piątek, 7 sierpnia 2015

Od Nyxis C.D Rin

Jestem wśród ciemności. Otula mnie ona dając swobodne ciepło. Czuję się dobrze; nic mnie nie boli. Moje myśli są puste, białe. Jestem w niebie?
U m a r ł a m ?
Budzi mnie cisza; cisza, która jest zbyt głośna. Jej dźwięk po raz kolejny jest nie do zniesienia. Otwieram z przerażenia oczy i rozglądam się po pomieszczeniu. I zauważam GO. Śpi oparty o brzeg łóżka, ale ani drgnie. Zdaje się być teraz taki spokojny i beztroski. Jego wyraz twarzy jest bez skazy emocji, on sam oddycha rytmicznie, spokojnie. Wstaję i natychmiast zauważam swoje opatrzone rany. Uśmiecham się i dziękuję Bogu za to, że zesłał mi Rina. Biorę koc, na którym leżałam. "Jestem strasznie samolubna. Podczas gdy ja grzałam się pod kocem on marzł". Nakrywam więc go ostrożnie i szykuję się na mały "trening". Z nakolannej kieszonki wyjmuję mój mały notatnik. Dopiero teraz zauważam, że jest on już pożółkły, pomięty i poplamiony krwią, ale wciąż zawiera moje notatki z ostatnich kilku lat więzienia. Przykładowo:
"Jest 274 dzień w tej celi. Przez tyle dni nie zamieniłam z nikim ani jednego słowa mimo, że inni chcą ze mną rozmawiać. Wszyscy są mili, starają sobie jakoś radzić, z wyjątkiem jednego chłopca. Spojrzał na mnie tylko raz, odkąd tutaj przybył i był to wzrok pełen żądzy mordu. Jest... przerażający."
Ale teraz już nie ma "wszystkich". Nie ma "chłopca o przerażającym spojrzeniu". Jestem tylko ja. A reszta jest już martwa.
Wyrywam z notatnika kartkę, ale ponieważ nie mam długopisu piszę krwią z jeszcze nie zasklepionej rany. "Wrócę" i zostawiam ją obok jego nogi. Podnoszę z pryczy sztylety i pełna determinacji wychodzę.
*****
Z celi wychodzę najciszej jak potrafię, ale będąc już w bezpiecznej odległości zaczynam biec. Postanowiłam, że dzisiaj nauczę się używać sztyletów. No i przy okazji poszukam jedzenia. W notatniku za pomocą strzałek notuję kiedy i w którą stronę skręcam, aby się nie zgubić. Jest to metoda bez stuprocentowej pewności użycia, ale nie w chwili obecnej nie wpadam na żaden inny pomysł. Skręcam dwa razy w prawo i natrafiam na korytarz główny, który prowadzi do SEKTORA G. Przyspieszam i kieruję się w stronę pierwszej napotkanej celi. Bingo!
Za zamkniętymi kratami znajduje się bochen chleba i mała butelka wody. "Nie powinnam kraść... Właściciel tego też musi przeżyć..." Ale z drugiej strony ja też zginę, jeśli nie będę jadła i piła. A Rin? On pewnie też jest głodny. W końcu to wojna o przetrwanie. Pociągam za kratę- zamknięta na klucz. Biorę jeden z noży i jego ostrzem próbuję ją otworzyć. Brakuje mi do tego zręczności, na szczęście jestem cierpliwa. Po dłuższym czasie kręcenia ostrzem udaje mi się otworzyć zamek. Rozglądam się, czy nikt mnie nie widział i wbiegam po zasoby. Tak szybko jak wbiegam- tak szybko wybiegam. Chleb i woda są nieporęczne i nie mam gdzie ich schować, ale staram się niczego nie uszkodzić po drodze. Jestem z siebie dumna. Uśmiecham się do siebie w biegu. Co jakiś czas patrzę na notatkę, by się nie zgubić. Dopiero po jakimś czasie słyszę za sobą damski głos. Zużył on tyle przekleństw, że w życiu tylu nie słyszałam. "Wnioskuję, że to właścicielka... ". Skręcam w wąską uliczkę i kulę się w ciemności tak, by nikt mnie nie zauważył. I jak się mawia "głupi ma zawsze szczęście" więc i mnie się udało. Wychodzę ostrożnie i kontynuuję bieg do Accelerator'a.
*****
Dobiegam zdyszana. Zajęło mi to jakieś kilka godzin, ale zyskałam calutki bochenek chleba i pełną wodę! Chcę powiedziec o tym Rin'owi, ale kiedy widzę jego minę ogarnia mnie strach i niepewność.
- Um... -Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć.
Zamiast słów wręczam mu zasoby a sama siadam na pryczy i wbijam wzrok w ziemię.

<Białasku? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz