnego instrumentu ,nie byłam w tym za dobra. Bez zastanowienia ,ruszyłam do źródła ów dźwięku. Gdy dotarłam do celu zobaczyłam przerażający wyidok. Dayki siedział na stosie trupów pozbawionych głów ,a on sam grał na małej gitarze uśmiechając się przy tym. Do mych nozdrzy doleciał odrażający zapach rozkładu ,do którego nie byłam przyzwyczajona .W tym właśnie momencie mój żołądek odmówił współpracy i pozbył się całej swojej zawartości .Gdy w końcu przestałam ,w moich ustach pozostał ohydny smak ,otarłam brodę i policzki po czym powoli się wyprostowałam. Chłopak przerwał swoją grę i podał mi butelkę wody ,nic nie mówiąc. Przyjęłam ją z wdzięcznością po czym wypiłam parę wielkich łyków. Gdy skończyłam ujrzałam ,że na ziemi leży jeszcze jedna butelka i konserwa ,wzięłam je po czym ruszyłam do reszty ,nie zamierzałam tam zostać ani chwili dłużej .Nie cierpiałam widoku umarłych ,były dla mnie ohydne i straszne. Gdy weszłam do pomieszczenia położyłam wszystko tam gdzie reszta zapasów po czym oznajmiłam:
-Dayki znalazł.- Usiadłam w swoim bezpiecznym kąciku ,by zapomnieć o przerażającym widoku który przed chwilą widziałam ,postanowiłam pobawić się swoją mocą. Machnęłam parę razy palcem w powietrzu ,powodując ,że stawało się popielate. Po krótkiej chwili z szarego obłoku wyłonił się smok
Zrobiłam parę kółek ręką ,a szare widmo okrążyło kilka razy pomieszczenie ,roznosząc przyjemny zapach świerkowego lasu . Smok latał najpierw zygzakiem ,później jak wąż ,aż po pewnym czasie rozpłynął się niczym kostka lodu w lecie .Znudziła mi się już ta zabawa miałam ochotę na jakąś inną ,rozejrzałam się po pokoju ,niestety nie zobaczyłam nic co posłużyło by mi za nową zabawkę. Mój wzrok spoczął na czerwono włosej ,podeszłam do niej szybkim krokiem ,po czym zapytałam nachylając się w jej stronę:
-Pobawisz się ze mną?- Sama nie wiedziałam do końca w co ,ale na pewno coś się wymyśli. Ważne jest tylko to by choć na chwile zapomnieć o otaczającym nas świecie. Zaprosiłabym do zabawy także Carl’a ale chyba spał ,a może tylko udawał ,jednak nie chciałam ryzykować obudzeniem go. Vincent ,chyba nie miał ochoty na żadne zabawy, Dayki zajmował się swoimi umarlaczkami ,wyglądało na to ,że tylko ja i Shura pobawimy się. Może w chowanego ,berka ,państwa i miasta, kółko i krzyżyk ,zgadywanki ,było wiele opcji ,jednak dziewczyna podniosła się i chwyciła mnie za ramiona ,kierując w stronę drzwi. Patrzyła cały czas w jednym kierunku ,po chwili mój wzrok spoczął na osobie ,która tak zaniepokoiła moją koleżankę. Był to Vincent ,który patrzył na nas uśmiechając się, jednak nie był to normalny przyjacielski uśmiech który zazwyczaj widniał na jego twarzy ,był on szerszy i jakby to ująć miał coś w sobie niepokojącego. W jego ręce znajdował się nóź ,nie wiedziałam co to ma znaczyć ale nie podobało mi się to. Chłopak zaczął ostrzyć narzędzie ,nie odrywając od nas wzroku ,wyglądało to dość strasznie. Usiadłyśmy blisko drzwi ,najpewniej by mieć jak najkrótszą drogę ucieczki w razie czego jakby stało się coś niespodziewanego.

(Kto teraz ? Sorry ,że takie jakieś mi wyszło .Brak weny)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz