Nie wiedział już, co tak właściwie czuje. Spojrzał na nieruchome ciało
dziewczyny. „Nie żyje?”, pomyślał. Wzbudziło to w nim lekką satysfakcję,
ale ku jego zdziwieniu... przerażenie? Tak, chyba nie chciał jej
śmierci. Zdał sobie sprawę, że powoli uzależnia się od jej towarzystwa.
Uśmiechnął się smutno. Podszedł do dziewczyny i przyłożył palce do jej
bladej skroni.
Puls wyczuwalny, lekko zachwiany.
Żyje. Zwyczajnie śpi...
Ulga, pomieszana ze strachem... Skoro żyje, problemy nie zniknęły. Nie,
pojawiło się ich znacznie więcej... Na przykład, co ma z nią teraz
zrobić? Mógłby jej pomóc, ale... jakim kosztem. Zapasów nie miał prawie w
ogóle, przynajmniej wody mu nie brakowało. W celi miał chyba nawet
jakąś apteczkę. Nadal się wahał, ale podświadomie podjął już decyzję.
Podjął ją już dawno, gdy znalazł albinoskę w lochu. Dopiero teraz dotarł
do niego sens wypowiedzianych przez dziewczynę słów. Nie zostawi go?
Odejdzie, jak wszyscy, których znał. Odzyska siły i odejdzie, bo nikt
nie chce przebywać w towarzystwie ludzi takich jak on. Pochylił się nad
jej drobnym ciałkiem i opuszkami palców dotknął jej dłoni. Zabawne,
chociaż była nieprzytomna, nawet podczas snu kurczowo ściskała rękojeści
sztyletów, jakby od tego zależało jej życie... Jakby w każdej chwili
była gotowa do obrony. Uniósł swoją dłoń do góry, po czym spojrzał na
spływającą po niej krew. Chłopak skrzywił się i zacisnął rękę w pięść.
Samotność to morderca, ona zabija... Tak, przynajmniej z tym mógł się
zgodzić. Problem w tym, że on już za długo był sam. Bała się go, zresztą
jak wszyscy, ale jednak... Jednak nie odpuściła. Rzucały nim mieszane
uczucia. Westchnął z rezygnacją. Ostrożnie podniósł Nyxis z zakrwawionej
posadzki i wrócił do celi. Może i takie raz pomaganie, a raz
zostawianie na łaskę losu nie miało najmniejszego sensu, ale Rin jakoś
nie mógł inaczej. Położył ją na łóżku i wyjął z szafki dość sporą
apteczkę, którą znalazł w pokoju medycznym. Z poprzednich opatrunków
zostały tylko zakrwawione szmatki, większość ran otworzyła się na nowo.
Accelerator wyjął specjalne igły i nici, po czym zaczął zakładać szwy.
Białowłosa jęczała coś przez sen, ale była za słaba, żeby się obudzić.
Ostrożnie oczyścił rany, uważając, aby zadawać jak najmniej bólu.
Dziwne, zazwyczaj było wręcz odwrotnie... Zabandażował je jeszcze, tak,
żeby mogły spokojnie się zasklepić. Trochę znał się na tego typu
sprawach, w końcu jego matka była pielęgniarką. Gdy skończył wszelkie
zabiegi, zdał sobie sprawę, jak bardzo sam jest zmęczony... Wypił
szklankę wody, mając nadzieję, że to go trochę orzeźwi, ale przyniosło
to wręcz odwrotny skutek. Lekko wypełniony żołądek przestał nieustannie
ssać. Rin zamknął oczy i oparł głowę o brzeg pryczy. Poleży tak sobie
minutkę czy dwie... Po chwili zanurzył się w błogą otchłań snu.
<Nyxis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz