Krótki wybuch przerwał ciszę wśród opuszczonych korytarzy, a następnie można było usłyszeć cichy śmiech.
-Nie sądziłam, że znajdzie się coś głupszego od glin.- Odezwał się cichy
głos po czym czarna postać zeskoczyła na ziemię tuż obok porozrywanego
szwendacza i dokładnie się mu przyjrzała. Był martwy, jeśli można tak
powiedzieć o zombie... Dziewczyna wyprostowała się i otrzepała ubranie z
cichym westchnięciem a następnie wyjrzała przez małe okno w jednej z
otwartych cel. Od sześciu miesięcy trwała epidemia i od sześciu miesięcy
nie posiadała innego towarzystwa jak te chodzące trupy. Zabijała ich
bardziej dla zabawy niż pożytku. Wiadomość o epidemii doszła do niej
niecałe trzy dni po pobycie w celi, później już się potoczyło. Domyślała
się, że gdzieś na terenie więzienia są inni ocalali których tak jak jej
zombie nie ruszały. Natrafić na takowego, co mu jeszcze serce biło jej
się nie udało. Znalazła niewielkie zapasy żywności a czas zabijała
lekturą znalezionych w ruinach książek oraz ustawianiem pułapek na
padlinę. Zbliżało się południe, czas kolejnej smacznej puszki z
konserwą. Musiała jednak wpierw posprzątać swój bałagan, może i było
zabawnie "polować" na zombie, jednak nie uśmiechało jej się sprowadzać
całej hordy. Kopnięciem zepchnęła ciało przez dziurę w podłodze na
niższe piętro i ruszyła w swoją stronę. Jedzenie jak zawsze było zimne i
obrzydliwe, niestety w tych warunkach jednak nie było jej stać na
luksusowe restauracje, na szczęście biblioteka była niedaleko, po
sprawdzeniu czy wszelkie zabezpieczenia działają mogła się zatopić w
książkach. Wśród zimnych murów było to w sumie jedyną rzeczą
przypominającą jej czasy poza więzieniem. I tak minął kolejny dzień,
który jak każdy inny spełzł na niczym. Coś obudziło ją jednak nad ranem.
Powoli i w całkowitej ciszy uniosła się s stołu na którym zasnęła,
nasłuchując. W ciszy liczyła kroki, raz... dwa... trzy...
-Pies...- Syknęła i zaczęła zbierać się ku wyjściu. Tego nie
przewidziała, jej pułapki były na ludzi nie czworonogi, a mając w
posiadaniu jedynie kastety, nóż i kompas nie chciała czekać na pupila, a
jak najszybciej się wynieść mając nadzieję że wpadnie w którąś z
pułapek. Warkot rozbrzmiał gdzieś za regałem.
-Ch*lera jasna...- Warknęła gdy jej oczom ukazał się już porządnie
nadgniły owczarek niemiecki. Zwierzę zdawało się patrzyć w jej stronę.
Nie powinien na nią zwracać uwagi, więc dlaczego jeszcze tutaj siedzi? W
końcu nie wytrzymała, z jej palców poszybował krótka błyskawica
uderzając tuż przy pysku psa, następnie puściła się dzikim pędem przed
siebie. Słyszała jak cały czas ją śledzi, więc biegła dalej na oślep
skręcając w kolejne alejki. Wreszcie przestała słyszeć za sobą uderzenia
pazurów i zatrzymała się by odsapnąć. Pies mógł ją później tropić, więc
wzrokiem poszukiwała czegoś czym mogłaby ukryć swój zapach. Długo nie
szukała bo jej wzrok padł na gaśnicę. Użyła jej zawartości w niemal
całym korytarzu a następnie odeszła jeszcze dalej. Zdawała sobie sprawę,
że opuściła swój sektor już jakiś czas temu, więc niepewnie stąpała
cały czas nasłuchując. Aż natrafiła na coś a raczej kogoś, leżącego w
celi mężczyznę. Pochyliła się nad nim gdy ten akurat otworzył oczy.
Nieznajomy podskoczył zaskoczony widokiem kogoś żywego.
-No proszę.- Wyszczerzyła się dziewczyna. -A jednak ktoś komu bije serce jest w tych zimnych ścianach!
<Luxio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz