Zdecydowanie łóżeczko Lysia było najlepszym, co go dotychczas spotkało w tym przeklętym miejscu. W całym pomieszczeniu czuć było miły zapach wanilii. Szkoda, bo chłopakowi bardziej do gustu przypadł rumianek... Toto nie miał pojęcia ile spał i co się tak właściwie stało. Otworzył oczy i tępym wzrokiem rozejrzał się po pokoju. Gwałtownie podskoczył, widząc dziwne stworzenie o twarzy lisa. Co do jasnej ch*lery?! Zdziwiony przetarł oczy dłońmi, myśląc, że jest to kolejna fatamorgana, wytworzona przez jego otumaniony umysł. Nic z tych rzeczy. Lisia istotka nadal stała niewzruszona. Dopiero po chwili Toto poznał w niej Lysandra, widząc jego charakterystyczną sylwetkę. Taaa... Tej klaty raczej nie dało się pomylić z żadną inną. Zaintrygowany Saki wstał z łóżka i stanął naprzeciwko mężczyzny.
- Lysio? Czemu przebierasz się za liska? Tak beze mnie? Ja też chcę! - krzyknął i spróbował zdjąć mu maskę.
Jednak to wcale nie było takie łatwe. Po pierwsze, Lysander był od niego znacznie wyższy, a po drugie, Gami nie miał z nim żadnych szans w kwestii siły. Po chwili więc ustąpił.
- To nie dla zabawy... - mruknął blondyn.
Toto przybrał zatroskaną minę i złapał go za ręce.
- Lysiu, czy ty masz kompleksy? - zapytał poważnym głosem.
- Co?! O czym ty bredzisz? - przerwał mu Lysander.
Chłopak jednak nie miał zamiaru dopuścić go do głosu.
- Zdejmij to... Nie masz czego ukrywać, twoja buzia jest naprawdę śliczna... - wymruczał i przytulił się do niego, jakby pocieszając.
Klatka piersiowa blondyna uniosła się znacząco, gdy wydał z siebie ciche westchnięcie. No tak, dalsze przekonywanie Toto nie miało najmniejszego sensu, temu uparciuchowi nic nie idzie wytłumaczyć. Zielonowłosy wlazł na jego plecy i położył głowę tuż przy szyi Lysia.
- Zdejmij ją... - wyszeptał mu do ucha.
Mężczyzna nie poczynił żadnego gestu w tym kierunku. I nagle, zupełnie niespodziewanie, Toto zdjął mu maskę i błyskawicznie zeskoczył na ziemię.
- Widzisz? Jesteś... - przerwał gwałtownie, widząc twarz blondyna - ...piękny? - dokończył bez przekonania.
- Oddawaj! - Lysio rozpoczął szarżę.
Gami schował maskę za płaszcz i zwinnie uniknął próby odebrania zdobyczy. Przyjrzał się lepiej buzi mężczyzny. Cóż, była cała w czerwonych kropeczkach. Toto nie mógł się nie uśmiechnąć, ale po chwili nad sobą zapanował.
- Emm... Lysiu, kto ci to zrobił? - zapytał szczerze zmartwiony.
Blondyn odpuścił sobie próby zamordowania zielonowłosego i odwrócił się .
- Papieros - mruknął pod nosem.
Chłopak przekręcił głowę w bok. Znowu podszedł do Lysia i się do niego przytulił.
- Pomogę ci! Tylko powiedz, co mam uczynić! - powiedział pewny siebie.
- Skombinuj krem Nivea... - prychnął ironicznie.
Jednak Toto nie wyczuł owej ironii i po kilku sekundach był już przy kratach celi.
- Zaraz wrócę! -krzyknął i pomachał blondynowi na pożegnanie.
Błyskawicznie opuścił pomieszczenie, nawet nie dając Lysandrowi czasu na reakcję.
~ * ~
Toto przemierzał sektor G z wielkim zaangażowaniem. Niestety, nigdzie nie znalazł owego kremiku. Pozostało mu więc tylko jedno - popytać ludzi z innych sektorów! Zielonowłosy wlazł na system wentylacyjny i zaczął iść w kierunku najbliższego sektora. Mianowicie, sektora H. Dołem przedostanie się do niego, byłoby znacznie trudniejsze, ale dzięki swojej zwinności, Gami mógł iść bezpieczniejszą drogą. W końcu mało kto patrzy w górę... W końcu udało mu się przedostać na „drugą stronę". Zgrabnie zeskoczył z wentylacji i rozejrzał się wokoło. Czysto. Mimo tego, Saki postanowił zachować ostrożność. Sprawdził kilka cel. W jednej z nich ujrzał... Białowłosego chłopaka o czerwonych tęczówkach i dziewczynę, wyglądającą niemalże tak samo.
- Dzieńdoberek mili państwo. Nie chcę przeszkadzać, ale może jest tu gdzieś kremik Nivea? Najlepiej Ultra+... - powiedział z uśmiechem.
Obcy patrzyli na niego jak na totalnego idiotę. Milczenie przeciągało się niezręcznie.
- Em... To, co z tym kremikiem? - ponaglał.
Chciał jeszcze coś dodać, ale but rzucony w jego stronę skutecznie mu to uniemożliwił. Saki zrobił unik, ale widząc chłopaka, który właśnie ładował pistolet, dziwnym trafem stracił chęć na pogawędki. Czym prędzej zwiał z zagrożonego terenu...
~ * ~
Oprócz tego, że tego dnia rzucono w niego jeszcze wiele innych przedmiotów (w tym nóż), poszukiwania mógł uznać za udane. Chociaż nikt nie chciał okazać mu litości, to z jednej z cel „pożyczył” bezcenną tubkę kremu. Znalazł ją wśród wszechobecnego syfu, z którego ledwo wyszedł „czysto". No tak, potrzeby fizjologiczne można załatwiać za łóżkiem, byleby nie zabrakło kremiku na suche rączki...
- Nigdy nie zrozumiem kobiet... - stwierdził w myślach.
We wspaniałym humorze wrócił do celi Lysandra. Uśmiechnął się triumfalnie i rzekł:
- Kremik Nivea raz!
Blondyn spojrzał na niego zdziwiony. No tak, raczej nie spodziewał się, że te kilka godzin Toto poświęcił na bezsensowne poszukiwanie kremiku... Jednak niemalże pożerał go wzrokiem. Wyciągnął rękę i...
- A,a,a! - Saki odsunął się o krok - Nic z tego Lysiaczku, ja znalazłem, ja wcieram! - powiedział z szatańskim uśmiechem.
<Lysiaczku?<3 Szykuj się na wcieranko!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz