środa, 26 sierpnia 2015

Od Rade C.D Dessari

Kiedy poszłam po łuk czarnowłosej zaczepiła mnie Sylvanas i nakazała mi pilnować dziewczyny, dopóki nie wróci ze zwiadu. Na pierwszy rzut oka Dessari wydawała się ciekawą osobą. Intrygowało mnie to, skąd miała tą ranę. Wyglądała na coś poważniejszego od zwykłego upadku. Równie dobrze mogła się mylić. Niestety wcześniej nie interesowałam się urazami, medycyną i innymi tego typu bzdetami, które teraz z pewnością by mi pomogły. Przerwałam mój tok myśli, bo właśnie zbliżyłam się do magazynu. Leżący na regale łuk połyskiwał delikatnie w drgającym świetle lampy. Obok niego leżały równiutko w rządku strzały. No co? Nudziło mi się. Wzięłam broń do rąk. Przyznaję, że nigdy w życiu nie strzelałam z łuku, jedynie widziałam na filmach. Przeciągnęłam palcami po cięciwie, po czym lekko ją naciągnęłam. Wyobraziłam sobie, jak stoję i mierzę do kogoś, kto zasługuje na śmierć. Czy trafiłabym? Prawdopodobnie nie, nawet gdyby stał oddalony o metr, a znając moje parszywe szczęście sama bym się zabiła. Po chwili zrezygnowałam z zabawy. Jeszcze coś zepsuję i będzie wielki wkurw, pomyślałam. Zawinęłam strzały w czarny materiał i wyszłam z pakunkiem. Kiedy oddałam Dessari jej rzeczy nie wydawała się być zadowolona, choć podziękowała. A potem wyszła, jak gdyby nigdy nic. Miałam obowiązek iść za nią.
~ Gdzie idziesz? Nie doszłaś jeszcze do siebie. ~ Słowa pojawiły się przed nią, lecz ona machnęła ręką i je rozwiała. Byłam porządnie zirytowana takim zachowaniem. Nawet słowa podziękowania za uratowanie du,py.
- Idę przed siebie, a czuję się dobrze. - odparła lekceważąco. Och nie wątpię, panna Zdrowa dopiero co mdlała od utraty krwi, a teraz chce się szlajać po więzieniu, gdzie wszystko chce ją zabić, pomyślałam sarkastycznie. Odwróciła się w moją stronę, bacznie mnie obserwując. - Poza tym nie znam tu nikogo i nie wiem, czy ci ufać.
Nagle poczułam lekko bolesne pulsowanie w skroniach. Miałam wrażenie, że... No dobra, już mam pewność, że czyta mi w myślach. Z niezwykłą prędkością pokonałam dzielącą nas odległość i popchnęłam ją wyprostowanymi rękami, by upadła. Szczerze mówiąc to rozważałam uderzenie z liścia, ale końcu nie chciałam jej ponownie uszkodzić. Znałam objawy telepatii z racji tego, że więzień, który zajął się mną po trafieniu tutaj też tak potrafił. Była to starsza o kilka lat kobieta o imieniu Christine Daae. Trafiła tu, bo dowiedziała się o czymś, o czym nie powinna wiedzieć. Przy pierwszym spotkaniu także czytała mi w umyśle, ale poinformowała mnie o tym. Zawarłyśmy umowę, że wspólnymi siłami wydostaniemy się z tej klatki. Zbierałyśmy informacje i spisywałyśmy notatki o budowie więzienia, godzinach otwierania cel, strażnikach oraz innych równie ważnych rzeczach. Na nasze nieszczęście wszystko się posypało, kiedy nas odkryli. Jako, że zeszyt ukrywała Chrissy, cała uwaga skoncentrowała się na niej. Parę dni później odbyła się egzekucja.
- Co ty odpie.rdalasz?! - warknęła dziewczyna podnosząc się z podłogi. Popukałam się w głowę i pokiwałam palcem.
~ Mogłabym cię zapytać o to samo. ~ Zmrużyłam oczy, na co Dessari odpowiedziała tym samym.
- To ja spadam. - Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Znowu. Żadnego ''sorki, nie chciałam'', lub ''musiałam się przekonać o twoich zamiarach'', co pewnie nią kierowało. Gdyby tylko się zapytała o pozwolenie, to z chęcią bym go udzieliła, ale teraz nie mogę jej od tak wypuścić. W końcu miała głowę pełną moich wspomnień. Kierowana instynktem chwyciłam wiszące na gwoździu kajdanki. Nie mam zielonego pojęcia skąd tam się wzięły. Szybka niczym światło - co nie było przenośnią - złapałam jej prawa rękę i zatrzasnęłam na nadgarstku jedną obręcz, a drugą zapięłam na mojej lewej dłoni. Dessari słysząc charakterystyczne ''klik'' znieruchomiała. Zerknęła na mnie oczami pełnymi... Zdziwienia? Strachu? Nie wiem, ale nie wyglądała za wesoło.
- Czy ty właśnie... ? Powiedz, że masz do tego klucz. - warknęła wiercąc mi wzrokiem dziurę między oczami. Na szczęście nie używała telepatii, bo teraz definitywnie dostałaby z liścia. Wyszczerzyłam się, choć w myślach działo się co innego. Każdemu się zdarza zrobić jakiś błąd, prawda? Wzruszyłam ramionami i pokręciłam głową. Dziewczyna wypuściła głośno powietrze.
- Co ja mam z tobą zrobić? Chol.era teraz z tobą utknęłam. - Dla potwierdzenia słów szarpnęła prawą dłonią. Kiwnęłam głową z uśmiechem. Obserwowałam, jak Dessari dziwnie marszczy brwi i zamyka oczy. - Nie mogę nic zrobić?
Ach no tak zapomniałam o tym. Kajdanki w naszym wspaniałym więzieniu mają taką cechę, że są odporne na magię więźniów, a osoby noszące je nie mogą używać mocy. Zajebiaszczo, c'nie? C'tak. Zwróćcie uwagę na to, że ja rozmawiam z innymi za pomocą magii. A język migowy zna raczej tylko mój pan. Na upewnienie się mignęłam do niej ''Rozumiesz mnie?''. Spojrzała się na mnie zdziwiona. Czyli jednak nie umie. Westchnęłam i pociągnęłam ją w stronę, gdzie ostatnio widziałam Nicolasa. Dopiero jemu zdołałam wytłumaczyć naszą sytuację. Kiedy nas zauważył parsknął śmiechem za co skoczyłam mu na stopę. Przy okazji zaprezentowałam Dess jak bardzo się 'kochamy' z Nicolasem. Okazało się, że nawet on nie może zniszczyć kajdanek i by się ich pozbyć, trzeba było znaleźć klucz. Którego oczywiście nie było w pobliżu. Potem poszłyśmy do celi, żeby jako tako zająć czas. Usiadłyśmy na łóżku koło siebie. Otworzyłam zeszyt, który dostałam, żeby rozmawiać z innymi. Ogryzkiem ołówka nabazgrałam w nim ''Skoro już wiesz o mnie wszystko wiesz, to może podzielisz się ze mną swoją przeszłością?''. Litery dziwnie wyglądały, może dlatego, że odzwyczaiłam się od pisania. Obróciłam notatnik w stronę Dessari, która wydawała się obrażona. Hej patrzmy na jasne strony tej sytuacji, bo w końcu udało mi się ją zatrzymać oraz mieć ją na oku. Zerknęłam na dziewczynę, która myślała nad odpowiedzią.
< Yin moje kochane? Zostaw im te kajdanki na jakiś czas, będzie zabawnie XDD I pamiętaj, że Raduś jest niema >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz