Obserwowałam dziewczynę, która siedziała pomiędzy innymi śpiewając.
Miała przepiękny głos, przez co czułam się strasznie zazdrosna. Nie
mogłam powstrzymać tego uczucia i byłam na siebie zła z racji tego, jak
się odwdzięczam Hanie w zamian za uratowanie moich kwiatów. Piosenka
śpiewana przez nią przypominałam jedną, którą nuciłam podczas nauki
zanim trafiłam do więzienia. Mimowolnie zaczęłam bezgłośnie poruszać
ustami, próbując naśladować tekst. Nagle Hana spojrzała na mnie.
Ogarnęło mnie dziwne i nieswoje uczucie, ale uśmiechnęłam się niemrawo.
Na szczęście odwzajemniła gest, po czym odwróciła wzrok. Odetchnęłam i
rozluźniłam ręce, które miały odbite półksiężyce po wewnętrznej stronie.
Nawet nie wiedziałam, że tak mocno je ściskałam. Muszę ochłonąć,
pomyślałam odpychając się od ściany. Podeszłam do siedzącego z dala od
innych Nicolasa i pacnęłam go w głowę.
~ Mogę moje miecze? ~ Zmusiłam pytanie, by pojawiło się na mojej dłoni.
Podsunęłam ją pod twarz mężczyzny. Nie chciałam zwracać uwagi innych
oraz zakłócać sielskiego nastroju. Wstał cicho, po czym poszliśmy do
magazynu. W połowie drogi zatrzymał mnie i zadał pytanie:
- Znowu uciekasz?
~ Nie. Pójdę po zapasy. Wiem gdzie jest spora ilość wody pitnej. ~
Oczywiście, że blefowałam. Chciałam się przejść sama i pozbyć
niepotrzebnych emocji.
- Nie możesz iść sama... - zaczął mówić, lecz przerwałam mu ruchem ręki.
~ Proszę, nie. Chcę się przydać na coś i dowieść swojej wartości. ~ Zamrugałam rzęsami w błagalnym geście.
- Sylvanas i tak widzi w tobie duży potencjał. - powiedział. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, więc zamilkłam.
- Pójdę z tobą. - mruknął wykrzywiając usta w uśmieszku. - W końcu jesteś moim pupilkiem.
Wolałam nie protestować, jeszcze by zaczął pytać o szczegóły, ale za
ostatnie słowa dostał pięścią w ramię. Mimo, iż włożyłam w to maksimum
moich sił, on tylko parsknął ze śmiechu. Dotarliśmy do pomieszczenia,
gdzie pod ścianą stały moje śliczne, błyszczące miecze. Chwyciłam je i
razem z moim 'panem' ruszyliśmy na spacer. Niezauważeni wymknęliśmy się
na korytarz.
- Gdzie teraz? - zapytał Nicolas po jakimś czasie, gdy weszliśmy do sektora B. Uniosłam brew w zdziwieniu.
~ Co?
- Którędy do tych zapasów? - Uśmiechnęłam się niezręcznie. Miałam ochotę
walnąć się w czoło za to kłamstwo. Prawda jest taka, że nie jestem
dobra w kłamaniu.
~ Nie ma żadnych zapasów ~ powiedziałam skruszona. Już otwierał usta,
najprawdopodobniej, by nawrzeszczeć na mnie, kiedy nagle zgasły światła.
Było to na tyle niespodziewane, że cofnęłam się wystraszona i wpadłam
na Nicolasa. Rozświetliłam moją dłoń, by cokolwiek widzieć.
- Skończyła się energia. - skwitował. - I tak zapasowe generatory już długo wytrzymywały.
Kula światła, którą trzymałam w ręce intensywnie pulsowała czerwonawą
poświatą w rytm mojego serca. Cała drżałam lustrując oświetlone
otoczenie. Po chwili poczułam ciężką dłoń Nicolasa na moim ramieniu.
- Nie możemy się zatrzymać. - powiedział cicho. - Nie wiadomo, co się może tu znajdowacć.
Po tych słowach zawróciliśmy, z tą różnicą, że teraz biegliśmy starając
zachowywać ciszę. Przez cały czas próbowałam równocześnie biec oraz
utrzymywać światło, ale nie mogłam się na tym skupić i w końcu
zatrzymałam się ciężko oddychając. Światełko ustabilizowało i jarzyło
się teraz na biało. Niedaleko nas coś upadło. Wymieniliśmy się
spojrzeniami i ruszyliśmy powoli w tamtą stronę. Myślałam, że lada
chwila ujrzymy któregoś z tych mutantów, ale trochę się przeliczyłam.
~ Spójrz. ~ Wskazałam na podłogę, choć wiedziałam, że sam to zauważył.
Na naszych oczach jakaś dziewczyna osuwała się na ziemię. Nicolas
krzyknął do niej, lecz nie odpowiedziała. Podbiegłam do niej
błyskawicznie, nie pozwalając, by uderzyła głową o beton. Oparłam ją na
moich kolanach i otarłam pot z czoła. Kilka sekund zajęło mi
zorientowanie się, że na moich dłoniach znajduje się krew.
~ Ona jest ranna! ~ krzyknęłam w myślach. Nico podniósł ją na ręce i
ruszył w kierunku grupy. Zostawił mnie, pomyślałam z wyrzutem. Nie było
daleko, więc droga nie zajęła nam dużo czasu. Byle tylko Hana potrafiła
ją uleczyć. Jako pierwsza wpadłam do obozu. Nie wszyscy siedzieli już
przy ogniu, który zaczął dogasać. Spanikowanym wzrokiem przeszukiwałam
pomieszczenie w poszukiwaniu różowych włosów. Po chwili dostrzegłam ją,
jak rozmawia z Sylvanas. Podbiegłam do niej i złapałam za ramię.
Obróciła się w tym samym czasie, w którym Nicolas wszedł z nieznajomą.
Wskazałam ją Hanie, a ona juz wiedziała co zrobić. Kazała zanieść ją do
wolnej celi i dalej już ich nie słyszałam. Po jakimś czasie postanowiłam
zobaczyć co u niej. Kiedy weszłam do celi leżała spokojnie, choć
wiedziałam, że nie śpi.
~ Jeśli chciałaś udawać, że śpisz, to trzeba było nie wstrzymywać
oddechu. ~ Tak pokierowałam myślami, żeby pojawiły się przed jej twarzą.
Podskoczyła lekko, a ja oparłam się o mur czekając.
< Dessari? Pseplasam ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz