-No dobra…- odpowiedziałam i wsunęłam katanę za pas.
Jeden szwędacz raczej różnicy nam nie zrobiłby. Toteż ominęliśmy go. Weszliśmy do korytarza prowadzącego przez sektor H.
-Jedna cela, druga…- liczyłam w myślach.
Nic lepszego do roboty nie było. Po 21 celi razem z Carlem usłyszałam
jakieś dudnienie.. Jakby coś łaziło w wentylacjach. Nie zwróciliśmy na
to większej uwagi i poszliśmy dalej. BUM! Usłyszeliśmy. Razem się
odwróciliśmy. Przed nami leżała jakaś dziewczyna. Spadła normalnie jak z
nieba. Dosłownie.
-To chyba ją słyszeliśmy- powiedział Lisiu.
Teraz siedziała na ziemi. Po chwili spróbowała wstać ale nie udawało jej się.
Kucnęłam obok niej i zapytałam się;
- Jak się nazywasz?
-Luca…- odpowiedziała dziewczyna.
-Pomożemy jej? – zapytał się Carl. Przytaknęłam bez słowa.
Tak naprawdę nie miałam zbyt większej ochoty tego robić. Kto wie czego
ona chce… Mimo wolnie pomogłam jej wstać. Odeszłam od niej na kilka
kroków i zmierzyłam wzrokiem. Miała długie, blado różowe włosy. Część z
nich była związana, a reszta latała swobodnie. Co by tu się dziwić. W
końcu wylazła z wentylów… Miała czerwone oczy i bladą twarz. Była ubrana
w krótką, chyba ciemno niebieską spódnice i czerwony garniturek podobny
do tego szkolnego. Natomiast pod szyją miała czerwoną muszke.
–Skąd ona się urwała? Ze szkoły?- pomyślałam. – I to pewnie jakiejś dla
bogaczy. Kto wie… A może to właśnie ze szkół pochodzą te zombie… Mam
nadzieję, że jeszcze żaden jej nie ugryzł. – zaczęłam rozmyślać nad
tematem całkiem odległym od obecnej chwili.
-A tak. Nie przedstawiliśmy się. Ja jestem Blusji, a to Carl.- starałam
się być miła. Sama nie wiem co ze mną nie tak. Ostatnio coś dziwnego się
we mnie dzieje… A zresztą kogo to obchodzi.
-Macie tu gdzieś wodę?- zapytała się Luca
-Wody nie mamy, ale za to Blu ma taką moc- odpowiedział jej Lisiu.
Nie rozumiem. Po co on to mówił? To przecież nie jest woda pitna!
Naprawdę niewiele osób może ją pić. No nie… znowu wyczułam, że moje oczy
zmieniły kolor. Zakładam, że na czerwony. Wpadłam na pewien pomysł.
Schowałam rękę za plecami i zaczęłam tworzyć nad chłopakiem chmurę z
wodą. Po chwili runął z niej deszcz. Od razu wyszło, że to moja sprawka
bo zaczęłam chichotać pod nosem.
Luca? Carl? 357 słów :D
Aż tyle słów mi się udało napisać XD Sporo jak na mnie O.O
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz