- Ale mogli potem zrobić coś złego siostrzyce - Przechyliłem głowę, a Taigia patrzyła na mnie zdziwiona
- Przez cały czas myślałeś o mnie - Uśmiechnęła się lekko, wyglądało jakby przez jej głowę przechodziło miliony myśli - Idiota! - Po chwili walnęła mnie w głowę
uderzenie sprawił, że straciłem równowagę i upadłem na jej klatkę piersiową. Zdziwiłem się zachowaniem siostrzyczki i poczułem jej dłoń na mojej głowie. Tylko ona ma takie dłonie... przynoszące ukojenie i spokój.
- Jak mogłeś pozwolić im się złapać?! - Warknęła nagle - Wiesz jak się martwiłam?! - Krzyczała trzymając mnie mocno przy swoim boku
- Przepraszam... - Odparłem, a dziewczyna mnie puściła, poczułem jak kręci mi się w głowie, chyab siostrzyczka lekko mnie przydusiła - Siostrzyczko...
- Tak? - Spojrzała mi w oczy
- Ty też niedawno byłaś nieprzytomna... co widziałaś? - Zapytałem podkulając nogi
- Co widziałam? Piękną łąkę. Znalazłam się na
polanie, zielona trawa delikatnie łaskotała moje nagie stopy. Rzeka
płynęła spokojnie, czułam na skórze zimne krople, które z niej
wyskakiwały, nieopodal było drzewo. Duże, rozłożyste na gałęzi była
przywiązana opona, zapewne miała to być huśtawka. Z uśmiechem na niej
usiadłam i zaczęłam się huśtać, niczym małe dziecko śmiałam się, gdy
tylko byłam w górze, gdy czułam na sobie ciepłe promienie słoneczne.
Delikatnie muskały moją twarz. Byłam sama, bez tych wszystkich
umarlaków, nie wśród murów i świeczek, byłam na zewnątrz. Na pięknej
łące, na świeżym powietrzu. Całkiem sama. Bestem sama,
nie było czarnowłosej dziewczyny,
która mnie zawsze ratuje przed
zboczeńcem, nie było Ciebie Nagito mojego braciszka, Sylv, Aszer, nie było nikogo.
Jednak skoro byłam sama, to, dlaczego słyszałam głos, tak bardzo znajomy
głos. Był tak blisko. Zaczęłam biec w jego stronę, nie zastanawiając
się czy to, co słyszę, nie jest wybrykiem mojej wyobraźni. Tak znajomy
głos stawał się coraz głośniejszy. To była Gwen, tak z pewnością to była
ona. Tutaj jest tak wspaniale, moglibyśmy tam, wszystkich przyprowadzić, można uprawiać ziemię, nic nam nie
zagraża, jest woda, jest wszystko, co jest nam potrzebne.Kiedyś Tam pójdziemy - Powiedziała uśmiechnięta
- Ja... ja widziałem tylko pustkę - Wyszeptałem - Nic tam nie było... prócz ciemności i nachodzących mnie wspomnień, jak byłem dzieckiem, zanim jeszcze wydłubali mi oko zbiczowali mnie, związali, zakleili usta i wyrzucili na śmieci... Zawsze mi powtarzali, że jestem śmieciem.. Było to w zimę i spędziłem tam w samej koszulce kilka dobrych dni i nocy, potem rozczarowani, że żyję wrócili... potem było gorzej, ale czuję że pochłaniająca mnie tam pusta jest mniejsza niż tutaj...
< Wiem słabo, Taiguś? :(>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz