piątek, 21 sierpnia 2015

Od Neferpitou C.D Est

Walczyłeś, było zabawnie. Zacząłeś słabnąć, ale frajda trwała dalej. Nie przestawałeś krwawić, straciłeś już jedną rękę, a mimo tego dalej próbowałeś wygrać. Nie żebym miała ci za złe, ale dlaczego umarłeś? Było przecież tak zabawnie. Zgubiłam coś co ci zabrałam, teraz już nie mogę cieszyć się zwycięstwem w tamtej walce. Straciłam swoje trofeum, a ty jak gdyby nigdy nic, zamknąłeś oczy i przestałeś oddychać. Latawcu wiesz, że chciałabym raz jeszcze się z tobą zmierzyć? Byłeś moim jedynym przyjacielem, dzięki tobie dowiedziałam się jak silna byłam. Jedyna pamiątka po tobie... Przepadła. "Nya! Nya! Nya!" - nieco głośniej się odezwałam i zaczęłam szarpać swoje włosy i uszy. Nie możesz mi mieć tego za złe, wybrałeś złą stronę, a ja chciałam tylko wiedzieć jak silna jestem. Dobrze wiedziałeś, że jest to dla mnie ważne. Chciałam być, wciąż chcę być silniejsza, by móc ochronić tych, na których mi zależy. Okazało się, że to ja okazałam się tą złą i zabiłam osobę, która była dla mnie ważna. Kiedy zorientowałam się, że mogę spróbować użyć "naprawiacza", było już za późno. Umarłeś już wcześniej. Później znalazłam sobie nową zabawkę. Była o wiele silniejsza jak ty. Świetnie się bawiłam, Terpsichora również. Mój przeciwnik już nie żyje, został pokonany przez jednego z późniejszych sojuszników. Nie walczyłam z nim zbyt długo. Jego ruchy były bardzo szybkie. Musiałam wytężyć na tyle swoje wszystkie zmysły, by czas dla mnie przestał płynąć. Potem już nie było nic ciekawego. Zostałam w grze, ale musiałam natychmiast się udać do 'niego', to dlatego byliśmy po innych stronach. Jak myślisz, uda mi się znaleźć tak ciekawe istotki, które zapewnią mi rozrywkę i przeżyją? W tym więzieniu pewnie jest dużo silnych osób, w końcu też mają dar. To nie to samo co twoja umiejętność. "Chcę to znaleźć, jak najprędzej!" - Przestałam już mówić do Latawca, który jedynie żył w moich wspomnieniach. Zwolniłam kroku i zastrzygłam uszkami. Usłyszałam coś ciekawego. To były kroki ktosia, które mieszały się z krokami szwendaczy. Ucieszona tym faktem, zmieniłam kierunek wędrówki i przerwałam poszukiwania. Wszystkie dotychczasowe myśli po prostu zrobiły "pff!", po prostu rozpłynęły się. Tak dawno nikogo nie spotkałam! Nieco przyspieszając kroku szłam dalej, uważając czy przypadkiem nie zostanę zaatakowana. Uniosłam dłoń do góry, następnie zrobiłam z niej lornetkę, taką jak robią małe dzieci. Troszku dalej stał jeden z nich. Natychmiast wyprostowałam palce, od razu poczułam chęć zabawy z żywym trupem. Nie musiałam nawet używać swojej umiejętności, odpowiednie przygotowanie ręki do ataku wystarczyło - niebawem przeciwnik znalazł się na ziemi. Przykucnęłam jeszcze przy ciele szwendacza. To raczej był jakiś zwykły cywil, który po prostu przyszedł kogoś odwiedzić. To z pewnością było niesamowite spotkanie. Przyjść spotkać kogoś bliskiego, wyjść jako istota, która nic nie czuje, nic nie myśli i nic nie rozumie.
- Dlaczego nikt nie przyszedł odwiedzić mnie? Powoli staje się zazdrosna, martwy druhu. - Zwróciłam się do kogoś, kto umarł, aż dwa razy. Zaczęłam przeszukiwać kieszenie jego ubrań. Znalazłam trochę drobnych i przesiąknięte krwią dokumenty. Czyli nie dowiem się z kim miałam do czynienia? No nie, w takim razie będziesz kolejnym bezimiennym. Po chwili usłyszałam jak ktoś, coś upada. Może to ta osóbka z wcześniej? Czyżby też do mnie szła? Cudownie! Podniosłam się z ziemi, za mną słychać było powarkiwanie, przede mną była droga, którą jeszcze nie szłam. Wydawała się być pusta. No nic, tak czy siak nie miałabym ochoty zawracać. Wyprostowałam się i w podobnym tempie do tego początkowego ruszyłam przed siebie. Nieco dalej zauważyłam dziewczynę, czyli to ona upadła? Zbliżyłam się nieco do niej. - Znalazłam cię - cichutko powiedziałam i byłam tuż przy niej. Kiedy chciałam zadać jej cios w tył głowy, zorientowałam się, że straciła przytomność. Spóźniłam się? Blondynka już po prostu leżała na ziemi, prawdopodobnie zmęczyła się... Mówi się trudno. Zabawa zepsutą zabawką nie będzie na tyle ciekawa co sprawną, w pełni działającą. Przewiesiłam przez ramię jej torbę, a ją wzięłam po prostu na plecy. Nie mogę jej zostawić samej, tym bardziej, że może być naprawdę interesującą osóbką. Poprawiłam się, a następnie ruszyłam dalej. Teraz to musiałam naprawdę uważać. Nowa osoba nie nadawała się do walki w swoim stanie, kto by się w ogóle nadawał? Jeśli zajmę się rozwalaniem przeciwników, zombie rzucą się też na nią. Mogłabym nie zdążyć i po nowej zabawce. Starałam się wybierać drogi, które wydawały się być najbardziej bezpieczne. Oczywiście to nie tak, że bez problemu po prostu sobie szłam z kimś na plecach. Musiałam też czasami zawracać, czasami nieco przyspieszyć.
Po dość dłuższym czasie udało mi się znaleźć wolną celę, której najbliższe otoczenie było bezpieczne i jak na razie, bez żadnego żywego trupa. Lekko pchnęłam, a krata otwarła się. Chwilę później położyłam dziewczynę na więziennym łóżku, torbę rzuciłam tuż obok niego. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Dwuosobowa cela... Pewnie jest tu wiele kryjówek. Wspięłam się na wyższe posłanie i do rąk wzięłam poduszkę. Wielokrotne zaszycia bardzo mnie zaciekawiły, na myśl przyszły mi dwie opcje. Pierwsza: poszewka po prostu nie była zbyt trwała, druga: ktoś coś może tu ukrywać. Dłużej nad tym nie myśląc, rozdarłam poduszkę. Wypadły z niej trzy suche kromki. Spojrzałam na towarzyszkę, dokładnie ją obejrzałam. Nie wyglądała na poważnie ranną, miała jedynie lekko zdarte kolana. Pewnie przez, że na nie upadła. Najprawdopodobniej była przemęczona, może po prostu musi chwilę odpocząć? Jeśli tak powinna niebawem się ocknąć. Cichutko zeskoczyłam z łóżka i ruszyłam do umywalki. Zaczęłam kopać w syfon. Nie miałam odpowiednich narzędzi by ją po prostu "rozłożyć" na mniejsze części. Kiedy już udało mi się osiągnąć swój cel, odwróciłam się. Blond-włosa dziewczyna siedziała na pryczy mierząc mnie swym niemrawym wzrokiem. Na moją twarz wkradł się nieco szerszy uśmiech, w łapkach trzymałam tylko trzy kromki chleba i kilka cukierków, które znalazłam w syfonie.
- Osoby, które tutaj urzędowały były naprawdę pomysłowe - odezwałam się. Niepewnie zaczęła rozglądać się po całej celi. Spojrzenie jej błękitnych oczu zatrzymało się na jej torbie. Natychmiast ją chwyciła i przyciągnęła do siebie. - Spokojnie - zaczęłam obojętnym tonem, - nie otwierałam jej. Masz szczęście, że cię znalazłam. Dziękuj mi.
- Ja... Dzi-Dziękuję, yhm... Kim jesteś? - Wydaje się być osóbką nieśmiałą, nieco zagubioną w tym świecie. Nie przeszkadzało mi to jednak, nie mnie jest oceniać innych i dyrygować im jacy mają być.
- Więzień z numeracją G123, Aisaka Neferpitou. Pozwalam, a nawet zalecam, używać zdrobnienia mojego imienia jakim jest Pitou. Specjalizuję się w walce wręcz, a więc... Nie musisz się bać, że cię zostawię. Chociaż jeśli znajdę kogoś do walki, nie licz, że będę przy tobie czekać, aż będziesz czuć się na tyle bezpieczna, że będziesz mogła zostać sama. - Wyciągnęłam w jej stronę jedną dłoń. - Jeśli będziesz mi bardzo zawadzać, a nie dostarczysz mi żadnych korzyści. Nie będę się hamować i po prostu będę się chciała pozbyć, chyba, że znajdę inny powód by od ciebie odejść i zostawić cię w spokoju. - Nie czułam do niej sympatii, nie czułam do niej również nienawiści. Była mi całkowicie obojętna, nie mogła się liczyć co do Latawca czy do "niego". Mimo tego nie byłam w stanie pozostawić jej, za bardzo chciałam zobaczyć jej zdolności... - Imię?
- Est, nazywam się Est. - Uśmiechnęła się, nie zależało mi na tym. Chyba poczuła się lepiej, choć to tylko moje przypuszczenia.
- Zaraz ruszamy. Masz co do tego jakiś sprzeciw? Wolę, żebyś powiedziała teraz niż później. Coś się nie podoba? Możemy załatwić to od razu. - Est jedynie zaprzeczyła głową. Może nie bardzo rozumiała, a jeśli nawet... To nic nie szkodzi, w końcu gdyby tak naprawdę była słaba już by nie żyła. Po chwili uklęknęłam na ziemi i sięgnęłam pod łóżko. Rękoma szukałam czegoś co by mnie zainteresowało i znalazłam. Kartonowe pudełko było wypchnięte, aż po samą ścianę. Szybko je wyciągnęłam, w środku znajdował się nóż i butelka wody. Spojrzałam na dziewczynę, która wpatrywała się w wyjście z celi. Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam szwendacza. Szybko skoczyłam z obecnego miejsca w stronę zombie. Żywy trup, pozbawiony głowy, tak jak poprzedni legł na ziemię. Prawie bym zapomniała, może gdzieś tutaj to jest? Może tutaj ktoś to przywlókł? Strzepnęłam z dłoni ociekającą maź po szwendaczu. To bywa naprawdę zabawne. Machnęłam drugą ręką do dziewczyny.
- Idziemy, trzeba znaleźć bezpieczniejsze miejsce.

Est?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz