Gdy byliśmy już w sektorze I zauważyłem coś na głównym korytarzu. Koło
drzwi do gabinetu i rzędu cel znajdował się potwór. Nigdy czegoś takiego
nie widziałem. Na pewno nie był to zombie. Stał tyłem do nas, właśnie
kończył jeść jednego ze Szwnendaczy.
- Ja…Znam go skądś… - Zacząłem, a Taiga się jedynie zaśmiała
- Fajnych masz znajomych, Ty to może powiesz mu żeby grzecznie odszedł,
albo jeszcze lepiej niech postoi na czatach – Zaczęła z ironią w głosie
- Dobra zrozumiałem – Przewróciłem oczami
Gdy odwrócił się w naszą stronę nie mogłem uwierzyć. Nie myliłem się, to był doktor Akigami, którego znałem aż za dobrze.
- Tak jak ustalaliśmy - powiedziała Taiga przywołując katany - Zajmę się nim
Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem i ruszyłem w stronę gabinetu. Znałem
tę drogę na pamięć, gdyż sala w której przeprowadzał swoje ,,badania''
była tuż obok. Obejrzałem się jeszcze za siebie by sprawdzić jak radzi
sobie Taiga. Nawet dobrze jej szło, w walce nie ma sobie równych.
Wszedłem do środka i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszędzie panował
bałagan, meble były porozrzucane, tak jak różne dokumenty, ściany
splamione krwią. Podszedłem do biurka przy ścianie. Otworzyłem szufladę i
przejrzałem jej zawartość, były tu jakieś mapy i notatki. Od razu
wszystko władowałem do plecaka, później będzie czas na poznanie treści
zapisanych kartek. Gdy sprawdziłem szuflady w biurku skierowałem się do
szafy, która była przewrócona na bok. Kilka ksiąg i teczek leżało na
podłodze. To również zapakowałem. Ostatnia szafka była zamknięta na
klucz. Potrzebowałem dłuższej chwili, aby uporać się z zamkiem. Dopiero
kiedy zatrzask odpuścił dostałem się do środka. Były tu trzy dość grube
teczki zapchane przeróżnymi danymi. Na jednej z nich odnalazłem swoje
imię, napisane drukowanymi literami, na okładce był ślad po rozlanej
kawie oraz kilka kropel krwi.
***********
- Siegrain Yagami - powiedział mężczyzna poprawiając się w fotelu - Dużo o tobie mówią, zalazłeś za skórę kilku strażnikom.
- Nic nie poradzę, że nie słuchają tego co do nich mówię - odparłem siedząc na przeciwko niego przy biurku
- To już szósty przypadek w tym miesiącu - zauważył - Opowiedz mi o
twoich zdolnościach, nie tylko przywołujesz ogień, musi być coś więcej
Spojrzałem na niego uważnie. Wydawał się zaciekawiony tym co miałbym
powiedzieć. Miał rozłożoną przed sobą teczkę a w ręku trzymał czarne
pióro, gotowy aby zapisywać informacje. Uśmiechnąłem się cynicznie i
rozprostowałem nogi. Czterech strażników stojących za mną lekko drgnęło z
obawy przed moją reakcją.
- Ode mnie nic się nie dowiesz - powiedziałem - Jeśli bym się zdradził,
zabralibyście mi możliwość korzystania z niej, prawda? - zapytałem, choć
po jego minie wnioskowałem, że miałem rację
- Czyli nie zamierzasz współpracować - westchnął zamykając teczkę i
przez nieuwagę zachlapując ją kawą- Trudno, za kilka dni zmienisz zdanie
Popatrzyłem na niego uważnie. Tym razem jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
- Trafiłeś tutaj za zabicie swojego ojca, spaliłeś również i mieszkanie. Sam też chciałeś się zabić, racja?
Uśmiechnąłem się pod nosem i spojrzałem mu w oczy.
- Ciebie też podpalę, tak jak tamtych strażników - powiedziałem - Już
bym to zrobił, gdybyś nie wstrzyknął mi jakiegoś chol*rstwa przez które
nie panuję nad mocą
- Pozostało mi tylko życzyć ci powodzenia w twoim doskonałym planie. Od
dziś będziesz moim pacjentem, zabrać go - skinął na podwładnych kończąc
naszą rozmowę.
**************
Gdy wszystkie papiery i dokumenty znalazły się w moim plecaku ruszyłem
biegiem do Taigi. Bałem się zostawiać ją samą z tym potworem, ale nie
miałem wyjścia. Poczułem ogromną ulgę jak ją zobaczyłem, na szczęście
żyła i zwinnie robiła uniki przed ciosami olbrzyma. Nagle nie udało jej
się odskoczyć i została trafiona. Poleciała dobrych kilka metrów w
stronę ściany.
- Taiga! - zawołałem podbiegając do niej
- Żyję - oznajmiła
Chciałem jak najszybciej się stąd wydostać, lecz Taiga miała rację
odnośnie tego, że ktoś z naszej grupy mógłby się z nim spotkać i nie
skończyło by się za dobrze. Westchnąłem rozglądając się po otoczeniu. Po
chwili przyszło mi coś na myśl. Przedstawiłem swój plan dziewczynie.
Zgodziła się na wykonanie planu.
- Teraz! - zawołała dziewczyna i skoczyła jako pierwsza do przodu
Pobiegłem tuż za nią. Naszym celem było zwabienie tego potwora do jednej
z najwytrzymalszych cel. Byliśmy już blisko, lecz nasz przeciwnik
zaczął coraz to zacieklej atakować cel przed sobą.
- Zmiana - krzyknąłem zwracając całą uwagę potwora
Doktorek przestąpił o kilka kroków w moją stronę. Nagle ku naszemu
zaskoczeniu odskoczył w bok i odepchnął Taigę, tak, że upadła na ziemię
wypuszczając katany z rąk.
- Nie możesz tak po prostu zdechnąć jak wszyscy ? - warknąłem stając między nim a dziewczyną.
Nigdy nie spotkałem się z potworem obdarzonym inteligencją. Zawsze można
było przewidzieć ich zamiary i ataki. Ten wykazywał się niezwykłym
sprytem pomimo iż poruszał się powoli. Moje noże w tej chwili na nic się
nie zdadzą.
- D27 - przedstawiłem się - Twój ulubiony obiekt badań, w końcu role się odwrócą
Stwór ryknął coś niezrozumiałego i zamachnął się łapiąc jedynie
powietrze, gdyż zdążyłem uskoczyć. Spojrzałem na Taigę, która leżała na
ziemi i nie wstawała. Prawdopodobnie mocno uderzyła głową o podłogę.
- Starzejesz się dziadku - zaśmiałem się znów umykając przed rozpędzoną pięścią, lecz nie spodziewałem się drugiego ciosu.
Oberwałem w brzuch zginając się w pół. Siłę to on miał, nie ma co -
pomyślałem. Wyprostowałem się oceniając sytuację. Otwarta cela, do
której trzeba było zwabić potwora była jakieś pięć metrów od niego.
Nagle o czymś sobie przypomniałem. Telekineza, teraz była by bardzo
przydatna. Moje umiejętności odkryłem przypadkiem, dzień przed
morderstwem. Przywoływanie ognia to był drobiazg. Jedno pstryknięcie
palcami i ogień się pojawiał, kolejne, ogień znikał. Z telekinezą było
już znacznie gorzej. Użyłem ją kiedyś przypadkiem, tylko jeden jedyny
raz. Nie miałem pewności czy teraz mi się uda ją wykorzystać. Być może
to moja jedyna, ostatnia szansa. Przywołałem swoje najgorsze
wspomnienia, wszystkie wizyty u doktora, lata mieszkania z moim ojcem
pod jednym dachem i codzienne piekło. Te wszystkie emocje skierowałem w
istotę stojącą na przeciwko mnie. Zamknąłem oczy i skupiłem myśli na tej
chwili. . Pomimo wszelkich chęci nie byłem w stanie przepchać doktora
do tamtej celi. Rozejrzałem się po korytarzu szukając jakiejś lepszej
broni. Zazwyczaj moje sztylety mi wystarczały, ale jak widać teraz były
zbędne. Niestety nic nie znalazłem.
- A więc pozostaje tylko liczyć na szczęście - powiedziałem pod nosem odskakując w bok przed rozpędzonym potworem.
Atak miał doskonale przygotowany. Nigdy nie wyprowadzał pojedynczych
ciosów. Sięgnąłem po krótkie noże i zacząłem w niego rzucać. Nie zrobiło
mu to żadnej krzywdy, a jedynie rozdrażniło. Zaczął iść w moją stronę
tym samym zbliżając się do celi.
Powoli przybliżyłem się do potwora. Jeszcze trochę - powiedziałem do
siebie - Kilka kroczków. Podniósł rękę i zamachnął się po raz kolejny. W
tym samym czasie Taiga podniosła się z podłogi. Spojrzała się na mnie i
na stwora. Chwila rozproszenia i już leżałem na ziemi. Przeturlałem się
obok niego i stanąłem na równe nogi.
- Za chwilę zamkniesz te drzwi - wskazałem głową zamek - Wtedy będę mógł zaspawać wyjście
Skinęła głową na znak, że rozumie. Podeszła bliżej celi. Potwór zaryczał
głośno i zamachnął się ręką, ale nic tym nie zyskał. Przez chwilę
skierował swoją uwagę na Tai stojącej najbliżej. Zaszedłem stwora z tyłu
i spróbowałem wepchać go wgłąb pomieszczenia. Poruszył się o kilka
kroków. Zostało zaledwie kilkadziesiąt centymetrów, ale nie miałem już
siły. Odskoczyłem od niego i wbiegłem do pomieszczenia. Potknąłem się o
własną sznurówkę i wylądowałem na podłodze. Poczułem spływające kropelki
krwi do moich ustach. Czułem charakterystyczny metaliczny smak.
- Sieg? - usłyszałem głos dziewczyny
Podniosłem się z ziemi szukając doktora, który jak się okazało już
pochylał się nade mną. Wbiłem mu nóż w gardło, lecz nic sobie z tego nie
zrobił. Korzystając z chwili nieuwagi wybiegłem z celi
- Teraz! - powiedziałem do Taigi pomagając zatrzasnąć drzwi
Po chwili znalazłem się przy niej i przywołując płomień ognia zacząłem spawać wejście.
- Nic ci nie jest? - zapytałem widząc poważne rozcięcie na jej czole.
- Nie - zaprzeczyła - Ale ty wyglądasz strasznie
- Uznam to za komplement - zaśmiałem się drugą ręką ścierając strużki krwi spływającej z nosa.
Po pięciu minutach drzwi były solidnie zamknięte. Nie ma możliwości aby
ten stwór się wydostał. Westchnąłem ciężko siadając przy ścianie i
opierając się o nią plecami. Przetarłem spocone czoło przy okazji
odgarniając włosy wpadające na oczy.
- To już któryś raz z kolei - westchnąłem wiążąc sznurowadło - Kiedyś
sturlałem się ze schodów przez niezawiązany but. Wtedy goniła mnie grupa
wygłodniałych zombie - zaśmiałem się przypominając sobie tę scenkę
- Kiedyś przez to zginiesz - stwierdziła obojętnie wpatrując się w pusty korytarz
- Powtarzam to sobie za każdym razem, kiedy odbywam bliższe spotkanie z
ziemią - powiedziałem - Mamy jeszcze trochę czasu, możemy odpocząć
- Nie chcę zostawać w tym miejscu ani chwili dłużej
- Chyba nie odejdziemy teraz nie przeszukawszy choć kilku cel. A może znajdziemy jakąś broń lub jedzenie?
- Chociaż... - zastanowiła się przez chwilę
- Na pewno nie spotkamy tu zombie - powiedziałem - Raczej wszystkie
stwory trzymały się z dala od Szalonego doktorka - zauważyłem - Nie
dziwię im się
- Niech będzie - zgodziła się
- Ale najpierw odpoczynek - zastrzegłem - Nieźle oberwałaś
- I tak wyglądasz gorzej ode mnie - stwierdziła lekko się uśmiechając
Zaśmiałem się, lecz po chwili wstałem.
- Przejdźmy lepiej do jakiejś celi, nie będziemy na widoku
Ruszyliśmy kawałek korytarzem napotykając otwartą celę. Pod ścianą
znajdowała się kiedyś prycza, lecz teraz został po niej tylko popiół.
- Rozgość się - zaśmiałem się oglądając pomieszczenie
- To twoja cela? - zapytała spoglądając na porysowane ściany
- Tak, ale tylko na czas odbywania kary, czyli przez większą część odsiadki
Usiadłem na ziemi chwilę odpoczywając. Zdjąłem plecak wraz z torbą
kładąc je obok mnie. Po kilku minutach Taiga również usiadła na
przeciwko mnie. Spojrzałem się na nią chwilę nad czymś rozmyślając.
- Coś nie tak? - zapytała
- Nie, nic - pokręciłem głową - Tylko jesteś strasznie blada - stwierdziłem
- Nie mogłam dzisiaj zasnąć - odpowiedziała - Jestem po prostu zmęczona - przeciągnęła się
- Rozumiem - skinąłem głową wyciągając krótki nóż z kieszeni i zaczynając się nim bawić.
Ostrze kręciło się wokół własnej osi pięknie połyskując. Byłem tak
pochłonięty tą czynnością, że nie zauważyłem jak Taiga usnęła, albo mi
się tak wydawało, gdyż siedziała oparta o ścianę z zamkniętymi oczami.
Siedziałem chwilę jej się przyglądając. Po kilku minutach podniosłem się
z ziemi zabierając torbę i najciszej jak się dało wyszedłem z celi.
Skierowałem się w stronę drzwi z tabliczką na której znajdowało się
nazwisko Akigami. Złapałem za klamkę, jak się okazało drzwi były
otwarte. Wszedłem do środka. Doktor miał dwa gabinety i swoją pracownie,
gdzie badał osoby z nadzwyczajnymi umiejętnościami. W tym pomieszczeniu
nigdy nie byłem. Od razu podszedłem do rzędu szafek. Otwierałem je po
kolei szukając czegoś przydatnego. Odnalazłem dwie paczki papierosów,
kilka paczek zapałek i zapalniczkę. Nieźle - stwierdziłem - Szkoda, że
nie palę - zaśmiałem się pod nosem otwierając kolejne drzwiczki. Tym
razem znalazłem coś lepszego, bo aż dwie duże puszki kawy a do tego
karton mleka , które niestety było zepsute. W szufladzie w biurku były
same nieprzydatne rzeczy. Gdy już miałem ją zamknąć coś zauważyłem.
Podniosłem niezapisane kartki papieru i szeroko uśmiechnąłem się na
znalezisko. Alkohol, a konkretnie dwie butelki whisky, jedna do połowy
pusta. Otworzyłem jedną z nich i upiłem trochę. Usiadłem na biurku
odkładając torbę na bok. Wypiłem jeszcze trochę.
- Myślałam, że sobie poszedłeś beze mnie - powiedziała Taiga wchodząc do pomieszczenia i podchodząc do biurka
- Nie zaszedł bym za daleko w pojedynkę - przyznałem
- Upijając się też nie zajdziesz - powiedziała zabierając mi butelkę i chowając do plecaka, uprzednio zakręcając
- Bez przesady, wcale nie zamierzałem się upić - zaprotestowałem zeskakując z biurka - Oblewałem nasze wspólne zwycięstwo
Spojrzała na mnie chcąc coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili
zrezygnowała. Podeszła do ostatniej zamkniętej szafki. Znalazła tam trzy
butelki wody. Gdy już nic więcej nie znalazła ruszyła do wyjścia.
- Idziemy - oznajmiła
- Nie możemy jeszcze trochę tu zostać? - zapytałem wpatrując się w podłogę
- Nie odpocząłeś? - zapytała zatrzymując się i spoglądając na mnie przez ramię
- Nie o to chodzi - przyznałem
- A o co?
- W sumie nieważne - stwierdziłem po chwili idąc za nią
Zmarszczyła brwi nie rozumiejąc, lecz o nic nie zapytała. Po kilku
minutach byliśmy już w sektorze H. W F zrobiliśmy sobie dłuższy postój.
W tą stronę spotkaliśmy dużo potworów a najwięcej zombie. Tylko
opóźniały nasz powrót.
- Chcesz się napić? - zapytała czerwonowłosa wyciągając butelkę
- Nie, dzięki - pokręciłem głową - Mam coś lepszego - zaśmiałem się poklepując torbę w której znajdował się alkohol
- Przecież ci zabrałam - powiedziała - Ile tego znalazłeś?
- Stanowczo za mało - stwierdziłem
- Ile? - powtórzyła z naciskiem
- Dwie - odparłem - W tym jedna do połowy pusta, szkoda
- Gdy wrócimy oddasz wszystko do wspólnych zapasów
- I tego właśnie się obawiałem - uśmiechnąłem się - Ale trudno, przeżyję
Taiga podniosła się z podłogi i otrzepała ubranie, po chwili zrobiłem to
samo. Dalsza droga upłynęła dość szybko. Po kilkunastu godzinach
byliśmy już w sektorze A. W głównym pomieszczeniu spotkaliśmy Sylv.
Obiecaliśmy zdać raport od razu jak odpoczniemy. Zgodziła się i poszła
obgadać coś z Gwen. Poszliśmy do mojej celi. Wypakowaliśmy zawartość
plecaka i torby. Taiga poszła zobaczyć się z Nagito. Wróciła po
kwadransie. Żywność odstawiliśmy na bok. Po małej sprzeczce odnośnie
pozostawienia choć jednej butelki whisky u mnie zaczęliśmy przeglądać
papiery. Jak można było się domyślić musiałem pożegnać się z alkoholem,
gdyż Taiga postawiła na swoim i przegrałem.
- Dużo tego - westchnęła sortując dokumenty
- Fakt - zgodziłem się
- Siegrain Yagami - zaczęła wygrzebując pobrudzoną teczkę z moim nazwiskiem
- Poczytam później - powiedziałem od razu zabierając jej dokumenty
- Nie ciekawi cię zawartość? - zapytała zdziwiona
- Większość mogę się domyślić - stwierdziłem odkładając ją za siebie na
pryczę - Wyciągnięte wnioski i przebieg wszystkich jego badań na mojej
osobie
- Dużo tego - zauważyła
- Fakt, sporo - zgodziłem się - Kilka dokumentów można wyrzucić, nie jest tam nic ciekawego - zmieniłem temat wskazując papiery
- W sumie racja - skinęła głową - Mam kilka map - oznajmiła odkładając na odpowiednią kupkę papierów
- Mapy mogą się bardzo przydać - przyznałem ziewając - Może zrobimy
sobie chwilę przerwy - zaproponowałem rozciągając nogi na podłodze i
przeciągając się - Przeglądamy to już kilkadziesiąt minut
- Niech będzie - westchnęła
Wstałem z podłogi. Ruszyłem do wyjścia zatrzymując się przy nim.
- Przynieść ci coś do jedzenia, bądź picia? - zapytałem
- Woda wystarczy - powiedziała
- To zaraz wracam - oznajmiłem wychodząc z pomieszczenia i kierując się do składu żywności
(Taiga? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz