czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Nyxis C.D Rin'a

Zrobiłam coś nie tak?
Siedzę w bezruchu na zimnej posadzce. Opuszkami palców nerwowo wystukuję rytm piosenki uderzając w moje uda. "Wiedziałam, wiedziałam, że nie powinnam się była odzywać. To wszystko było głupie. GŁUPIE." karcę się w głowie. Moja podświadomość atakuje mnie myślami. "Co, jeśli jednak mnie zostawi? Jeśli znowu będę sama?" Gryzę się w rękę by powstrzymać się od krzyku. Mam ochotę zniknąć, spłonąć, roztopić się... cokolwiek. Odkładam mp3 na stolik, biorę dwa ładnie zdobione ostrza i ruszam w ślad Rin'a. Z początku próbuję wsłuchać się w odgłosy okolicy. Po chwili martwą ciszę przerywa szum... wody? Tutaj? Jest to równie zaskakujące, co sterta nowych ubrań. Od razu wspólnym skojarzeniem był Accelerator. Tym razem zbliżam się powoli, wsłuchuję się w otoczenie, jestem nad wyraz ostrożna. Dźwięk urywa się płynnie. Stoję przed drzwiami nadgryzionymi zębem czasu, ale dobrze spełniającymi swoją zadanie. Czy to...
Łazienka?
Naciskam klamkę najdelikatniej, jak potrafię i uchylam drzwi. Przez malutką szparę obserwuję niespokojnego albinosa. Widzę doskonale każdy jego ruch, każdy mały skurcz mięśni, każde jego mrugnięcie. Woda, którą przemywa twarz, przypadkowo moczy końcówki swojej grzywki. Szepcze coś pod nosem, ale nie jestem w stanie usłyszeć, o co chodzi. Niestety zbyt wyraźnie słyszę słowo "chol*ra".
- Rin.- Wypowiadam cicho jego imię z ogromną dokładnością, wkładając w te trzy literki mnóstwo czułości i spokoju- Czy ja coś zrobiłam?..
Cisza.
- Przepraszam...- łamie mi się głos, prawię płaczę.
- Nie twoja wina. -rzuca przelotnie, jakby chciał, by skończyły się głupie pytania.
Nie patrzy na mnie. Mógłby się walić świat, wszyscy mogli by umierać ale on z n o w u na mnie nie patrzy. Czuję, że zaraz znowu się rozpłaczę, więc po raz kolejny nerwowo gryzę się w rękę. W pewien magiczny sposób zawsze mi to pomaga. Prostuję się i otwieram szerzej drzwi. Już nie zaglądam zza nich a stoję tuż za nim. Powstrzymuję się od spojrzenia w lustro i spoglądnąwszy na podłogę chwytam skrawek jego koszulki. Zbieram siły by ułożyć dłuższe, bardziej wyczerpujące zdanie.
- Czy to ja jestem powodem twoich...-tu szukam idealnego słowa- kłopotów? Jestem słaba, wiem. Ale nauczę się bronić. Nauczę się zabijać. Ale proszę... nie, błagam cię. To samolubne, ale... Nie chcę być sama...
http://images.tinypic.pl/i/00692/0ddggwk98oan.pngI nie wytrzymuję. Łzy płyną mi na myśl o tym, że po tym wszystkim znowu mogłabym być sama. Samobójstwo mamy- samotność. Psychiatryk- samotność. Morderstwo- samotność. Tu przerwa- ludzie, którzy mnie otaczali w więzieniu byli lepsi niż Ci, którzy podają się za lekarzy, za znawców ludzkiego cierpienia. I wirus w sektorze I- samotność.
I Accelerator. Ostatnia nadzieja, mój promyczek. Niczym kropla deszczu na uschniętej i ubogiej ziemi. Chcę go dotknąć, dotknąć jego dłoni. Chcę wiedzieć, że stoi tuż przede mną. Ale zamiast tego puszczam jego koszulkę i pozwalam opaść bezwładnie ręce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz