Uśmiechnęłam się do niego miło, muszę przyznać, że w kiteczce wyglądał
bardzo uroczo. Dziwię się, że częściej się tak nie czesze.
- Będzie Ci o wiele wygodniej i ładnie Ci tak – Stanęłam w drzwiach trzymając dwie puste miseczki
- Dziękuje – Tym razem odpowiedział nieco zawstydzony, co wydało mi się
zabawne. Chyba pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Nie mogłam się
powstrzymać, żeby nie zacząć chichotać.
- Pójdę odnieść miseczki, zaraz wracam – Odeszłam praktycznie dwa kroki,
kiedy zatrzymał mnie jego głos. Odwróciłam się nie rozumiejąc słów
- Muszę iść na patrol, więc mnie nie będzie – Wymruczał
- Przecież ciągle masz widoczne rany – Przymrużyłam lekko oczy – Pójdę za Ciebie, Ty lepiej odpoczywaj – Mój głos był stanowczy
- Nie idę sam, poza tym sam się zgłosiłem. Nie musisz się martwić
siostrzyczko za kilka minut będę z powrotem – Ponownie się uśmiechnął, a
ja jedynie westchnęłam. Wiedziałam, że mu nie przemówię, że ma nie iść,
więc postanowiłam sobie odpuścić. Nie idzie sam, więc powinien wrócić w
jednym kawałku, chociaż tak się o niego martwię. Chyba tak mi już
zostanie, jednak niektórzy twierdzą, że trzeba się o kogoś martwić,
ponoć jest to potrzebne do poprawnego funkcjonowania. Oddałam miseczki
Hanie, wcześniej je opłukując. Zastanawiałam się jak ona umiała z
takiego niczego, ugotować cos naprawdę smacznego. Jedząc jej posiłki
można by ze spokojem powiedzieć, że je się ją ze świeżych składników,
nie wiem czy może ma jakąś specjalną moc, a może ma gdzieś schowane
jakieś uprawy? Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić, że w doniczce hoduje
pomidory albo jakieś inne warzywa, w sumie byłoby to komiczne. Wróciłam
do swojej celi, była pusta, czyli musiał już pójść. Wskoczyłam na swoją
pryczę, a ręce znalazły się pod moją głową. Przymknęłam oczy, słuchałam
kroków, dochodziły do mnie nawet jakieś szepty rozmowy, czasami
uśmiechnęłam się sama do siebie, pochłonięta swoimi myślami. Znowu
naszła mnie myśl jakby to było, gdybyśmy znaleźli wyjście, wyobraziłam
sobie siebie z braciszkiem siedzących na kanapie, oglądamy jakieś bzdury
w telewizji i się śmiejmy, na stole stoją słodkie przekąski, na dworze
pada deszcz. Nie ma zombie, nie ma zagrożenia, nie ma strachu. Wszyscy
mieszkamy na jednym wielkim osiedlu, które sami wybudowaliśmy, marzenia,
tylko tak można to nazwać, wiem, że to jest nieosiągalne, jednak dalej
gdzieś tak głęboko jest mała iskierka, która nie chce zgasnąć, może
warto mieć takie coś w sobie?
- Siostrzyczko wróciłem – Z zamyśleń wyrwał mnie szczęśliwy głos Nagito,
czyżby brakowało mu zabijania, że jest teraz taki szczęśliwy.
Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, nie zdążyłam zadać nawet
pytania, a już dostałam odpowiedź – Mam coś dla Ciebie – Podszedł do
mnie nie zmieniając wyrazu twarzy. Usiadłam zaciekawiona na pryczce
przyglądając mu się uważnie, cóż takiego mógł znaleźć, aby dać to
właśnie mi? Trzymał coś za plecami, a uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Pokażesz? – Zapytałam przekręcając lekko głowę. Chciałam mu to zabrać,
jednak, gdy tylko wysunęłam w jego stronę rękę ten odskoczył ode mnie z
jeszcze większym uśmiechem. Przewróciłam oczami, kiedy na moje nogi
upadło jakieś opakowanie. Białowłosy usiadł obok mnie
- Znalazłem to w jednym magazynie – Oparł swój podbródek o dłoń, a jego
wzrok był wbity we mnie. Odwróciłam opakowanie, po czym niepewnie je
otwarłam. W środku znajdowały się małe, kolorowe kuleczki, do mojego
nosa doleciał ich słodki zapach, ten, który tam bardzo kochałam, którego
mi tak bardzo brakowało. Zapach truskawek. Na mojej twarzy pojawił się
uśmiech małej, niewinnej dziewczynki.
- Nie wierzę – Wyszeptałam ciągle wąchając małe smakołyki – Tak dawno
nie czułam tego zapachu – Spojrzałam na chłopaka i przytuliłam go,
jednak uważałam żeby nie zrobić mu przy tym krzywdy – Nawet nie wiesz
jak bardzo Ci za to dziękuje, tak dawno nie jadłam słodyczy –
Praktycznie piszczałam z podniecenia.
- Cieszę się, że siostrzyczce się podoba – Niepewnie dotknął moich
pleców – Mam nadzieję, że będą Ci smakować – Odsunęłam się od niego i z
radością włożyłam pierwszą kulkę do ust. Czując jak ta słodycz rozpływa
się w moich ustach przeszły mnie ciarki, działały mi teraz wszystkie
zmysły, chciałam żeby została tam jak najdłużej, żeby ten smak nie
znikał. Wyszczerzyłam się, do Nagito gdy cukier całkowicie się rozpuścił
- Jest pyszne, spróbuj! – Podałam mu opakowanie praktycznie pod sam nos,
włożył dłoń do środka, po czym zaczął chrupać małą kuleczkę, również
się uśmiechnął
- Masz rację – Przyznałam oblizując się
- Poczęstuje innych – Zaśmiałam się. Spojrzałam w opakowanie z moich
krótkich obliczeń wynikało na to, że ze spokojem każdy będzie miał
okazję zjeść po jednej kuleczce i zostanie mi jeszcze kilka, będą na
wyjątkowe okazje, głupio byłoby zjeść je wszystko na raz
- Muszę iść do czarnowłosej… - Na chwile jego głos się zatrzymał, zrozumiałam, że zapewne zapomniał jej imienia
- Do Gwen? – Podpowiedziałam mu, a ten ze spokojem skinął głową
- Tak właśnie do niej, miałem już iść jakiś czas temu – Wzruszył jedynie ramionami, jakby to była jakaś drobnostka
- Dobrze, zobaczymy się później – Posłałam mu miły uśmiech – Jeszcze raz
dziękuje – Dodałam, gdy stał już przy drzwiach. Oblizałam swój palec,
na którym znajdował się jeszcze słodki puder. Jeszcze nigdy nikt nie
sprawił, że poczułam się tak dobrze, mógł mi dać jedną, a i tak byłabym
niezwykle zadowolona, a tym czasem oddał mi całą paczkę, poczułam ciepło
gdzieś w środku.
- Nie ma Nagito? – Usłyszałam całkiem znajomy głos. Spojrzałam w górę i
ujrzałam, Barto, jednak ciągle miałam na swojej twarzy uśmiech
- Nie ma, poszedł szukać Gwen, więc tam gdzie ona tam i on –
Powiedziałam jedynie wstając, w rękach cały czas miałam opakowanie z
cukierkami
- Co tam masz? – Z uśmiechem spojrzał na moje dłonie robiąc krok w moją
stronę – Nie mów mi, że znalazłaś słodycze – Zaśmiał się, a ja również
zrobiłam krok w tył
- Nawet nie licz na to, że Ci dam – Mruknęłam chowając opakowanie za
plecami – Po pierwsze to prezent, a po drugie to kara za moje ciastko –
Uśmiechnęłam się zwycięsko
- Przecież to było wieki temu – Przewrócił oczami
- A jednak wciąż to pamiętam – Westchnęłam teatralnie – Idź lepiej szukać Nagito – Ponownie się cofnęłam machając na niego ręką
- Jak mi dasz jednego – Na jego twarzy zawitał uśmiech
- Nie to znaczy nie – Z przekorom położyłam sobie na język cukierka
dając mu do zrozumienia, że nie ma, na co liczyć, cofnęłam się jeszcze o
krok i wtedy walnęłam o ścianę. Nawet nie wiem jak i kiedy, ale znalazł
się naprzeciwko mnie. Jedną ręką złapał w pasie, natomiast drugą
zanurzył w moich włosach, zbliżył się otwierając usta, a ja jak taki
słup stałam z wyciągniętym językiem z rumieńcami.
Szybko zamknęłam usta i zaczęłam odpychać, jednak stał twardo ciągle się uśmiechając
- Puszczaj – Zaczęłam się z nim szarpać jednak na próżno, tak jak na
początku wydawał mi się normalny, tak teraz pod jego ubraniem poczułam
mięśnie, które są napięte.
- Co robicie? – Nagito! Jakie on ma dobre wyczucie czasu. Chłopak
spojrzał na mnie ostatni raz z tym samym uśmieszkiem, po czym jego
uścisk zelżał
- Bawimy się – Odpowiedział z uśmieszkiem patrząc na zdziwionego
braciszka. Odsunął się ode mnie, a ja przełknęłam cukier, który zdążył
się rozpuścić w moich ustach
(Barto? Nagito? No przecież mówiłam, że napisze xD )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz