środa, 26 sierpnia 2015

Od Tomiti C.D Luxio

Krótki wybuch przerwał ciszę wśród opuszczonych korytarzy, a następnie można było usłyszeć cichy śmiech.
-Nie sądziłam, że znajdzie się coś głupszego od glin.- Odezwał się cichy głos po czym czarna postać zeskoczyła na ziemię tuż obok porozrywanego szwendacza i dokładnie się mu przyjrzała. Był martwy, jeśli można tak powiedzieć o zombie... Dziewczyna wyprostowała się i otrzepała ubranie z cichym westchnięciem a następnie wyjrzała przez małe okno w jednej z otwartych cel. Od sześciu miesięcy trwała epidemia i od sześciu miesięcy nie posiadała innego towarzystwa jak te chodzące trupy. Zabijała ich bardziej dla zabawy niż pożytku. Wiadomość o epidemii doszła do niej niecałe trzy dni po pobycie w celi, później już się potoczyło. Domyślała się, że gdzieś na terenie więzienia są inni ocalali których tak jak jej zombie nie ruszały. Natrafić na takowego, co mu jeszcze serce biło jej się nie udało. Znalazła niewielkie zapasy żywności a czas zabijała lekturą znalezionych w ruinach książek oraz ustawianiem pułapek na padlinę. Zbliżało się południe, czas kolejnej smacznej puszki z konserwą. Musiała jednak wpierw posprzątać swój bałagan, może i było zabawnie "polować" na zombie, jednak nie uśmiechało jej się sprowadzać całej hordy. Kopnięciem zepchnęła ciało przez dziurę w podłodze na niższe piętro i ruszyła w swoją stronę. Jedzenie jak zawsze było zimne i obrzydliwe, niestety w tych warunkach jednak nie było jej stać na luksusowe restauracje, na szczęście biblioteka była niedaleko, po sprawdzeniu czy wszelkie zabezpieczenia działają mogła się zatopić w książkach. Wśród zimnych murów było to w sumie jedyną rzeczą przypominającą jej czasy poza więzieniem. I tak minął kolejny dzień, który jak każdy inny spełzł na niczym. Coś obudziło ją jednak nad ranem. Powoli i w całkowitej ciszy uniosła się s stołu na którym zasnęła, nasłuchując. W ciszy liczyła kroki, raz... dwa... trzy...
-Pies...- Syknęła i zaczęła zbierać się ku wyjściu. Tego nie przewidziała, jej pułapki były na ludzi nie czworonogi, a mając w posiadaniu jedynie kastety, nóż i kompas nie chciała czekać na pupila, a jak najszybciej się wynieść mając nadzieję że wpadnie w którąś z pułapek. Warkot rozbrzmiał gdzieś za regałem.
-Ch*lera jasna...- Warknęła gdy jej oczom ukazał się już porządnie nadgniły owczarek niemiecki. Zwierzę zdawało się patrzyć w jej stronę. Nie powinien na nią zwracać uwagi, więc dlaczego jeszcze tutaj siedzi? W końcu nie wytrzymała, z jej palców poszybował krótka błyskawica uderzając tuż przy pysku psa, następnie puściła się dzikim pędem przed siebie. Słyszała jak cały czas ją śledzi, więc biegła dalej na oślep skręcając w kolejne alejki. Wreszcie przestała słyszeć za sobą uderzenia pazurów i zatrzymała się by odsapnąć. Pies mógł ją później tropić, więc wzrokiem poszukiwała czegoś czym mogłaby ukryć swój zapach. Długo nie szukała bo jej wzrok padł na gaśnicę. Użyła jej zawartości w niemal całym korytarzu a następnie odeszła jeszcze dalej. Zdawała sobie sprawę, że opuściła swój sektor już jakiś czas temu, więc niepewnie stąpała cały czas nasłuchując. Aż natrafiła na coś a raczej kogoś, leżącego w celi mężczyznę. Pochyliła się nad nim gdy ten akurat otworzył oczy. Nieznajomy podskoczył zaskoczony widokiem kogoś żywego.
-No proszę.- Wyszczerzyła się dziewczyna. -A jednak ktoś komu bije serce jest w tych zimnych ścianach!

<Luxio?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz